Wspomnienie o Tadeuszu Świętochowskim
Znaliśmy się wiele lat, od czasu kiedy pierwszy raz, chyba w końcu lat 90-tych, zaszedł do Studium, a potem już przyjeżdżał regularnie jako „stały visiting professor”.
Wiele rozmów, wiele dyskusji. Tadeusz miał bardzo tradycyjne, co zrozumiałe, widzenie geopolitycznego położenia Polski – kraju między Niemcami a Rosją. Czasami, nawet jak dla mnie, myślał o tym może zbyt tradycyjnie. Wiele razy mówił przy tej okazji o swoich stażach i wykładach w Niemczech, m.in. o roku pobytu na Uniwersytecie w Heidelbergu.
Był patriotą tradycyjnego typu. To nas bardzo łączyło.
Niestety, niestety, nie miałem dlań ostatnio wystarczająco dużo czasu. Stałe obowiązki, wyjazdy, tzw. ważne zadania etc. Oczywiście Studium w ramach zespołu robiło, co należało robić – w sensie pobytu, wykładów, opieki nad mieszkaniem (Profesor kupił sobie w r. 2013 mieszkanie obok uniwersytetu, zadomowił się w Warszawie i czuł tu bardzo dobrze, wracał zawsze z dużym zadowoleniem). Po tym, jak umarła jego kochana żona, nazywana zdrobniale Mimi, coraz bardziej podupadał na zdrowiu.
Niestety nie udało mi się doprowadzić do nagrania dużego wywiadu z prof. Świętochowskim. Zacząłem właśnie tworzyć osobny dział w Studium, mający się zająć taką dokumentacją, oczywiście Tadeusz był na liście osób do nagrania. Cieszę się natomiast, że mój syn w ostatnich latach był pomocą i pewnym oparciem dla prof. Świętochowskiego.
Cóż, po tej stracie tak zaprzyjaźnionej z nami osoby mogę tylko powtórzyć formułę z listu, który skierowaliśmy do Ameryki, z prośbą o odczytanie podczas uroczystości pogrzebowych – Sit Tibi terra levis…!
Jan Malicki
***
Przeczytaj: Zmarł prof. Tadeusz Świętochowski