Białoruski publicysta: Jedność narodowa od Siawiaryńca do Łukaszenki

11-12-19 Promocja 0 comment

„Na Białorusi tego jeszcze nie było. Przez dwa dni protestujący chodzili po stolicy Białorusi, gdzie tylko chcieli, wygłaszali przemówienia, mimo, że nie mieli zgody na demonstracje. Nikt nikogo jednak nie bił i nie ciągnął do samochodów policyjnych” pisze o protestach białoruskiej opozycji w sobotę i niedzielę na portalu TUT.BY białoruski publicysta Jury Drakachrust.

Jak dodaje, protestujący słyszeli w ciągu tych dwóch z od funkcjonariuszy tylko  „spokojniej, ciszej”. To potwierdza, że brak przemocy ze strony milicji był nakazem odgórnym.

„W przeszłości zdarzały się okresy łagodniejszego traktowania akcji masowych. Na przykład, od sierpnia 2015 r., po uwolnieniu wszystkich więźniów politycznych, do lutegomarca 2017 r., kiedy zaczęły się protesty przeciwko dekretowi w sprawie „darmozjadów”. Potem odwilż była częścią umowy z Unią Europejską, reakcją Mińska na zniesienie sankcji i normalizację stosunków. Teraz stosunki wydają się znormalizowane, więc Aleksander Łukaszenko pojechał nawet do Austrii. Ale jednocześnie Zachód nie daje pieniędzy” pisze Drakachrust.

Jak zwraca uwagę publicysta, na prorządowym kanale  Telegram skomentowanowiec 7 grudnia zdaniem: „Białorusini zebrali się, by wesprzeć Alaksandra Łukaszenkę w negocjacjach z Władimirem Putinem”. Na końcu zdania byłuśmiechnięty emotikon.

„Pod względem strategicznym było to bliskie prawdy. Jeden z białoruskich opozycjonistów Pawał Siawiaryniec stwierdził, że władze są zainteresowane sukcesem protestujących, ponieważ są zainteresowane zachowaniem niezależności czytamy.

W 1999 r. dziesiątki tysięcy Białorusinów wyszło na ulice w odpowiedzi na zawarcie pierwszej umowy integracyjnej z Rosją. „Kolejne porozumienia były postrzegane jako realne zagrożenie dla niepodległości, tymczasem Łukaszenka z radości bił kieliszki w pałacach Kremla, opowiadając się za integracją. Teraz role się zmieniły, teraz dalsza realna integracja bezpośrednio zagraża jego władzy. Teraz integracja jest dla niego scenariuszem narzuconym przez Moskwę pisze Drakachrust.

Zarówno białoruscy, jak i zagraniczni obserwatorzy byli zaskoczeni zdecydowanie pokojowym charakterem akcji 78 grudnia. Protesty nie był jednak skierowaneprzeciwko Łukaszence, ale przeciw integracji z Rosją. Protestujący rwali portrety Putina, a nie portrety Łukaszenki.

„Okazało się, że teraz akcja opozycji na rzecz niepodległości i przeciw dalszej integracji gra na korzyść Łukaszenki, wzmacnia jego pozycję polityczną. Inna rzecz , że nawet Białorusini nie zrozumieliby użycia siły tego dnia, przemocy wobec demonstrujących” czytamy.

Białoruś od dziesięcioleci dyskutuje na temat idei narodowej. A te protesty to jej praktyczne wcielenie. Idea narodowa nie oznacza jednak powszechnej zgody i wzajemnego zrozumienia. Demonstranci zapewne nie byli zachwyceni tym, że  ich działania wzmacniają prezydenta. Podobnie jak Łukaszenka, z obrzydzeniem, ale nie rozpędził manifestacji swoich przeciwników politycznych konkluduje Drakachrust.

„Jedność narodowa została zademonstrowana. To nie zdarza się co dzień i na żądanie. Takie rzeczy mają miejsce w naprawdę krytycznych momentach. Wyniki spotkania w Soczi pokazują, że Białorusini mogą wkrótce tej jedności bardzo potrzebować. Białoruś póki co obroniła swoją suwerenność. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że Rosja przejdzie teraz do planu B i wystawi Białorusi rachunek za niepodległość, zmuszając Mińsk by za nią zapłacił podkreśla białoruski publicysta.

Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Biełorusskij Partizan

Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium