Kronika Studenckiego Objazdu Naukowego 2015

Wrocław, 8 czerwca 2015 r.

Awaria. Pod tym hasłem rozpoczął się krajowy objazd naukowy Studium Europy Wschodniej w roku 2015. Zaczęło się tradycyjnie – trzęsieniem ziemi, a potem napięcie już tylko rosło. Pierwszą oznaką nadciągających nad uczestnikami objazdu chmur była awaria wodociągu w hostelu „Bemma” we Wrocławiu – miejscu rozpoczęcia objazdu. Wiązało się to z drastycznym ograniczeniem ilości łazienek oraz brakiem ciepłej wody. Dla studentów z Ukrainy, którzy przybywali do stolicy Dolnego Śląska po ponad 24 godzinnej podróży było to nie lada rozczarowaniem. Dramatyzm sytuacji potęgował fakt, że oficjalny program objazdu rozpoczynał się w poniedziałek o godz. 9 rano. Aby więc zdążyć na zaplanowany termin ukraińscy studenci z Kijowa, Ostroga i Iwano-Frankiwska rozpoczynali podróż już w sobotę. Dzięki tak ułożonemu programowi i niesprawnej hydraulice studenci nie mieli żadnej możliwości odświeżenia się, nie mówiąc o wypoczęciu po trudach kilkudziesięcio-godzinnej podróży.

Drugi problem był znacznie bardziej prozaiczny – pogoda. O ile jeszcze dzień wcześniej słońce prażyło na wrocławskim rynku, o tyle wraz z poniedziałkowym świtem niebo dosłownie rozpłakało się nad losem uczestników wyjazdu SEW sążnistymi opadami deszczu. Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe okoliczności nie może dziwić, że nastroje zarówno wśród studentów, jak i członków kadry na samym początku objazdu nie były karnawałowe.

 

Pierwsze pamiątkowe zdjęcie uczestników i organizatorów tegorocznego objazdu krajowego

Zwiedzanie Wrocławia

Awaria

 

Wrocław – Brzeg – Opole, 9 czerwca 2015 r.

Pierwszą poranną informacją była nieobecność Dyrektora Jana Malickiego, który miał dołączyć do objazdu późnym wieczorem poprzedniego dnia. Uprzedzeni o przybyciu Dyrektora pracownicy hostelu oraz uczestnicy objazdu oczekiwali gościa z niecierpliwością, ale na próżno. Zaniepokojeni członkowie kadry niezwłocznie podjęli starania o skontaktowanie z szefem. Okazało się, że Dyrektor przebywa w położonym tuż obok hostelu kinie, gdzie jak przekonywał – spędził czas na nocnym przeglądzie filmowym. Na przekór entuzjastycznym recenzjom krytyków Jana Malickiego nie przekonał do siebie wyświetlany właśnie w kinach film pod tytułem „Mad Max”, podczas projekcji którego Dyrektor, jak stwierdził,  po prostu usnął. Zmartwieni tą druzgocącą krytyką nie pytaliśmy o pozostałe obejrzane przez Dyrektora produkcje filmowe, lecz spokojnie czekaliśmy na niestety spóźniony o kilkanaście minut objazdowy autobus.

Spod hostelu we Wrocławiu droga prowadziła do Brzegu, gdzie czekała już na nas miła pani przewodnik, która oprowadziła nas po usytuowanym tu zamku. Zapoznawszy się z historią piastowskiego Śląska przeszliśmy następnie na brzeski rynek, gdzie wysłuchaliśmy stosownych komunikatów poświęconych lokalnym zabytkom. Z Brzegu udaliśmy się do Opola, gdzie jak się okazało czekał już na nas Stanisław Nicieja, rektor Uniwersytetu Opolskiego.

„Uniwersytet musi mieć swoją duszę” – tymi słowami starał się przekonać do swojej koncepcji budowy Uniwersytetu Opolskiego w miejscu dawnego klasztoru franciszkanów w samym centrum Opola rektor Nicieja. Zachęcony przez dyr. Malickiego profesor opowiedział również o swoich zainteresowaniach badawczych polskimi kresami. „Polsko-ukraiński konflikt o Lwów jest w istocie sporem matki i ojca o dziecko” – stwierdził prof. Nicieja wyjaśniając, że wpływ na stolicę Galicji mieli zarówno Polacy, jak i Ukraińcy, dzięki czemu oba narody posiadają równe prawo do jej dziedzictwa. Rektor oprowadził nas również po swoim gabinecie odkrywając prywatne przejście do kaplicy, a na zakończenie szczodrze uposażył studentów w swoje wydawnictwa.

Po opuszczeniu Uniwersytetu przyszedł czas na zwiedzenie samego Opola. Seria komunikatów o zabytkach wraz z krótkim pobytem w każdym z przedstawianych miejsc przybliżyło uczestnikom objazdu historię dawnej stolicy księstwa opolskiego. Groźba ulewy pokrzyżowała niestety zamiar obejrzenia amfiteatru opolskiego, gdzie od ponad pół wieku odbywa się znany nie tylko w Polsce festiwal.

Późnym popołudniem przybyliśmy do oddalonego nieco od centrum Opola ośrodka wypoczynkowego, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg. Dziarska właścicielka hotelu energicznie rozdysponowała klucze od pokoju wśród studentów. Komfort pokojów (wraz z łazienkami) popsuł nieco jednak brak kuchni, z uwagi na wymagania ukraińskich studentek preferujących samodzielne przygotowywania posiłków.

Dzień zakończyło posiedzenie kadry, która po raz pierwszy zebrała się, aby dokonać oceny dotychczasowych wystąpień studentów. Z tym zadaniem uporano się dość szybko, więc naradę zdominowała problematyka historii bombardowań, który to temat pojawił się w związku z prezentacjami studentów. W trakcie analizy tego fascynującego tematu dało się odczuć brak Pułkownika Tadeusza Krząstka, gdyż uczestnicy rozmowy szybko osiągnęli próg swoich kompetencji będąc w stanie jedynie stwierdzić, że istnieje kilka rodzajów bomb zapalających. Na tym też wątek i zarazem posiedzenie zakończono.

 

Kolejny przystanek, kolejne wspólne zdjęcie

Studentka wygłasza referat

 

 Opole – Łambinowice – Nysa – Kłodzko – Wambierzyce – Kudowa Zdrój, 10 czerwca 2015 r.

Poranek rozpoczęliśmy żwawo. Z samego rana z hostelu Azyl w Opolu udaliśmy się do Łambinowic, gdzie w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych już oczekiwano naszego przybycia. Dzięki uprzejmości gospodarzy ośrodka stosownego referatu studentki o tym tragicznym zarówno dla Polaków jak i Niemców miejscu, mogli wysłuchać w sali konferencyjnej muzeum. O uzupełnienie naszej wiedzy zadbała następnie pani przewodnik, która z niezwykłym wyczuciem i niezbędną w tym temacie wrażliwością opowiedziała o trudnej historii obozu w Łambinowicach – wykorzystywanego najpierw przez Niemców wobec Polaków, a potem przez Polaków wobec Niemców. W trakcie zwiedzania kolejnych sal muzeum Dyrektor rozpoznał na jednym ze zdjęć Janinę Lewandowską – polską pilotkę wojskową, jedyną kobietę zamordowaną w Katyniu. Wątek ten posłużył dyr. Malickiemu dla szczegółowego przedstawienia historii mordów w Katyniu, Miednoje i Charkowie w trakcie podróży autobusem do kolejnych odwiedzanych przez nas miejsc. Wykłady Dyrektora wzbudziły żywe zainteresowanie studentów. Jeden z najbardziej zaciekawionych słuchaczy wyraził nawet swoje uznanie dla wiedzy i zdolności oratorskich dyr. Malickiego.

Te słowa pochwały miały potem swoją kontynuację. Ale o tym nieco później…

Kolejnym punktem na mapie objazdu była Nysa, gdzie odwiedziliśmy miejscowe Muzeum. Po jego ekspozycji oprowadzała nas sam dyrektor ośrodka Edward Hałajko. Będąc poinformowanym o temacie badawczym objazdu Pan Hałajko przedstawił dzieje Nysy w trakcie II Wojny Światowej oraz trud jej odbudowy po zakończeniu działań wojennych. Będąc z wykształcenia architektem dyrektor muzeum z niezwykłą dbałością o szczegóły przedstawił skutki bombardowań dla tkanki miejskiej Nysy. Zważywszy na temat wieczornego posiedzenia kadry naukowej z dnia poprzedniego wątek ten powinien był wzbudzić żywe zainteresowanie pracowników naukowych Studium…

Po zwiedzeniu Muzeum pozostały czas został spożytkowany na zwiedzeniu najbardziej interesujących zabytków Opola, o których opowiedzieli przygotowani merytorycznie studenci.

Po wysłuchaniu wszystkich informacji bez przeszkód dojechaliśmy z Nysy do Kłodzka Poza zabytkami uwagę zwracała dość liczna mniejszość cygańska w mieście, która nieco psuła całokształt estetycznego odbioru miejscowości. Na szczęście przepyszne lody serwowane na kłodzkim rynku skutecznie przekonywały o wyjątkowości miasta.

Kiedy już wydawało się, że zła passa z początku objazdu jest już za nami, o czym przekonywało nas przebijające przez chmury pierwsze tego tygodnia promienie słońca, znów pech dał o sobie znać. W drodze do Duszników Zdroju okazało się trasa jest zablokowana – wypadek TIRa spowodował kilkunasto kilometrowy korek. Na szczęście sprawność logistyczna kadry oraz wyrozumiałość oczekujących na nasz przyjazd w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach dyrekcji pozwoliła wyjść obronną ręką z tej niesprzyjającej sytuacji. Szybka decyzji i zmiana kierunku jazdy – miast Duszników obraliśmy kurs na Wambierzyce, dokąd mieliśmy się udać następnego dnia. Tam zwiedziliśmy imponujące swoimi rozmiarami sanktuarium oraz pobliską kalwarię. Do położonej na górze drodze krzyżowej dotarliśmy pieszo, a nie na klęczkach do czego zachęcał studentów Dyrektor, samemu jednak nie będąc skorym do dania odpowiedniego przykładu.

Jak się okazało nie było to konieczne. Organizatorzy objazdu bez Bożej pomocy wynagrodzili studentom trudy wyprawy. Prawdziwym błogosławieństwem dla zmęczonych uczestników objazdu. okazał się malowniczo położony ośrodek wypoczynkowy w Kudowie Zdroju, gdzie spędziliśmy noc. Odpuszczenie grzechów nie było jednak zupełne. Brak kuchni ponownie rozczarował studentki desperacko poszukujące możliwości wykazania się umiejętnościami gastronomicznymi.

 

Muzeum w Łambinowicach

Muzeum w Nysie

Kłodzko

Sanktuarium w Wambierzycach

Kalwaria w Wambierzycach

Kudowa Zdrój – Czermno – Duszniki Zdrój – Srebrna Góra –Dzierżoniów – Pilawa Dolna – Wałbrzych, 11 czerwca 2015 r.

Jasne promienie słońca obudziły uczestników objazdu, więc wszyscy zerwali się łóżek gotowi na nowe wyzwania. Jak się okazało dzisiejszy dzień zapewnił ich aż nadmiar. Bez żalu, choć z miłym wspomnieniem, opuściliśmy gościnne progi pensjonatu w Kudowie Zdroju i ruszyliśmy w dalszą drogę.

Daleko nie ujechaliśmy, bo zaledwie dwa i pół kilometra. W położonej nieopodal uzdrowiska miejscowości Czermno widok dużej grupy turystów sugerował znajdującą się tutaj atrakcję turystyczną. Jak się jednak okazało, określenie „atrakcja” nie należy do najtrafniejszego opisu miejsca, w którym się znaleźliśmy. Gdy już doczekaliśmy wejścia naszej grupy (stojąc w kolejce nie marnowaliśmy oczywiście czasu, wykorzystaliśmy go na wysłuchanie komunikatu) weszliśmy do niewielkiego budynku stojącego z tyłu kościoła św. Bartłomieja – Kaplicy Czaszek. Po przekroczeniu progu naszym oczom ukazały się tysiące ludzkich szczątków, którymi pokryte było wnętrze pomieszczenia. Sens niezwykłej konstrukcji z kości i czaszek ofiar wojen i epidemii XVII i XVIII wieku wyjaśniła opiekująca się Kaplicą siostra zakonna. „Memento mori” – nie wolno nam zapominać, że nasze życie doczesne jest jedynie chwilą, która nieubłaganie zbliża nas do wieczności. Te słowa oraz wstrząsający widok jeszcze przez dłuższy czas pozostawał w naszej pamięci uświadamiając nam jak ulotne jest nasze istnienie.

Zamyśleni podążyliśmy w dalszą drogę. Kierunek – Muzeum w Dusznikach Zdroju, którego nie udało się zwiedzić wczoraj z powodu wypadku na drodze, ale dzięki uprzejmości dyrekcji umożliwiono nam zwiedzanie następnego dnia. W Muzeum Papiernictwa przywitał nas jego dyrektor Maciej Szymczyk. Z uwagi na ograniczony czas gospodarz w telegraficznym skrócie opowiedział o dziejach tak ważnej dla rozwoju ludzkości umiejętności produkowania materiału do zapisywania słów. Z wizyty zadowolony był zwłaszcza nasz Dyrektor, któremu w pewnym momencie zakręciła się łza w oku na widok maszyny drukarskiej służącej m.in. do drukowania „bibuły”, czyli nielegalnej prasy w okresie PRL. Na szczęście skutecznie, choć nie bez trudności, udało się nam przekonać dyr. Malickiego do dalszej podróży.

Czas tego dnia nie był naszym sprzymierzeńcem. Z tego też powodu na nasze pół godzinne zapowiedziane spóźnienie pracowniczka Twierdzy w Srebrnej Górze (następnego punktu naszego programu) zdołała odpowiedzieć tylko jedno: „Brak mi słów!”. Znacznie więcej do powiedzenia miał za to komendant Twierdzy, ubrany w pruski mundur prezes Sowiogórskiego Towarzystwa Historyczno-Krajoznawczego Kazimierz Gądek. Jak przystało na typowego członka regimentu Cesarstwa Pruskiego nasz przewodnik charakteryzował się maniakalnym uwielbieniem dla żołnierskiej dyscypliny i wręcz  psychopatycznym przywiązaniem do jej przestrzegania. Oddani na pastwę uzbrojonego żołnierza szybko zdaliśmy sobie sprawę, że „nasza sytuacja nie jest dobra”. Szczęśliwie udało nam się jednak opuścić Twierdzę bez strat w ludziach, nie licząc dwójki naszych studentów, którzy padli ofiarą sadystycznych upodobań Komendanta i tego dnia byli zmuszeni do szerokiego stawiania kroków.

Kolejne kilometry i już po chwili byliśmy w Dzierżonowie, gdzie poza stosownymi komunikatami na temat miejscowych zabytków była również chwila czasu wolnego. Chwila dosłownie, bo w niedalekiej miejscowości, Pilawa Dolna, czekali już na nas Bukowińczycy – członkowie rodziny Żygadło i przyjaciół oraz dwójka seniorów, Pani Anna Kucharek oraz Maksymilian Juraszek. Starsi Państwo urodzeni jeszcze na rumuńskiej Bukowinie opowiedzieli nam o osobistych wspomnieniach przesiedlenia na tereny Dolnego Śląska po II wojnie światowej. Rozmowa z seniorami oraz Bożeną Żygadło – kierownikiem Zespołu Pieśni i Tańca Górali Czadeckich „Pojana” wzbudziła żywe zainteresowanie studentów. Skorzy do dzielenia się swoimi wspomnieniami ze słuchaczami starsi Państwo błyskotliwie i z niezwykłą swadą opowiadali o swoich losach i obecnej działalności. Serdeczność z jaką przyjęto naszą grupę, domowej roboty ciasta oraz napoje sprawiały, że czas zleciał stanowczo zbyt szybko.

Pożegnani śpiewami przez gospodarzy spotkania ruszyliśmy w ostatnią trasę do Wałbrzycha. Tam zostaliśmy zakwaterowani w całkiem przytulnych pokojach gościnnych, mimo dość nieciekawego wrażenia, jakie wywarło na nas samo  miasto – opuszczone i zaniedbane. Już chwilę po naszym przyjeździe w hotelu dało się poczuć zapach przyrządzanych przez studentów posiłków – tak jest: w miejscu naszego noclegu znajdowała się kuchnia i mała stołówka, co miało rekompensować wszelkie niedostatki miejscowości w której się znaleźliśmy. Krzątające się wokół kuchni studentki i studenci sugerowali, że tak właśnie się stało.

Dyrektor Malicki opowiada o maszynie drukarskiej w Muzeum Papiernictwa w Dusznikach Zdroju

Twierdza w Srebrnej Górze

Spotkanie z Bukowińczykami w Pilawie Dolnej

 

Wałbrzych – Książ – Bolków – Jawor – Złotoryja – Legnica, 12 czerwca 2015 r.

Poranek w Wałbrzychu zaskoczył nas nieobecnością dyr. Malickiego, który został zmuszony do nagłego powrotu do Warszawy z powodu wezwania do Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Zapowiedziana dzień wcześniej rekonstrukcja rządu premier Ewy Kopacz otworzyła pole do spekulacji. W łonie kadry zastanawialiśmy się zatem czy spotkanie naszego ukochanego Dyrektora związane jest z propozycją objęcia jakiegoś ważnego stanowiska i jakie będzie miało to konsekwencje Studium. Oczami wyobraźni widzieliśmy już tak długo oczekiwane przyznanie naszej jednostce naukowej należnego jej statusu Ministerstwa. Sami zaś wykazując się dużą dozą skromności indywidualnie zastanawialiśmy się nad odpowiednią dla każdego z nas placówką dyplomatyczną.

Rozmarzeni dotarliśmy do siedziby rodziny Hochbergów – pałacu w Książu. Na miejscu  zdziwiła nas obecność ekipy filmowej, która jak się jednak okazało wcale nie czekała tam na nas, aby zarejestrować naszą pasjonująca wyprawę. Filmowcy z Egiptu przygotowywali własny materiał nie uwzględniający nas w scenariuszu. Trudno, pomyśleliśmy, ich strata.

W pałacu czekał natomiast już na nas przewodnik, który ochoczo zabrał nas w podróż po komnatach i podziemiach tej okazałej rezydencji. Staliśmy się więc świadkami głośnego skandalu obyczajowego z udziałem Bolka von Hochberga, którego ojciec Jan Henryk XVII przypłapał w niedwuznacznej sytuacji na kuchennym stole z ciastem makowym z własną żoną – ponętną Hiszpanką Klotyldą de Silva y Gonzales de Candamo. Nasza wizyta, podobnie jak romans kochanków, nie skończyła się happy endem. Podczas przejścia podziemnymi bunkrami (wybudowanymi przez hitlerowców podczas II wojny światowej) najpierw zostaliśmy „rozstrzelani” przez niemieckich strażników, a następnie „zbombardowani” przez aliantów.

Nie ochłonąwszy po wrażeniach w książęcym pałacu przybyliśmy do następnego zamku, tym razem w Bolkowie. Tutaj zrealizowaliśmy całkiem udaną sesje zdjęciową na tle urzekających krajobrazów rozciągających się z murów obronnych. Gdy wróciliśmy na miejsce, gdzie wysiedliśmy z autobusu, czekała nas niemiła niespodzianka. Nasz kierowca, a wraz z nim autokar, zniknął gdzieś w czasoprzestrzeni. Dopiero po niemal godzinie udało się zlokalizować nasz środek transportu. Jak się okazało kierowca wdał się w długą (i zapewne pasjonującą) rozmowę z kolegą po fachu i po prostu o nas zapomniał, nie słysząc przy tym swojego telefonu, na który bezskutecznie staraliśmy się dodzwonić. Mieliśmy jedynie nadzieję, że zadzierzgnięta naszym kosztem znajomość była warta oczekiwania i panowie nadal ze sobą korespondują.

Z Bolkowa dotarliśmy do Jawora, gdzie zwiedziliśmy starówkę oraz przepiękny ewangelicki kościół pokoju. Po krótkiej przerwie na obiad przybyliśmy następnie do Złotoryi, gdzie odwiedziliśmy Muzeum Złota. Spodziewając się zobaczyć prawdziwe sztaby tego najcenniejszego kruszcu na świecie srodze się zawiedliśmy. Złota w Muzeum Złota nie uświadczyliśmy.

Na koniec dnia dojechaliśmy do Legnicy, miejsca naszego noclegu. Późnym wieczorem złożyliśmy jeszcze życzenia jednej ze studentek, która właśnie obchodziła urodziny. Nie tylko jednak z tego powodu noc okazała się bezsenna. Sen z powiek spędził nam bowiem powrót Dyrektora z krótkiego pobytu w Warszawie – spodziewaliśmy się, że z ministerialną nominacją. Nie mogliśmy się doczekać, aby uzyskać odpowiedź od dyr. Malickiego: czy Studium zmieni adres z Krakowskiego Przedmieścia na aleję Szucha? Ze względu jednak na późną porę z tym pytaniem czekaliśmy na nastanie jutra.

Przed zamkiem w Bolkowie

W ewangelickim kościele pokoju w Jaworze

Przed Muzeum Złota w Złotoryi

 

Legnica – Środa Śląska – Krzyżowa, 13 czerwca 2015 r.

Kryjący się gdzieś pod dyrektorskim wąsem delikatny uśmiech sugerował, że wczorajsze rozmowy w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagnicznych przebiegły pomyślnie. Na nic jednak zdały się prośby i nagbywania, aby Dyrektor przedstawił rezultaty podjętych wczoraj decyzji. Zobowiązanie do zachowania dyskrecji w sprawie nominacji do czasu oficjalnej konferencji Pani Premier Kopacz zmusiło nas do uzbrojenia się w cierpliwość. Pocieszaliśmy się, że oczekiwanie zostanie należycie wynagrodzone!

W dobrych humorach ruszyliśmy zatem pod mury legnickiego zamku, o którym to zabytku wysłuchaliśmy stosownego komunikatu. Średnowieczne mury sprzyjały naukowym dyskursom, dlatego nie minęła chwila a dwóch nowoprzybyłych członków objazdu wdało się w polemikę:

– Nie ma historii – przekonywał dr Kazimierz Wóycicki i argumentował – Istnieją jedynie różne narracje przeszłych wydarzeń.

– Oczywiście, że historia istnieje, choć w różnych apektach – dowodził z kolei swoich racji dr Rigels Halili

Dyskusję, która mogłaby spokojnie zapełnić cały pozostały program objazdu, została przerwana przez arbitra-logistyka, który zarządził powrót do autobusu.

Kolejny punkt zwiedzania okazał się nieomal niemożliwy do zrealizowania. Czy to ze względu na zdolności maskujące armii radzieckiej (najwyraźniej wciąż operującej w Legnicy) czy też świadome działania dezinformacyjne władz miast, odnalezienie budynku byłego dowództwa Armii Półnoncej ZSRR okazało się nie lada wyzwaniem. Zasieki w postaci robót drogowych, zakazy wjazdu oraz niewiedza (niechęć?) mieszkańców do wskazania właściwej drogi powodowała, że praktycznie straciliśmy nadzieję na odnalezienie poszukiwanego miejsca. Ostatecznie metoda „koniec języka za przewodnika”, nonaszlancki stosunek do przepisów drogowych po długim błądzeniu przyniosły oczekiwany rezultat. Pod obecną siedzibą Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który najprawdopodobniej pełnił kiedyś funkcję siedziby sztabu wojsk ZSRR) wysłuchaliśmy niezwykle ciekawego wykładu Dyrektora na temat geopolitycznego znaczenia strategicznych wojsk armii radzieckiej. Jak się dowiedzielieśmy celem rozlokowanych elementów broni atomowej w tym rejonie był atak na państwa Zachodu. Szczęśliwie, symbolicznego 17. dnia września 1993 roku, ostatni żółnierz radziecki opuścił terytorium Rzeczypospolitej, oddalając widmo wojny.

W drodze do Środy Śląskiej chcieliśmy kontynuować wątek obecności wojsk radzieckich w Polsce, organizując projekcję filmu „Mała Moskwa” w autobusie. Niestety piękna, słoneczna pogoda uniemożliwiła oglądanie filmu.

W Środzie Śląskiej udaliśmy się do Muzeum Regionalnego. Niestety, ani makieta średniowiecznej zabudowy, ani ekspozycja skarbów piastowskich nie wzbudziła naszego zachwytu. Klasycznie zorganizowane gabloty muzealne wraz z niezbyt porywającym opowiadaniem pani przewodnik wywoływały nieodpartą pokusę opuszczenia budynku, co zresztą niebawem uczyniślismy.

W Środzie nie gościliśmy zbyt długo – kilka stosownych komunikatów i znów byliśmy w drodze do kolejnego miejsca. W Świdnicy, gdzie zatrzymaliśmy się na obiad, spotkaliśmy pierwsze czujki objazdu zagrnicznego, mimo, że do oficjalnego spotkania miało dojść dopiero kilka godzin później w Krzyżowej. Niemogący sobie darować opowiadania o historii i współczesności świdnickiej miejscowości dr Wóycicki zabrał nas jeszcze w objazd autobusem dookoła miasta. Po nim udaliśmy się w końcu do przedostatniego etapu naszego objazdu – Fundacji „Krzyżowa” dla Porozumienia Europejskiego znajdującego się na terenie byłego majątku rodziny von Moltke we wsi Krzyżowa.

