Łukaszenka straszy wojną. Politolog: nie jest świadomy, że Białorusini sami chcą zmiany
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka zwrócił się w specjalnym wystąpieniu do parlamentu i narodu białoruskiego. Chwalił swoje rządy, „puszczał oko” w stronę Chin i Zachodu, jednocześnie strasząc destabilizacją na całym świecie. Zarzucił opozycji, że chce, aby Białoruś powróciła do lat 90 –tych, gdy w kraju panowała bieda i wysoka przestępczość. Mówił także o grupie około dwóch tysięcy studentów, którzy mieli pojechać uczyć się do Polski i jakoby po wybuchu epidemii koronawirusa poprosili o powrót na Białoruś. Apelował do ludzi, aby przed mającymi odbyć się 9. sierpnia wyborami prezydenckimi zachowali spokój i nie “rozhuśtywali sytuacji w kraju”.
Politolog Walery Karbalewicz zwraca uwagę na kilka elementów związanych z wygłoszonym na scenie Pałacu Republiki, przemówieniem. „W trakcie wystąpienia prezydenta nie było praktycznie oklasków” – zauważył. – „Jeśli chodzi o treść, to widziałem jakąś manichejską, czarno-białą wizję świata”.
Można by się spodziewać, że Łukaszenka zareaguje na narastające w kraju niezadowolenie, zaproponuje pewien program zmian rozczarowanej części społeczeństwa – mówi politolog, ale rzeczywistość okazała się odmienna . „Głównym przesłaniem było: zrobiłem wszystko dobrze, w kraju nie ma braków i problemów, a każdy, kto myśli inaczej, jest wrogiem, za którym stoją obce siły, z którymi łatwo zmierzy się armia i aparat państwowy”.
Politolog skomentował też jeden z najbardziej emocjonalnych fragmentów przemówienia Łukaszenki, w którym zaczął on piętnować artystów za to, że najpierw „ przed nim tańczyli ”, a teraz „ośmielają się go krytykować”: „Łukaszenka nie wyobraża sobie, że ludzie z własnej inicjatywy mogą myśleć źle o jego polityce. Jeżeli nagle zaczynają go krytykować, to znaczy, że są wrogo nastawieni i prostu nie mają sumienia”.
Z kolei inny politolog, Alaksandr Kłaskouski, uważa iż: Łukaszenka będzie walczył o swoją władzę brutalnie, „bez sentymentalizmu”. Świadczy o tym dawno zapomniane przez wielu, straszenie „latami dziewięćdziesiątymi”.
„Jego orędzie do narodu i parlamentu okazało się bardzo przewidywalne i w sumie banalne. Zamiast przekonującego obrazu przyszłości Białorusi, prezydent straszył” – pisze Kłaskouski.
„Granie na uczuciu strachu stało się rdzeniem tego wystąpienia, a jego głównym przesłaniem opinia, że zmiana władzy w kraju przyniesie katastrofę” – twierdzi analityk. – „Tak, Łukaszenka mówił też o pewnych perspektywach: zbudujemy mosty, fabryki, pobudzimy przyrost naturalny itp. Ale królowało pośrednie, a czasem bezpośrednie straszenie zarówno nomenklatury, funkcjonariuszy bezpieczeństwa, jak i zwykłych obywateli; myśl, która została im twardo przekazana: jeśli zmienicie prezydenta, to będzie źle dla wszystkich”.
Łukaszenka mówił dużo o polityce międzynarodowej, ale sytuację wokół Białorusi przedstawił w duchu teorii spiskowych, obszernie opisując wrogi, wykolejony świat, w którym Białoruś pozostaje oazą stabilności.
„W swoim przemówieniu Łukaszenka mobilizował urzędników, policję, wojsko, członków komisji wyborczych do obrony jego władzy. Mówił tak, jakby się bał, że w przypadku zmian nie podporządkują mu się urzędnicy i ludzie w mundurach. Aż wreszcie stwierdził: „Póki co nie ma otwartej wojny, nie strzelają. Jeszcze nie pociągnęli za spust. Ale próba zorganizowania masakry w centrum Mińska jest już oczywista. Przeciw Białorusinom rzucono miliardy, zmobilizowano najnowsze technologie”.
Władze nadal nie są świadomie, że sami Białorusini, a przynajmniej znaczna ich część, naprawdę chce zmian. Białorusini de facto zostali przedstawiani jako nierozsądne stado, spychane na destrukcyjną ścieżkę przez złowrogie siły zewnętrzne. W związku z tym obecny prezydent musi być gotowy walczyć o swoją władzę brutalnie, bez sentymentów” – konkluduje Kłaskouski.
Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan
Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium