Grupa Wagnera na Białorusi: nowy zwrot akcji i rola Ukrainy

06-08-20 Promocja 0 comment

Historia z zatrzymanymi na Białorusi „wangerowcami”, sądząc po „tajnych grach” na Kremlu, staje się coraz ciekawsza, a jej centrum przeniosi się… do Kijowa — pisze białoruski publicysta Alaksandr Włancewicz na łamach „Białoruskiej Prawdy”.

W zasadzie wszystko było dosyć przewidywalne – twierdzi autor – ponieważ próbująca „po cichu” sprowadzić „wagnerowców” z powrotem Rosja spotkała się z nieoczekiwanym problemem: wnioskiem Ukrainy o ekstradycję aresztowanych na Białorusi jej obywateli, będącymi  „jednocześnie Rosjanami”, bojownikami, którzy przybyli do Mińska na polecenie rosyjskich służb specjalnych.

Zgodnie z normami prawa międzynarodowego ekstradycja jest uzasadniona, bo sprawa dotyczy nie tylko wydarzeń na Białorusi: Ukraińcy podejrzewają tych „wagnerowców” o udział w tłumieniu Majdanu w 2014 r.

Druga sprawa, na którą zwraca uwagę Włancewicz — to opuszczenie Białorusi przez Walerego Cepkałę, jednego z niezarejestrowanych kontrkandydatów Łukaszneki. Cepkała udał się do Moskwy, ale niemal natychmiast po zatrzymaniu „wagnerowców”  odwiedził Kijów. „Sądząc z relacji ukraińskich mediów, miał bardzo jasny cel: przekonać ukraińską opinię publiczną, że zatrzymywanie bojowników to „cyrk i inscenizacja”. Obecna działalność Capkały jest tak intensywna, a liczba udzielonych wywiadów tak znacząca, że rodzi to uzasadnione podejrzenia” — pisze białoruski dziennikarz.

I tak, w rozmowie z ukraińską telewizją „Hromadskie” Capkała stwierdził: „Nasze białoruskie społeczeństwo rozumie, że to Łukaszenka zrobił ten cyrk”… „Obywatele są już przyzwyczajeni do takiego zachowania prezydenta i nie wierzą w historię o najemnikach”. Z kolei w telewizji 24 Cepkała mówił o nieuchronności „białoruskiego Majdanu”.

Tymczasem na Białorusi pojawiły się głosy nawołujące, by w stolicy Ukrainy stworzyć „platformę komunikacyjną dla wszystkich przeciwników reżimu, co miałoby być  punktem zwrotnym białoruskich protestów”.

Zdaniem białoruskiego publicysty, ani Kijów, ani Białorusini tego nie potrzebują: potrzebuje natomiast Moskwa. „Kreml na wszelkie możliwe sposoby próbuje udowodnić, że w białoruskie wybory  ingeruje ktoś z zewnątrz, w tym przypadku Ukraina”.

„Kreml ma naprawdę duże problemy z zatrzymanymi „wagnerowcami”, zwłaszcza jeżeli część z nich zostanie przekazana Kijowowi. Moskwie zależy jednocześnie, by  kwestia ekstradycji wagnerowców  doprowadziła do napięć w stosunkach białorusko-ukraińskich.” — konkluduje Alaksandr Włancewicz.

Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan

Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium