Naukowy objazd studentów SEW 2019 – KRONIKA

14-06-19 Promocja 0 comment

Kronika Naukowego objazdu studentów SEW 2019

Studenci I roku magisterskich „Studiów Wschodnich” jak co roku wybrali się na kursowy Naukowy objazd studencki. W tym roku objazd odbywa się na Bałkanach. Trasa to: Belgrad – Novy Sad – Vukovar – Dakovo – Sarajewo – Mostar – Dubrownik – Herceg Novi – Koto – Szkodra – Durres – Tirana – Struga – Ochryda – Mavrovo – Tetovo – Skopje – Nisz – Belgrad.

Pełen plan objazdu dostępny tutaj : Objazd 2019 krok po kroku

Tegoroczna kadra objazdu to:

dr Rigels Halili – kierownik objazdu

dr David Kolbaia

płk Tadeusz Krząstek

prof. Andrzej Żbikowski

mgr Stanislav Belei – kronika

Zapraszamy do zapoznania się z foto-kroniką tegorocznego objazdu.


W historii Studium Europy Wschodniej to nowy rozdział. Od kilku lat gdy na Radzie Naukowej omawiana była trasa nowego objazdu naukowego zawsze wykładowcy postulowali- Bałkany. SEW zorganizował już ponad 20. objazdów. Odbyły się one kilka razy na Ukrainie, Białorusi, Mołdawii, Naddniestrzu, krajach bałtyckich, na Słowacji i w Czechach. Mamy wreszcie upragnione Bałkany. Trasa objazdu opracowana przez dr. Rigelsa Hallili zaczyna się w pięknej stolicy Serbii Belgradzie i prowadzi dalej przez; Serbie, Bośnię, Chorwację, Czarnogórę, Albanię, Macedonię. Kończy się 3 czerwca w Belgradzie. Wspaniałe koło zatoczymy w przepięknym regionie Europy, niezwykle bogatym w wiekowe zabytki wielu kultur starożytnych i nowożytnych. Bałkany to od wieków tygiel narodów, religii, teatr wielu krwawych wojen. Są też bardzo liczne odniesienia  do historii Polski, pamiątki związane z tradycjami polskimi. Wszystko to chcemy zobaczyć. Studenci już wykonali gigantyczną pracę. Przygotowali ponad 100 informacji o zabytkach, kilkadziesiąt referatów i komunikatów ukazujących dzieje Bałkanów, ich wielokulturowość, wspaniale dziedzictwo kultur i niestety wielu wojen, w tym zapoczątkowanych rozpadem Jugosławii w 1991 roku.

Wiedzę studentów wzbogacą dyplomaci Rzeczypospolitej Polskiej w ambasadach, którzy życzliwie zgodzili się przyjąć na spotkanie studentów u siebie. Od lat jest tradycją, że spotykamy się z polskimi dyplomatami w naszych placówkach, dyplomatami Misji OBWE. Każde spotkanie znacząco wzbogaca wiedzę jest wspaniałym i niezwykle wartościowym wykładem, który studenci pamiętają długo. To ważne bo wielu naszych absolwentów pełni służbę w kilkunastu krajach wschodnich , w ambasadach, konsulatach generalnych. Swój szlak i misję dyplomatyczną zaczynali od takich właśnie spotkań z naszymi ambasadorami  i konsulami podczas objazdów naukowych. Kierownictwo SEW UW przykłada do wymienionej formy edukacji wielkie znaczenie.

Weterani objazdów prof. A.Żbikowski i T.Krząstek zgodnie twierdzą, że jeszcze na objeżdzie zagranicznym nie jechali takim nowoczesnym i wygodnym autokarem. Nasz , der Mann” to prawdziwy smok  a Bata to mistrz kierownicy i bardzo sympatyczny Serb.

Objazd naukowy jest dla wykładowców i zwłaszcza studentów wspaniałą okazją żeby bliżej się poznać, zintegrować, spędzić pożytecznie ten czas ale również i na wesoło. Każdy wie, że nie jest to wycieczka ale objazd naukowy ciężka praca intelektualna  po kilka godzin dziennie dla wszystkich uczestników, bardzo duży wysiłek fizyczny. Godzimy się wszyscy na to w imię wyższej sprawy, wzbogacenia wiedzy, poznania regionu zaliczanego  do najpiękniejszych w Europie.

Z kronikarskiego obowiązku informujemy, że kierownikiem objazdu jest dr Rigels Hallili. Z grona wykładowców uczestniczą: prof. Andrzej Żbikowski, płk Tadeusz Krząstek, dr Dawid Kolbaia. Płk Krząstek będzie wspomagał zespól INFO dokumentowaniem fotograficznym objazdu- ma w tej dziedzinie bardzo duże doświadczenie.

Zapraszamy wszystkich internautów, którzy śledzą stronę SEW UW do odwiedzania jej regularnie przez kilka dni. Będziemy dla Was Koleżanki i Koledzy codziennie wysyłali relację, gdzie byliśmy, co zobaczyliśmy. Zawsze będzie bogaty i ciekawy serwis zdjęć. Bądźcie z nami.

Dzień 1

Rozpoczęliśmy  słoneczny poranek 23 maja 2019 roku wszyscy uczestnicy spotkali się na placu Nikoli Pasica w Belgradzie. Pierwszą przystanią miała być właśnie stolica Serbii. Po przywitaniu uczestników wyruszyliśmy w stronę trzech ważnych zabytków historycznych i zarazem kluczowych miejsc dla współczesnego życia politycznego w Serbii. Iryna Kyliushyk omówiła Stari Dvor (obecnie siedziby urzędu miasta Belgrad), jego dzieje i współczesne funkcje. Volodymyr Boiko przedstawił Novi Dvor (obecnie siedziba Prezydenta Republiki Serbii), jego historię i teraźniejszość. Zaś, Liudmyla Tereshenko dogłębnie omówiła nie tylko dzieje Skupštiny (Zgromadzenia Narodowego Republiki Serbii), ale także obecny system polityczny w państwie. W dalszej części przyszliśmy do zagadnień kulturalnych i religijnych. Przy pomniku Ivo Andricia obok muzeum jemu poświęconego, Marta Juśkiewicz przedstawiła komunikat o życiu i twórczości jedynego Noblisty z byłej Jugosławii. Całą grupą udaliśmy się następnie cerkwi Świętego Marka. Zbudowana na ruinach starszej drewnianej cerkwi stanowi ona istotne miejsce w życiu religijnym Serbów o czym opowiadała Alona Ivzhenko. Wart wspomnienia jest fakt że w tej cerkwi spaczyła m.in. Car Dušan, najważniejszy władca średniowiecznej Serbii.

Bardzo ważnym dla wszystkich nas, uczestników objazdu i w zgodzie z wieloletnią tradycją Studium Europy Wschodniej był kolejny punkt programu objazdu. Udaliśmy się na cmentarz Novo Groblje, gdzie, usłyszawszy wygłoszony przez Daryna Chyzhniak krótki komunikat o tym miejscu, miało miejsce bardzo wzruszająca dla nas ceremonia. W kwaterze Љ (Lj) tego cmentarza znajduje się British Military Cemetery WWII, gdzie m.in. spoczywa szesnastu polskich lotników poległych, niosąc pomoc powstańcom warszawskim w 1944 roku oraz jeden cichociemny. Ceremonię oddanie hołdu poległym poprowadził płk. Tadeusz Krząstek. Zapaliliśmy znicze z szarfą Studium Europy Wschodniej, a przy głównym pomniku złożyliśmy wieniec z szachownicą lotniczą – znakiem Sił Powietrznych RP. Wieniec ufundowało Stowarzyszenie Promocja- 77 WOSL Dęblin.

Następnym punktem programu była wizyta w Kuća Cveća (Dom kwiatów), części kompleksu Muzeum Historii Jugosławii. W tym miejscu spoczywa Josip Broz Tito, przywódca komunistycznej  Jugosławii. Po muzeum uczestników oprowadził kierownik objazdu dr Rigels Halili.

Po przerwie obiadowej udaliśmy się w Stare Miasto, prawdziwe serce życia miejskiego w Belgradzie. Hranush Petrosyan opowiadała o Trg Republike (Płac Republikański). Iryna Kyliuszyk przybliżyła postać Knjeza Mihajlo Obrenovicia i dzieje jego pomnika, ważnego miejsca na mapie stolicy Serbii. O Muzeum Narodowym i Teatrze Narodowym opowiadał nam Volodymyr Boiko. W dalszej części wybraliśmy się do ul. Skadarskiej, centralnej arterii Skadarliji. O dziejach i specyfice tego miejsca opowiadała Luiza Czelak. Ciekawą i tragiczną historię Čukur česmy przybliżyła nam Hranush Petrosyan.

O jedynym wciąż czynnym meczecie w Belgradzie mówiła Daryna Chyzhniak. Zaś, inny ważny zabytek i ślad dziedzictwa muzułmańskiego w Belgradzie, czyli Sejh Mustafino Turbe omówiła Hranush Petrosyan. Kontynuowała ona swoją opowieść przybliżając nam postać Rigasa Feraiosa przy pomniku tego bohatera na ulicę T. Kostiuszki. Kolejną ważną przystanią w naszej wędrówce po Belgradzie był Kalemegdan. Weronika Gac opowiadała nam o głównych belgradzkich pisarzach okresu międzywojennego. Mijając słynny pomnik „Francji w podzięce” oraz dawne wały obronne udaliśmy się w centralną część belgradzkiej twierdzy. Z widokiem na ujście Sawy do Dunaju Volodymyr Boiko opowiadał nam o Habsbursko-Osmańskiej rywalizacji i roli jaką w tych wydarzeniach odegrał Belgrad. Volodymyr przybliżył nam również dzieje słynnego pomnika „Pobednik”  autorstwa wybitnego rzeźbiarza Ivana Meštrovicia.

Dzieje soboru św. Michała Archanioła, kolejnej naszej przestani, przedstawiła Daryna Khyzhniak. Zwiedzając cerkiew niektórzy spośród nas mieli okazję uczestniczyć w toczącej się właśnie w tamtym momencie mszy świętej. O najstarszej wciąż działającej kawiarni w Belgradzie opowiedziała nam Iryna Kyliuszyk.

Ostatnią przystanią w naszej wędrówce była dawna siedziba Serbskiej Biblioteki Narodowej przy ulicy Kosančićev venac. Filip Jędrzejczyk w swoim wygłoszonym tam komunikacie przedstawił zagadnienia związane z polityką Wielkich Mocarstw wobec państw bałkańskich podczas Drugiej Wojny Światowej. Natomiast Mateusz Taras opowiedział o dramatycznych wydarzeniach z 6 kwietnia z 1941 roku, kiedy siły Luftwaffe zbombardowały Belgrad. Swoistym momentem koronacyjnym dnia było przypadkowe spotkanie w tym miejscu z Panem Momcilo Pavlovićem, świadkiem tych wydarzeń. Ośmioletni wówczas Momcilo widział na własne oczy koszmar tego dnia. Jego wspomnienia i opowieści zrobiły na nas ogromne wrażenia. Pożegnaliśmy się z wielkim żalem, że nasza rozmowa trwała tak krótko. Objazd jednak trwa dalej. Kolejny przystanek: Novi Sad..

Dzień 2

Rano, drugiego dnia wyruszyliśmy z hotelu do centrum Nowego Sadu, gdzie na samym początku  obejrzeliśmy tylko z zewnątrz Synagogę Wielką, obecnie odbywają się w niej tylko koncerty muzyczne. Na ścianie czołowej znajdują się tablice w trzech językach upamiętniające masową deportacje Żydów z Novego Sadu dokonaną 26 kwietnia 1944 roku. Następnie, uczestnicy objazdu udali się do swoistego serca miasta, czyli Placu Wolności. W pierwszym wygłoszonym tam komunikacie Marta Juśkiewicz omówiła dzieje i architekturę kościoła katolickiego im. Maryi. Choć bywa często nazywany katedrą, nigdy nią nie był i nie jest. O życiu i działalności Svetozara Miletica, kluczowej postaci życia kulturalnego w Novym Sadzie, opowiadała Alesia Rachankova. W tym samym czasie dołączył do nas doktor Borys Stojkovski, wykładowca Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu w Nowym Sadzie. Jako specjalista od dziejów serbskich epoki średniowiecza oraz dziejów prawosławia współuczestniczył on w pierwszej i drugiej części panelu dyskusyjnego poświęconego dziejom prawosławia na Bałkanach. Pierwszą sesją  panelu była wizyta w soborze Świętego Jerzego. Daryna Chyzhniak wygłosiła komunikat o dziejach  cerkwi. Tak się złożyło, że w dniu naszej wizyty w Novym Sadzie obchodzono uroczyście  Święto Św. Cyryla i Metodego, patronów prawosławia. Z tej okazji, niektórzy spośród nas wzięli udział w liturgii, która była odprawiana w soborze właśnie wtedy, kiedy my tam byliśmy. Chowając głowy w długich chustach zgodnie  z zasadami religii i powagą chwili, nasze studentki zmieniły się do niepoznania,.

W drodze do miejsca kolejnego naszego spotkania zrobiliśmy bardzo przyjemną przerwę, słuchając  komunikatu Olhi Khmyz o Vladičanskim Dvorze, przepięknym przykładzie miejskiej architektury  w Nowym Sadzie. Bardzo interesujące okazało się spotkanie i dyskusja w siedzibie redakcji Radia Prawosławnego Nowego Sadu. Udaliśmy się tam na zaproszenie dyrekcji, którą reprezentował ojciec Aleksander. Przywitano nas kawą, napojami ciepłymi i nawet kropelką rakii. Wywiązała się dyskusja o ważnych sprawach współczesnego prawosławia. Zapoczątkowały ją rozważania panelistów o  roli cerkwi w historii i życiu społeczno-politycznym Serbii. Kolejny wątek dyskusji dotyczył problemu Tomosu na Ukrainie. Pojawiły się rozbieżne oceny, niektórzy uczestnicy bronili prawa do suwerenności Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, oraz do wyjścia z podporządkowania Patriarchatu Moskiewskiego. Ojciec Aleksander i dr Stojkovski wyrazili stanowisko, że wybór ten był niezgodny z drogą kanoniczną, a zatem Serbska Cerkiew Prawosławna nie mogła uznać aktu Tomosu. Argumentowali oni że Tomos osłabi siły i jedność Prawosławia. Dr Kolbaia porównał problem Tomosu do sytuacji religijnej w Abchazji i Osetii Południowej, dwóch prowincjach gruzińskich zajętych przez separatystów. Dalsza część dyskusji przebiegła pod znakiem omówienia sytuacji prawosławnych Serbów w Kosowie. Ojciec Aleksander ocenił ich położenie jako bardzo złe. Podkreślił brak ich swobód religijnych i dostępu do cerkwi, które zostały zniszczone podczas wojny w Kosowie. Dr Halili, który na tym spotkaniu pełnił także funkcję tłumacza, z tego właśnie powodu wstrzymał się od głosu. Spotkanie z ojcem Aleksandrem i dr Stojkovskim było niezwykle ciekawą formą wykładu akademickiego, wykraczającą poza standardy naszego codziennego życia akademickiego. Pożegnaliśmy się z naszymi gospodarzami w bardzo serdecznej atmosferze.

Kolejną przystanią podczas naszej wędrówki w Novym Sadzie była twierdza Petrovaradin. Twierdza robi ogromne wrażenie. Gdy szliśmy mostem na Dunaju przed naszymi oczami ukazała się w całej swojej okazałości jej panorama od strony rzeki i narys umocnień. Już na pierwszej rzut oka widać było, że nienadaremnie nosi ona nazwę Gibraltaru nad Dunajem. System fortyfikacji wskazuje że twierdza była budowana i umacniana przez Rzymian, Turków i przede wszystkim przez Austriaków. Potwierdziła to w czasie swojego komunikatu Klara Kołodziejska. A jeszcze bardziej pokazała to Oksana Pestrykova w swoim brawurowo wygłoszonym komunikacie o dziedzictwie Austro-Węgier w Wojwodinie. Na tarasie , z którego rozciągał się przepiękny widok na dolinę Dunaju, bardzo interesujący referat na temat składu etnicznego Wojwodiny wygłosiła Marta Juśkiewicz. Uporządkował on naszą wiedzę na temat mozaiki narodowościowej w ujęciu historycznym mieszkańców Wojwodiny.

Niezwykle ciekawą częścią dnia był wyjazd do Sremski Karlovci. Rozpoczęliśmy tamtejszą wędrówkę od omówienia historii i wystroju Soboru Św. Mikołaja, prawosławnej świątyni dominującej w centrum miasta, pełniącej również rolę siedziby prawosławnego metropolity. W dalszym ciągu czekała na nas wielka niespodzianka. Dr Halili zaprowadził nas do domu z tablicą upamiętniająca pobyt w mieście barona gen.. Wrangla. Okazało się, że mieszkał tam przez cztery lata i dowodził 10. tysięcznym korpusem byłej  Białej Armii, składającym się z samych oficerów. Następnie byliśmy pod Kaplicą Pokoju pod wyzwaniem Marii wzniesioną na miejscu, gdzie negocjowano i podpisano Traktat w Karłowicach. Niespodziewanie wywiązała się tam niezwykle ciekawa dyskusja dotycząca historii Podola, oraz szerzej ujętych procesów narodotwórczych w Europe Środkowej i na Bałkanach. Po długim marszu pod koniec dnia udaliśmy się do klasztoru Krušedol, gdzie na ostatnią sesję panelu o Prawosławiu ponownie dołączył do nas dr Stojkovski. Tetiana Mosiichuk wygłosiła bardzo ciekawy referat o 17 prawosławnych klasztorach rozłożonych na zboczach Fruška Gora. Rozmowy i dyskusje zakończyła wspólna wizyta w przepięknej cerkwi znajdującej się w dziedzińcu klasztoru.  Spoczywają w niej dwaj królowie serbscy i dwóch patriarchów. Podążając bardzo malowniczą drogą przez masyw Fruška Gora, wróciliśmy do hotelu. Z pewnością jutro czekają na nas nowe wrażenia. Zapowiada się długa trasa i pokonanie dwóch granic: serbsko- chorwackiej i chorwacko- bośniackiej.

Zespół  INFO Objazdu.

Dzień 3

Na początku trzeciego dnia wyruszyliśmy z Nowego Sadu do Vukovaru, mijając po drodze wiele malowniczo położonych wiosek i miasteczek wchodniej Slavonii. Opowiadał o nich w swoim komunikacie Bogdan Mukha, omawiając dzieje miasta Sremski Karlovci, oraz szerzej Banatu i Bački.

Pierwszym przystankiem w Vukovarze była znany symbol tego miasta, czyli Wieża Wodna. Weronika Gac opowiadała o historii tego obiektu, roli, jaką on odegrał w czasie oblężenia miasta w 1991 roku, oraz otaczającej go dzisiejszej symbolice. Mieliśmy okazję sami zobaczyć, na jakim etapie toczą się pracę rekonstrukcyjne nad słynną wieżą. W drodze do kolejnego przystanku, zatrzymaliśmy się na krótko przy cmentarzu Ovčara, gdzie spoczywają bułgarscy żołnierze, którzy polegli tu w czasie drugiej wojny światowej oraz cywilne ofiary masakry, jakiej dokonały po zdobyciu Vukovaru  siły serbskie pod koniec 1991 roku. Memoriał robi wrażenie, ale jeszcze większe wrażenie zrobiło na nas inne miejsce pamięci o tych wydarzeniach, czyli Centrum Pamięci Wojny Ojczyźnianej. Pułkownik Tadeusz Krząstek oprowadził nas po tym dość sporym obiekcie wojskowym, opowiadając o roli i funkcjach militarnych wyeksponowanych tam różnych rodzajach broni i sprzętu wojskowego. Ciekawą niespodzianką była wizyta na usytuowanym nieopodal cmentarzu żydowskim w Vukovarze. Cmentarz był porośnięty wysoką trawą, ale było widać gołym okiem, że dom pogrzebowy wymaga gruntowego remontu.

W dalszej części wybraliśmy się na piechotę po starym Vukovarze. Zatrzymaliśmy się przy tzw. Bećarskim Kryžu, gdzie Arkadii Tkachuk opowiedział o tym pierwszym publicznie wystawionym krzyżu w Vukovarze. Dał on nazwę całej dzielnicy, ale bardzo ciekawa jest również legenda, iż właśnie przy nim spotykali się vukovarscy kawalerowie. Udaliśmy się następnie do centrum miasta, gdzie zatrzymaliśmy się przy pięknie odnowionym budynku Grand Hotel. Jak opowiedziała nam Anna Kostrzewska, przez pewien czas budynek ten służył także jako dom Związków Zawodowych i z tego powodu jest ona znany także ze swojej drugiej nazwy: Radnički Dom. Ostatnim zabytkiem, który zwiedziliśmy w Vukovarze był dom rodziny Eltz. Powstały przez prawie 150 lat, by zostać prawię doszczętnie zniszczony w czasie oblężenia Vukovaru, obecnie ten pięknie odnowiony budynek króluje nad Dunajem mieszcząc w sobie muzeum miasta Vukovar. W Vukowarze widzieliśmy ciekawą wystawę nowoczesnego sprzętu wojskowego Armii Chorwackiej, glownie produkcji amerykańskiej i niemieckiej.

Po krótkim obiedzie w Vukovarze ruszyliśmy do Ðakova. W miejscowości Bačka Palanka przekroczyliśmy granicę serbsko-chorwacką. Przekonaliśmy się w tym miejscu, że cenimy bardzo brak roamingu na terenie Unii Europejskiej. Dalszą podróż umilił nam referat Bogdana Mukhy. Przedstawił on dzieje iliryzmu i jugosłowianizmu, a w związku z tym postać Josipa Juraja Strossmayera. Katedra Św. Piotra w Ðakovie robi imponujące wrażenie. O dziejach tej świątyni opowiedziała nam Olha Khmyz. Siedem ołtarzy, dwie wierze o wysokości 84 metry, kopuła wysoka o 59 metrów, oraz piękne freski malowane przez 12 lat, to wszystko sprawia że dzieło biskupa Strossmayer budzi zachwyt. Po krótkiej przerwie kawie i lodach w kawiarniach usytuowanych na ulicy Jana Pawła II wyruszyliśmy do Sarajewa. Granicę chorwacko-bośniacką przekroczyliśmy w Slavonskim Brodzie. W autobusie wysłuchaliśmy szereg referatów. Arkadii Tkachuk wygłosił referat o dziejach średniowiecznego państwa Serbskiego. Oksana Pestrykova z kolei przedstawiła nam dzieje ukształtowania i rozwoju chorwackiej tradycji państwowej. Volodymyr Boiko wygłosił referat o podbojach Osmanów w Azji Mniejszej i na Bałkanach, oraz o powstaniu Imperium Osmańskiego. Rywalizacja Habsbursko-Osmańska w XVII i XVIII w. była przedmiotem referatu Anastasiyi Meziny. Klara Kołodziejska wzbogaciła naszą wiedzę o Imperium Osmańskim bardzo ciekawym referatem o życiu codziennym w tym państwie w wiekach XVII i XVIII. Dalsza droga do Sarajeva przebiegła pod znakiem rozmów, dyskusji, oraz opowieści o pierwszych wrażeniach z pobytu w Bośni i Hercegowinie.

W regionach nadgranicznych  w Chorwacji i Bośni widzieliśmy bardzo dużo domów z ogłoszeniami ,, se prodaje”. Potwierdza to wielką emigrację z obu krajów młodych ludzi .Bardzo liczne były ślady wojny z lat 1992-1995, zwłaszcza po stronie Bośni. Dziesiątki zrujnowanych działaniami wojennymi domów stoją zarówno w wioskach jak i miastach. W większych miastach pobudowano nowoczesne centra handlowe, piękne hotele. W wielu miejscach jechaliśmy nowoczesnymi drogami, liczącymi po kilkaset metrów tunelami. Wszystko to świadczy, że Bośnia dźwiga się z powojennych ruin. Sarajewo przywitało nas już w nocy tęczą tysięcy świateł, zupełnie jak w znanych stolicach krajów Europy Zachodniej czy Środkowej. Byliśmy tym mile zaskoczeni wszyscy.

Dzień 4

Ponownie jak w poprzednich dniach, czyli o godzinie 9:00, wyruszyliśmy z hotelu Saraj ,  w Sarajewie  podążając wzdłuż rzeki Miljački. Naszym pierwszym przystankiem był Sarajewski Ratusz. Komunikat o tym zabytku wygłosiła Mariana Panchyshyn. Budynek ten pełnił różne funkcje publiczne, ale bodaj najbardziej znany był jako Biblioteka Narodowa do momentu spalenia 28 sierpnia 1992 roku. Odnowiony obecnie prezentuje świetny przykład stylu neo-mauretańskiego. Na przeciwko niego po drugiej stronie rzeki znajduje się inny cenny zabytek, który omówiliśmy w tym miejscu, czyli Inat Kuća. Jak opowiadała nam Alona Yarmolenka, dom ten ma bardzo ciekawą historię, gdyż trzy razy zmienił położenie, a dziś stanowi bardzo malowniczo położoną restaurację. Dalej, przechodząc wzdłuż rzeki, udaliśmy się do kolejnego zabytku, czyli do Careva Džamija. Komunikat o dziejach wymienionego miejsca zaprezentowała Mariana Panchyshyn. Parędziesiąt metrów dalej znajduje się kościół franciszkanów. Weszliśmy do niego na krótko przed poranną mszą i było to bardzo ciekawa niespodzianka. Ponownie przeszliśmy na drugą stronę Miljački przez Łaciński most. I tak trafiliśmy na miejsce gdzie młody Serb Gavrilo Princip 28 czerwca 1914 roku dokonał zamachu na arcyksięcia Austro-Węgier Franciszka Franza Ferdynanda i jego żonę Zofię. Właśnie w tym miejscu Mateusz Taras wygłosił komunikat o  przebiegu zamachu i jego konsekwencjach. Weszliśmy potem do dzielnicy Baščaršia. Pierwszym przystankiem w tej części naszej wędrówki po Sarajewie był Bazar Brusa Bezistan. W tym miejscu Alona Ivzhenko wygłosiła komunikat o dziejach Baščaršija, natomiast Dariusz Bilski opowiedział o dziejach samego Bazaru. W dalszej części, przeszliśmy do Gazi Husrevbeg džamija. O tej najważniejszej świątyni w sercu Sarajewa wygłosiła komunikat Mariana Panchyshyn. W skupieniu weszliśmy do środka, szanując modlące się tam osoby. Trwa miesiąc postu Ramadan, a to nadało temu doświadczeniu szczególny wymiar. Na dziedzińcu meczetu komunikat o innym zabytku, czyli Sahat Kuli, wygłosiła ponownie Mariana Panchyshyn. Był to jedyny zegar miejski mierzący czas systemem księżycowym. Następnie udaliśmy się do dwóch świątyń żydowskich. Zwiedziliśmy jedną z nich, czyli Stary Hram, w którym oprócz bożnicy znajduje się również Muzeum Żydów Sarajewskich. Wprowadziła nas do niego bardzo miła pani kustosz, a samo muzeum zrobiło na nas wrażenie. W dalszej części przesunęliśmy się do meczetu Baščaršija, o którym opowiedziała nam Alona Ivzhenko. Rozeszliśmy się na przerwę obiadową. Niektórzy jednak udali się na ambasady RP w Sarajewie, by zagłosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Tym samym z chęcią spełniliśmy nasz obowiązek obywatelski.

W drugiej części dnia, po obiedzie, udaliśmy się na zachodnią część Baščaršiji. Filip Jędrzejczyk opowiedział nam o meczecie Ferhadija. Parę metrów dalej Marta Juszkiewicz opowiedziała i oprowadziła nas po Katedrze Serca Jezusowego. Od 30 kwietnia 2014 roku przed kościołem stoi pomnik Jana Pawła II, który podczas swojej pielgrzymki do Bośni i Hercegowiny w kwietniu 1997 roku odprawił tu mszę świętą. Istotnym doświadczeniem dla nas okazało się zwiedzanie Muzeum zbrodni przeciwko ludzkości i ludobójstwa. Mieliśmy okazję poznać z bliska wojenne losy oblężonych Sarajewian. Ostatnim zabytkiem w tej części miasta był Sobór Narodzenia Matki Bożej.   Mijając Nową Synagogę Aszkenazyjską oraz park miejski At Mejdan, udaliśmy się do Inat kuća. Najpierw zwiedziliśmy ten zabytek, a następnie spotkaliśmy się z prof. Sanjinem Kodriciem, wykładowcą Wydziału Filologicznego Uniwersytetu w Sarajewie. Tym samym rozpoczął się drugi panel dyskusyjny zorganizowany w ramach naszego objazdu, poświęcony dziejom i współczesności w Bośni i Hercegowinie oraz na Bałkanach. Wywiązała się bardzo ciekawa rozmowa, która miejscami przybierała postać dyskusji. Prof. Kodrić tłumaczył nam, co oznacza bycie muzułmaninem w Bośni i Hercegowinie, odnosząc się poniekąd do własnych doświadczeń jako Bośniaka, intelektualisty i  uczonego obywatela kraju. Słuchaliśmy w skupieniu i choć chcieliśmy, żeby rozmowa trwała dłuż4ej, musieliśmy wybrać się w dalszą drogę. Hercegowina i Mostar przywitały nas sążnistym deszczem.

Dzień 5

Jesteśmy prawie na półmetku. Mimo sążnistego deszczu udaliśmy się do starego miasta w Mostarze. Oczywiście dla wszystkich, którzy witają się z przepięknym i wiekowym miastem  jest Stary Most. Jednak na samym początku zwiedziliśmy Stary Hammam, o którym opowiedziała nam Anna Kostrzewska. Dopiero potem udaliśmy się do Starego Mostu. Weronika Gac wygłosiła komunikat   o jego historii. Opowiadała  Stojąc na szczycie mostu dosłownie można poczuć radości i smutek jakie go otaczają. Idąc ulicami starego miasta doszliśmy się do meczetu Koski Mehmed-pašina. Na dziedzińcu przed meczetem Alena Yarmolenko wygłosiła komunikat o jego dziejach oraz miejsca w historii Mostaru. Ponownie przeszliśmy przez Neretwę i udaliśmy się do klasztoru franciszkanów. Tetiana Pustova przedstawiła dzieje zakonu w tym mieście. Mostar to miasto wielu kultur i religii. Jeżeli mówimy o bałkańskim tyglu kultur , narodów i religii to Mostar jest tego najlepszym przykładem. Widać jednak ,że meczetów jest coraz więcej. Mostar ma wiele jeszcze nie zabliźnionych ran z wojny w latach 1992-1995. Często można spotkać zniszczone domy i budynki użyteczności publicznej. Widać ślady po pociskach  karabinowych. Mimo tego jest przepiękny. Wydaje się ,że sam bóg stworzył go dla ludzi. Żeby go bliżej poznać, zachwycić się jego pięknem trzeba kilku godzin. Trzeba będzie tu jeszcze raz kiedyś przyjechać i na spokojnie pospacerować urokliwymi uliczkami starego miasta. Padający ciągle deszcz nie zepsuł naszych dobrych nastrojów.  Kolejnym przystankiem naszej podróży było Međżugorie. Czas nas naglił niemniej niektórzy z nas mieli możliwość doświadczyć obecność duchową w tym miejscu.  Byliśmy w cudownym miejscu Objawienia Matki Boskiej , do  którego zdążają pielgrzymki wiernych z całego świata.  Pamiątkowe fotografie będą  w przyszłości cenna pamiątką z objazdu.

Wyruszyliśmy stamtąd do miasta Počitelj. To przepiękne miasteczko zawiera jeden z najlepiej zachowanych zespołów urbanistycznych z okresu panowania osmańskiego. Klara Kołodziejska opowiadała nam o  jednym z najważniejszych zabytków tego miasta, Sahat Kuli. Następnie wdrapaliśmy się na  potężną twierdzę  by podziwiać jej założenie urbanistyczne i z  bardzo wysokiej wieży przepiękny widok doliny Neretwy.  Aż trudno  uwierzyć, że Turcy potrafili wznieść twierdzę i cały system umocnień , murów obronnych w tak niedostępny miejscu.. Koło twierdzy postawiono pomnik chorwackim bohaterom z wojny w 192 roku.

Kolejną atrakcją była możliwość skosztowanie burka wypiekanego w saču, czyli tradycyjną metodą stosowaną w Bośni, Albanii i innych krajach bałkańskich. Krętymi drogami Hercegowiny i często w  ulewnym deszczu dojechaliśmy do Trebinje. Odwiedziliśmy tam również kompleks starego miasta. Miasto jest ciekawe , choć rzadko zwiedzane przez turystów.  Może oferować interesujące atrakcje, jak na przykład otoczony murami Stari Grad nad rzeką Trebišnjica. Niedaleko od Trebinja przekroczyliśmy granicę bośniacko-czarnogórską, a naszym oczom ukazała się panorama Herceg Nov. Pożegnaliśmy unijny system opłat telefonii komórkowej i połączeń internetowych. Kolejny raz trzeba było zmienić walutę na euro. Czekają na nas dalsze wrażenia.

Dzień 6

Dzień szósty naszego objazdu spędziliśmy w całości w Dubrowniku. Ruszyliśmy rano z Herceg Novi a po drodze wysłuchaliśmy dwóch komunikatów. Natalia Yefimenko nakreśliła dzieje miasta-państwa Raguza, a zaś Alesia Rachankova opowiedziała o Dubrowniku i jego miejscu w życiu kulturalnym w Dalmacji. Stare miasto w Dubrowniku uderza bogactwem zabytków. Nasza trasa wiodła przez Vrata od Ploča i Tvrđava Asimon, a następnie klasztor dominikanów, zatrzymaliśmy się na dłużej przy Zvoniku gdzie omówiliśmy także pałac Sponza oraz kościół pw. Św. Błażeja, patrona miasta Dubrownik. Udaliśmy się do Starej Synagogi (sefardyjskiej), której jednak nie udało nam się zobaczyć w całości ze względu na natłok turystów. Następnym naszym przystankiem był Knežev Dvor, czyli Pałac Rektorów. Znajdujący się obok ratusz miejski (stary) uderza bogactwem ozdób. Kolejną przystanią był kościół jezuicki pw. Św. Ignacego Loyoli. Ivan Gundulić należy do czołowych pisarzy literatury dubrownickiej. Musieliśmy się zatrzymać przy jego pomniku. W pobliżu znajdują się jedyne w Dubrowniku meczet (medis) oraz cerkiew prawosławna pw. Św. Zwiastowania. Zakończyliśmy naszą wędrówkę po starym mieście Dubrowniku przy dwóch najbardziej znanych zabytkach: fontannie Onufriewa (wielka) oraz znajdującego się obok klasztoru franciszkanów. Rozeszliśmy się na obiad. Po przerwie obiadowej spotkaliśmy się w sali numer 5 siedziby International University Centre Dubrovnik. Tam miał miejsce trzeci panel naszego objazdu pt. „Katolicyzm na Bałkanach – historia, kultura, polityka”. Podczas niego wysłuchaliśmy dwóch referatów. Pierwszy, wygłoszony przez Darynę Khyzhniak, dotyczył dziejów niezależnego państwa Chorwackiego na terenie Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny. Daryna skupiła się na organizacji terytorialnej i wojskowej, polityce prowadzonej przez rządzących wobec innych grup etnicznych. na zbrodniach przeciwko ludności cywilnej oraz na stosunku kościoła katolickiego, cerkwi prawosławnej i wspólnoty muzułmańskiej do reżymu Ustaszy. Kolejny referat dotyczył wydarzeń w Chorwacji po upadku komunizmu i powstaniu współczesnego państwa chorwackiego. Marianna Panchyshyn, która wygłosiła ten referat, wskazała na specyfikę chorwackiej transformacji ustrojowej, budowie państwowości, organizacji życia społeczno-politycznego, oraz na proces przyłączenia Chorwacji do NATO i Unii Europejskiej. Jak zwykle wywiązała się dyskusja. W jej trakcie do objazdu dołączyło dwoje uczestników dyrektor Jan Malicki oraz sekretarz organizacyjny SEW, Aleksandra Gryźlak. Po zakończeniu panelu wróciliśmy do Herceg Novi. Znowu musieliśmy pokonać dwie granice co zajęło kilkadziesiąt minut.

Dubrownik to prawdziwa perła nad Adriatykiem. Przecudne widoki morza, starówki, wspaniałe kilku wiekowe zabytki wielu kultur zostaną nam wszystkim na zawsze w pamięci. Tylko dla tego objazdu, dla tych wspaniałości warto było podjąć studia magisterskie w SEW UW, który konsekwentnie od lat organizuje  objazdy naukowe dla swoich studentów. Jest jedną z nielicznych uczelni przykładających taką wielką wagę do wymienionej, niezwykle atrakcyjnej formy edukacji.

Dzień 7

Wyruszyliśmy z Herceg Novi wzdłuż wybrzeża Boki Kotorskiej. To bardzo malownicza droga. Naszym pierwszym przystankiem było czarnogórskie miasto Kotor,  kolejna perła architektury na Bałkanach. Góruje nad nim potężna twierdza i wysuniętymi murami obronnymi. Aż trudno uwierzyć ,że na takich pionowych skałach Rzymianie a później Turcy budowali mury kilkudziesięciometrowej wysokości, baszty i inne umocnienia. Przed twierdzą znajduje się przepiękna zatoka z portem , do którego zawijają promy i statki wycieczkowe. Widzieliśmy taką nowoczesną, wielką jednostkę po drodze,  która płynęła do Kotoru.

 Weszliśmy do starego miasta przez bramę Vrata od Mora. O tym zabytku opowiadał nam Filip Jędrzejczyk. Tuż za grubymi murami znajduje się Trg of Oružja, którego dzieje przybliżyła nam Marta Juśkiewicz. Następnie przez kręte kotorskie ulice udaliśmy się do cerkwi Sveti Nikola. O tym zabytku opowiedział nam Arkadii Tkachuk. Kilkaset metrów dalej usytuowany jest kościół pw. Św. Trifuna, patrona miasta. Ten piękny budynek góruje nad bardzo malowniczym placem i stanowi chlubę architektury miejskiej w Kotorze. Spacer po starym mieście i ulicami Kotoru przyniósł wiele wrażeń i radości.  Kotor to kurort dla malarzy. Na starówce prezentują oni dziesiątki pejzaży urokliwego miasta, wielu perełek architektonicznych zaliczanych do światowego dziedzictwa kultury. To cudowne miejsce urzeka od wieków wspaniałym krajobrazem  Dlatego wszyscy namiętnie robili zdjęcia. Po tym ruszyliśmy w dalszą drogę. Oprócz przepięknych widoków, dodatkowo jazdę umiliły nam dwa komunikaty wygłoszone przez Anną Kostrzewską. Pierwszy dotyczył dziejów mniejszości polskiej w byłej Jugosławii, zaś drugi omawiał udział Polaków w jugosłowiańskim ruchu oporu podczas drugiej wojny światowej.

 Ciekawym doświadczeniem było kilkogodzinne zwiedzanie miasta Uljcin. Po prawie godzinnej jeździe drogą  znajdującą się w budowie przywitała nas granica Czarnogórsko-Albańska. Z doświadczenia innych objazdów wynika, że na punktach granicznych bywają trudności. Tak było i tym razem. Żałowaliśmy bardzo, że z powodu opóźnienia przy przekroczeniu granicy nie zdążyliśmy wejść na szkoderską  twierdzę Rozafald przed jej zamknięciem. Panuje ona majestatycznie nad cudowną doliną rzeki Buny i drogi w kierunku Durres. Wybraliśmy się zatem w dalszą drogę. Mijaliśmy po kolei albańskie miasta w drodze z północy na południe, ale naszym celem był Durres. Dotarliśmy do celu bardzo późnym wieczorem. Po drodze posłuchaliśmy pierwszego referatu poświęconego sprawom albańskim. Iryna Kyliushyk omówiła drogę transformacji ustrojowej Albanii po 1991 roku, uwarunkowania wewnętrzne i międzynarodowe, oraz drogę albańskiej integracji do NATO i UE. W Durres przywitał nas piękny hotel ze smaczną kolacją, nawet z lodami. Bardzo gościnnie zostaliśmy przyjęci.

Dzień 8

Z Durres udaliśmy się malownicza drogą do  stolicy Albanii wiekowej Tirany. Pierwszym i być może najważniejszym punktem w naszym planie tego dnia było spotkanie z  Jego Ekscelencją Ambasadorem RP w Tiranie Karolem Bachurą. Przyjął studentów bardzo serdecznie i życzliwie. Chociaż Ambasada ma bardzom ograniczone możliwości recepcyjne nie było ze strony Ambasadora żadnych narzekań, że się nie zmieścimy, nie ma czasu, jest ciężko zajęty i zapracowany. Ambasador od pierwszych chwil okazał się dyplomatą z sercem , dyplomatą z powołania służącym ludziom , swoim młodym rodakom, Dało się od razu zauważyć i wyczuć, ze jest to dyplomata, który pracę w ambasadzie traktuje jako misję o szczególnej randze moralnej, nie  jak pańszczyznę, którą musi odrobić z musu. Niestety  spotkaliśmy się podczas tego objazdu z reakcja innych urzędników reprezentujących RP, o których nawet nie chcemy wspominać bo nie warto.

 Spotkanie odbyło się w bardzo ciepłej atmosferze. Pan Ambasador Bachura przedstawił bardzo żywo  i przystępnie bieżące problemy nie tylko w Albanii, ale szerzej, na całych Bałkanach Zachodnich. Zostaliśmy poinformowani o bogatej i znaczącej działalności pana Ambasadora i innych pracowników naszej placówki w Tiranie, na polu kultury, spraw społecznych i ekonomicznych. Niezwykle ciekawe były informacje o tradycjach i dziedzictwie budynku ambasady. Jak się okazało ambasada mieści się w nim około 90. lat. Oczywiście nie zabrakło pytań ze strony studentów. Dotyczyły one kwestii bezpieczeństwa w Albanii i regionie, omówienia najważniejszych procesów politycznych i sił wpływających na region Bałkanów Zachodnich, a także warsztatu pracy dyplomaty. Ambasador był niezwykle cierpliwy, życzliwy, wyrozumiały wobec studentów. Okazał się Dyplomatą bardzo kulturalnym. Nasi fotografowie wykonali wspólne z Panem Ambasadorem zdjęcie grupowe. Byliśmy zaproszeni na kawę, ciastka , przy których trwała jeszcze dyskusja. Po wyjściu z ambasady obejrzeliśmy tablice poświęconą pierwszemu premierowi suwerennej Polski Tadeuszowi Mazowieckiemu, która usytuowana jest przy samej ambasadzie od strony ulicy. Pan Ambasador podarował wykładowcom narodowe albańskie białe czapeczki. Dyrektor i wykładowcy prezentowali je już na głowach w Tiranie i w autokarze podczas drogi do Strugi w Macedonii.  Wyglądali zabawnie.

Po zakończeniu tego niezwykle ciekawego spotkania uczestnicy pod kierownictwem tym razem płk. Tadeusza Krząstka  udali się  do Muzeum Liści, który znajduje się w siedzibie byłej policji politycznej Albanii (Sigurimi). Muzeum to oferuje swoisty wgląd w samo sedno represji reżymu Envera Hodży, czyli opisuje techniki podsłuchiwania i śledzenia. Uczestnicy mieli okazję zobaczyć oryginalne dokumenty, przeczytać rozkazy wydane przez organa państwowe, zrozumieć strukturę tajnej policji, a nawet dotykać i samemu sprawdzić aparaturę używaną przez Sigurimi, jak np. kamery, mikrofony, dyktafony, itd. Następnie, udaliśmy się do pomnika Skanderbega, albańskiego przywódcy i bohatera narodowego, dominującego nad placem noszącym jego imię. To prawdziwe serce Tirany. Sam pomnik został odsłonięty w 1968 roku, zaś jego autorem był wybitny albański rzeźbiarz Odhise Paskali. Na przerwę obiadową udaliśmy się do starego rynku, gdzie spróbowaliśmy lokalne potrawy. O godzinie 17 wyruszyliśmy do miasta Struga, które jest położone nad jeziorem Ochrydzkim w Macedonii Północnej.  Jechaliśmy w strugach potężnej ulewy krętymi górskimi drogami. Góry jak wielkie pionowe ściany mieliśmy po obu stronach drogi . Cały czas intensywnie pracowaliśmy. Wygłaszane były referaty i komunikaty. Aktywnie w dyskusji brał udział Pan Dyrektor Malicki i nasi wykładowcy. Na granicy z Macedonią Północną staliśmy w kolejce na odprawę paszportowa. W tym czasie w naszym autokarze odbywał się koncert Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego. Pułkownik odtwarzał i sam też śpiewał pieśni wojskowe, patriotyczne. Była: ,, wojenko, wojenko”,  ,, przybyli ulani pod okienko”,  ,,ulani , ulani” i kilka jeszcze innych. Niestety  młodzież nie zna tych piosenek, które jeszcze tak niedawno śpiewały wszystkie dzieci w szkołach podstawowych.   A szkoda. Niektóre  studentki nieśmiało wspominały, że już gdzieś podczas objazdu słyszały część tych piosenek. Do Strugi przyjechaliśmy póżno, zmęczeni ale zadowoleni. Czekali gospodarze z dobrą kolacją. Studenci  w składzie mocno już zintegrowanych  mieszanych ,, kwartetów”,  ,,tercetów”, ,,duetów’ i solo ruszyli głęboką nocą na zwiedzanie pięknej, malowniczo położonej i oświetlonej Strugi.  Niestety kadra  siedziała i debatowała z dyrektorem na wystawieniem ocen. Trochę dochodziły do nas sugestie i spory czy ma to być dzisiaj  ,, piąteczka z plusem czy  tez sama”, czwóreczka z plusikiem. Tak jak przez ścianę docierały do nas głosy dyskutantów i byliśmy zbudowani tymi odpryskowymi informacjami.

Dzień 9

Rano wszystko się zmieniło. Już wieczorem gdy jechaliśmy do Strugi nasz kochany wielki, wygodny i piękny  ,,Smok” zaczął mocno chorować. Niestety Bata musiał go zostawić w warsztacie na cały dzień. Trzeba było dokonać wymiany części  mostu napędowego. Bata pojechał 130 km żeby je kupić a nam właściciel hotelu załatwił błyskawicznie dwa busiki, którymi pojechaliśmy szczęśliwie do Ochrydu bogatego w zabytki z czasów rzymskich i bizantyjskich. Bez ,,Smoka „ to jednak nie podróż. Szybko przywykliśmy do jego wiśniowej maski, miękkich i wygodnych siedzeń,  mocnej klimy.

Ochryd zaczęliśmy zwiedzać od  rzymskiego amfiteatru. Była wspaniała sceneria do wygłaszania referatów i komunikatów, idealne warunki do  zażywania kąpieli słonecznych- z których  część studentek – i nie tylko- skwapliwie skorzystała.  W amfiteatrze o starożytnym Lichnydos  i średniowiecznej Ochrydzie bardzo ciekawie opowiedziała Anastasiya  Mezina. Okazało się, że miasto w czasach rzymskich i bizantyjskich było ważnym ośrodkiem życia kulturalnego, ośrodkiem administracyjnym i wojskowym- dużym garnizonem. O słynnej Umowie Ochrydzkiej i Porozumieniach Perspiańskich mówiła Luiza Czulak. Jak się okazało były to dwa punkty zwrotne w dziejach współczesnej Macedonii Północnej. Dzieje starożytnego Ochrydu, głównie amfiteatru  barwnie przedstawiła Marta Juśkiewicz. W amfiteatrze dołączył do nas  bardzo grzeczny i ładny piesek, wierny stróż amfiteatru, który chodził  z nami przez cały czas gdy zwiedzaliśmy zabytki. Został wygłaskany przez wszystkich studentów. Najwięcej maszerował z pułkownikiem Krząstkiem, poszedł nawet z nim na spacer do pobliskiego parku.

Z amfiteatru pomaszerowaliśmy  do Twierdzy Samuila położonej na wysokim wzniesieniu, górującej nad całym miastem. Mury, baszty- główna i narożne są dość dobrze zachowane chociaż stoją już kilka wieków. Po zwiedzeniu twierdzy siedząc na trawie wysłuchaliśmy komunikatu o historii tego zabytki. Wygłosiła go Anastasiya  Mezina- widać było , że Ochryd to jej dzień. Komunikat zapoczątkował bardzo ciekawą i ożywioną dyskusję na temat kształtowania poprzez zabytki pamięci historycznej z odniesieniami polskimi i ukraińskimi.

Ruszyliśmy następnie szlakiem prastarych i przepięknych cerkwi. Historię pierwszej pod wezwaniem św. Pantelejmona  przekazała nam A.Mezina. Cerkiew to jeden z najstarszych zabytków prawosławia w Północnej Macedonii. Urzeka bardzo oryginalną forma architektoniczną. Zwiedzając cerkiew słyszeliśmy w tle śpiewy starożytnych mnichów, sceneria i nastrój rzadko spotykane. Nikt nie ściga za robienie zdjęć, chociaż zabytki są najwyższej światowej klasy.