Na miejsce trafiliśmy rychło na czas, gdyż tuż po naszym przyjeździe rozszalała się burza. Spotkanie obu objazdów – krajowego i zagranicznego, otworzył dyr. Malicki witając uczestników. Następnie gospodarz ośrodka – członek Zarządu Fundacji „Krzyżowa” – dr Wóycicki opowiedział o historii miejsca, w którym się znaleźliśmy: – „Nie wystarczy być miłym i sympatycznym, by uniknąć powtórzenia wielkiej tragedii II wojny światowej. Potrzebna jest ogromna praca intelektualna”.

Następnie kierownicy naukowi – Kazimierz Jurczak i Andrzej Buczyński, zrelacjonowali przebieg objazdów. Po krótkiej wymianie spostrzeżeń przez uczestników udaliśmy się na wspólną kolację.

Wieczór minął według trzech scenariuszy: obejrzenia meczu eliminacji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Polska – Gruzja (4:0!), wyprawą na okoliczne pola lub udziałem w projekcji filmu „Mała Moskwa” . W każdym z wypadków dzień zakończył się w późnych godzinach wieczornych…

Budynek GUS, d. siedziba sztabu armii radzieckiej

komunikat w Środzie Śląskiej

 

Krzyżowa – Wrocław, 14 czerwca 2015 r.

Z kompleksu Fundacji „Krzyżowa” uczestnicy obu objazdu wyruszyli punktualnie o godz. 9:00. Pośpiech był wskazany – o 10.30 mieliśmy zarezerwowane zwiedzanie Panoramy Racławickiej we Wrocławiu. Cykloramiczne przedstawienie starcia zbrojnego wojsk polskich, pod dowództwem naczelnika Tadeusza Kościuszki, z wojskami rosyjskimi było nader interesującym doświadczeniem. Po pół godzinie audiowizualnej podróży w czasie i przestrzeni byliśmy już w kolejnym miejscu – Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Tam oczekiwał już na nas przewodnik, który miał nie lada wyzwanie – w ciągu 45 minut dokonać przedstawienia muzealnych zbiorów. Ze swojego zadania historyk wywiązał się wzorowo – skupiając się na temacie objazdu przedstawił tę część ekspozycji obrazów, która korespondowała z tematami naszej wyprawy.

Po wizycie w Muzeum czekał nas już tylko ostatni punkt objazdu – wizyta w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich. O historii, zbiorach i współczesnych celach Ossolineum opowiedział dr Grzegorz Polak. Pasjonujący wykład porwał słuchaczy dostarczając w ciągu ponad godziny fascynującej wiedzy na temat tego zasłużonego dla polskiej kultury i sztuki instytutu.

Do poruszonych wykładem przedstawiciela Ossolineum studentów zwrócił się następnie dyr. Malicki oficjalnie kończąc naukowy objazd krajowy Anno domini 2015. – „To jest sprawdzone i wielokrotnie potwierdzone – objazd naukowy daje niepomiernie większe rezultaty aniżeli wykłady nawet w najlepszej jednostce naukowej” – powiedział Dyrektor, a nam – uczestnikom objazdu, trudno było się z tym nie zgodzić. Spakowani i gotowi do drogi pożegnaliśmy się zmuszając się, aby uświadomić sobie, że właśnie zakończony objazd staje się już tylko wspomnieniem…

W ostatnich słowach kronikarz chciałby podziękować organizatorom i uczestnikom objazdu za stworzenie treści do powyższego dziennika. Jeśli choćby w stopniu minimalnym udało się zachować cel Korniki – bycia „zwierciadłem przechadzającym się po gościńcu rzeczywistości”, w której każdy będzie mógł przejrzeć przeżyte w trakcie objazdu wydarzenia bez szkody dla własnych wspomnień – Autor uzna swoją pracę  za wartą poświęconego jej czasu.

 

Uczestnicy objazdu w Krzyżowej

Na dziedzińcu Ossolineum

Zakończenie objazdu naukowego w Ossolineum

 

 

Autor: Krzysztof Nieczypor – Studium Europy Wschodniej