Epidemia koronawirusa na Ukrainie. Raport red. Marii Przełomiec

Analizę sytuacji na Ukrainie przeprowadziła redaktor Maria Przełomiec. Red. Przełomiec jest dziennikarką, byłą korespondentką BBC, obecnie prowadzi program „Studio Wschód”. W Studium Europy Wschodniej red. Przełomiec jest wykładowcą na Podyplomowych Studiach Wschodnich.

Zgodnie z poleceniem prezydenta Zełeskiego, w nocy z 27 na 28 marca granice kraju zostały zamknięte dla obywateli Ukrainy. Informacja o tym wywołała popłoch wśród przebywających za granicą Ukraińców i zdziwienie komentatorów, nie bardzo rozumiejących cel tak radykalnego kroku.

Wg oficjalnych danych do wieczora 27 marca na Ukrainie potwierdzono 310 przypadków zakażenia koronawirusem, pięć zainfekowanych osób zmarło, cztery wyzdrowiały, w ciągu doby odnotowano 92 nowe przypadki. Przy czym jak podają oficjalne dane, najwięcej zachorowań występuje na razie w trzech regionach : na zachodzie kraju, w obwodach iwanofrankiwskim oraz tarnopolskim, przy graniczy z Rumunią – w obwodzie czernichowskim, oraz w Kijowie i obwodzie Kijowskim, w 13 pozostałych obwodach zanotowano pojedyncze przypadki, a kolejnych 7 ma być na razie wolnych od zabójczego wirusa.

Dane wyglądają dosyć optymistycznie zważywszy na obszar państwa i liczbę jego mieszkańców .Problem w tym, że podobnie jak w przypadku Rosji czy Białorusi oficjalnie podawane informacje budzą pewne wątpliwości, nawet niekoniecznie z powodu złej woli rządzących. Eksperci przestrzegają, że w wypadku Ukrainy, przyczyną może być niewielka liczba przeprowadzonych testów i dodają iż w najbliższych dniach należy oczekiwać gwałtownego wzrostu zachorowań (do końca tego tygodnia Ukraina ma dostać kilkaset tysięcy testów ekspresowych i laboratoryjnych z Chin).

(Na marginesie warto dodać, że wg władz samozwańczych republik ludowych Donieckiej i Ługańskiej na ich terenie nie stwierdzono dotąd żadnego przypadku zarażenia koronawirusem . Tyle tylko, iż w ostatnich tygodniach odnotowano w tym regionie znaczny wzrost zachorowań na świńską grypę oraz ostrą infekcję górnych dróg oddechowych).

W każdym razie władze wydają się mocno przestraszone obecną sytuacją. Potwierdzają to podjęte przez Kijów decyzje, zarówno ta najnowsza o zamknięciu granicy dla współrodaków, jak i wcześniejsza z 25 marca, o wprowadzeniu na terenie całego kraju trzydziestodniowego stanu sytuacji nadzwyczajnej. Przy czym, prócz znanych z innych państw ograniczeń, takich jak zakaz opuszczania mieszkań bez wyraźniej potrzeby, czy organizowania liczniejszych zebrań, wprowadzono dodatkowe środki bezpieczeństwa. I tak ,w trzech miastach czyli Kijowie, Charkowie i Dnipro zamknięto metro, a w ukraińskiej stolicy zarządzono obowiązek noszenia w środkach komunikacji miejskiej maseczek. (niestety niesłychanie trudnych do zdobycia.)

Strach rządzących łatwo zrozumieć, jeżeli weźmie się pod uwagę opinię ekspertów, których zdaniem ukraińska służba zdrowie jest bardzo słabo przygotowana na pandemię. Brakuje testów, łóżek szpitalnych, a wg głównego lekarza sanitarnego, kraj ma do dyspozycji tylko 3500 respiratorów.

W tej sytuacji zrozumiałe oburzenie wywołała podana przez media informacja o wydanym przez władze ukraińskiej stolicy zarządzeniu przygotowania w szpitalach osobnych, dobrze wyposażonych sal VIPowskich . Dzień po tym czyli 26 marca w swoim wystąpieniu Wołodymyr Zełeński obiecał, że żadnych szpitalnych przywilejów dla polityków czy wyższych urzędników państwowych nie będzie, prezydent nie zaprzeczył jednak, iż takie polecenie zostało wydane. Wywołało ono falę krytyki podobną do tej jaką wzbudziło zorganizowane 16 marca przez prezydenta Zełeńskiego spotkanie z oligarchami.

Jak tłumaczą w najnowszej analizie eksperci polskiego Ośrodka Studiów Wschodnich – celem prezydenta było uzyskanie prywatnych funduszy na import sprzętu medycznego, a także podzielenie się z najbogatszymi obywatelami kontrolą nad poszczególnymi regionami kraju. Kryterium miała być lokalizacja najważniejszych aktywów biznesmena na danym terenie. Umowa ta już zaowocowała dostawami chińskiego sprzętu medycznego, jednocześnie jednak obnażyła słabość ukraińskiego państwa.

Problem w tym, że sama pandemia nie jest dla Ukrainy jedynym zagrożeniem. Obecną sytuację stara się wykorzystać Rosja próbując zmusić Kijów do ustępstw w sprawie Donbasu. Niemal nikt nie zauważył, że 25 marca odbyła się on-line ( a nie jak pierwotnie planowano w Mińsku), kolejna runda rozmów tzw. mińskiej grupy kontaktowej ,w tym nowego szefa Biura Prezydenta Zełeńskiego Andrija Jermaka z kremlowskim pełnomocnikiem ds. Ukrainy Dmitrijem Kozakiem. Wcześniej obaj panowie spotkali 11 marca w białoruskiej stolicy i uzgodnili konieczność powołania nowej platformy negocjacyjnej zwanej Radą Doradczą . Nowa platforma, zgodnie z propozycją, miałaby traktować przedstawicieli ukraińskiego rządu oraz prorosyjskich separatystów z Donbasu jako równorzędne strony wewnątrz ukraińskiego konfliktu, natomiast Rosja występowałaby w roli bezstronnego obserwatora. Rada Doradcza miała zostać powołana 25 marca. Czy została i jakie są rezultaty przeprowadzonych on-line negocjacji nie wiadomo, uwaga Ukraińców skupiła się na koronawirusie.

A tymczasem Kreml, korzystając z pandemii robi wszystko by przekonać Europę do poparcia rosyjskiej koncepcji rozwiązania donbaskiego konfliktu i cofnięcia sankcji wprowadzonych w 2014 roku po zajęciu przez Rosję Krymu. Właśnie takiemu przekonaniu państw unijnych do zmiany stosunku wobec Moskwy miała m.in. służyć ostatnia medyczna pomoc dla Włoch.