Gdy zaczęliśmy schodzić do jeziora ochrydzkiego ukazał się wspaniały widok  położoną na pionowej skale maleńką cerkiewkę SW Jana Teologa z Kaneo. Arcydzieło, które poraża swym pięknem. O zabytku opowiadał Darek Bilski. Pułkownik zarządził wspólną fotografię. Niektórym nawet udało się sfotografować wnętrze cerkiewki- dlatego na stronie możemy prezentować naszym wiernym internautom unikalne zdjęcia. Stromym zejściem zeszliśmy nad jezioro i tu czekała nas niespodzianka. Kierownik objazdu załatwił mały rejs stateczkami  do miejskiej przystani. Było co niemiara radości. Trzy łódeczki zostały zamienione natychmiast w okręty korsarskie i pancerniki. Ożył nagle duch wilków morskich. Aparaty poszły w ruch. Niebywała okazja żeby piękną panoramę miasta sfotografować od stronu jeziora- prawdziwego morza bałkańskiego. Jeden z tych korsarskich statków zanurzył się do dopuszczalnej , granicznej linii- nie piszemy kto to nim płynął. Dopłynęliśmy szczęśliwie i wtedy okazało się , ze brakuje aż trzech turystek, które gdzieś się zapodziały przy cerkiewkach. Szczęście nam jednak sprzyjało bo się wkrótce odnalazły. Jak się okazało to miały tęgiego boja, że nas nie znajda , pojedziemy i ich zostawimy. Wśród nich była słynna nasza Gruzinka, która tylko czasowo brała udział w objeżdzie. Informujemy o tym wydarzeniu tylko z kronikarskiego obowiązku.

Przed obiadem  została nam jeszcze do zwiedzenia piękna cerkiew św. Zofii. Opowiadał o niej Darek Bilski- zrobił to wyjątkowo oszczędnie- można rzec , w krótkich żołnierskich słowach jak na zajęciach z taktyki. Później wykładowcy się mocno zastanawiali  skąd   Darek zna  takie zwarte zasady prezentacji tematu.

NA obiad przeznaczona została cala godzina. Wszyscy się rozpłynęli jak we mgle. Tyle małych, urokliwych lokali, restauracyjek. Okazało się jednak , ze znowu nie możemy się rozstać. Wykładowcy wybrali  na zapleczu małą pizzerię żeby szybko zjeść obiadek i jeszcze szybciej odświeżyć gardło po takiej spiekocie. Wkrótce zanim jeszcze zdążono im coś podać doszlusował do pizzerii słynny ,, kwartet- warszawsko-krakowsko-terespolsko-starachowicki” z zajął z góry upatrzoną pozycję w najbliższym otoczeniu wykładowców. Za nim  dołączyły jeszcze inne zwarte zespoły- tercet z Iwanofrakiwśka i inne. Okazało się, ż  na obiadek zeszło się do tej pizzerii aż 16 osób. Kadra miała już z głowy konsumpcję w planowanym pełnym wymiarze. Został  z planowanych wielkich atrakcji tylko niestety pizza z przyprawami, jakimś pomidorowym sosikiem  Po obiedzie z małego wzniesienia  pułkownik bacznym okiem lustrował koncentrację zespołów przed wymarszem na przystanek busów. Zupełnie jak Sobieski pod Wiedniem. Koncentracja się  sprawnie udała i kierownik poprowadził z 5km do busika.  Ścisk, parno, bez klimy, urwanie głowy- gdzie ten nasz ,, Smok”. Pojechaliśmy  do  klasztoru Sventi Nauman- 35 km. Z busa się ewakuowaliśmy błyskawicznie bo rozpoczęła się tęga burza. Schowaliśmy się zatem pod daszek przydrożnej restauracji i tam nastąpił powrót do korzeni, praca, znowu zaległe komunikaty, info o zabytkach. Później gdy burza przeszła poszliśmy do klasztoru. Kolejne cudo świata. Warto było ponieść tyle trudu żeby zobaczyć klasztor z cerkwią, urokliwe ich otoczenie z pawiami, egzotyczną roślinnością. Tylko sam bóg mógł wymyślić takie miejsce na świątynię. Mieliśmy dwie godziny żeby pospacerować i zwiedzić otoczenie klasztoru. Pełna duchowego natchnienia Natalia spacerowała nad brzegiem jeziora i rzucała kamykami jak w dzieciństwie nad Morzem Czarnym gdzieś na Krymie. Inni w małych sklepikach znaleźli cudowne ziółka w małych , ciemnych buteleczkach, które miały być eliksirem życia. Sprzedawcy mocno chwalili  studentów i wspomagające ich starsze osoby po zakupach. Wróciliśmy busem rejsowym do Ochrydu i następnie naszymi busikami do Strugi. Kolacja czekała. Smaczne jedzonko z licznymi przystawkami. Smakowało wszystko wyśmienicie. Bata oznajmił, że jutro od godz. 10.00 będziemy mieli już naszego ,,Smoka”  co wywołało falę radości. Zmęczeni ale pełni jeszcze chęci poznania nocą Strugi ruszyliśmy znowu w podzespołach na zwiedzanie miasta nocą. Rano pułkownik rozpoczął  ,, tęgie” śledztwo kto to obudził go nad ranem. Twierdził, że już gdzieś słyszał te glosy studentek podczas wygłaszania referatów czy też komunikatów ale nie potrafił ich przypisać do wybranych osób. Dlatego całe śledztwo utknęło szybko w martwym punkcie.

Dzień 10

Rano w Studze po śniadaniu czekaliśmy na ,, Smoka;. Bata przyprowadził go  dopiero po  godz. 10.00. W związku z tym kierownik  objazdu po konsultacjach z wykładowcami podjął decyzję o  zmianie planu. Oceniając realnie sytuację  trzeba było zrezygnować ze zwiedzenia słynnego klasztoru Bigorskiego św. Jana Chrzciciela. Jego historię później opowiedziała Nataliia Yefimenko. Dalej pojechaliśmy przez Gostivar do Tetowa. Historię Arabati Babateke i Kolorowego Meczetu Oksana Pestrykowa i Anna Kostrzewska musiały omówić praktycznie w drodze. Spieszyliśmy się do Skopje, najważniejszego miejsca w tym dniu w Macedonii Północnej. W Skopje zakwaterowano nas znowu w bardzo dobrym hotelu. Po przerwie obiadowej  udaliśmy się na zwiedzanie miasta pomników, miasta, które po tragicznym trzęsieniu ziemi podniosło się z ruin jak mityczny Fenix z popiołów. Pułkownik Krząstek jako jedyny pozostał w hotelu żeby obrobić fotografie na stronę internetową do naszej kroniki objazdu. Prze ostatnie dni nagromadziło się  dużo zaległości, absolutnie nie było czasu na wykonanie tego zadania.

Skopje okazało się bardzo pięknym miastem. Na każdym kroku dominują potężne, rzadko spotykanej wielkości pomniki władców starożytnej Macedonii; Filipa II I jego legendarnego syna Aleksandra Wielkiego, innych  bohaterów narodowych Macedonii. Podczas długiego spaceru po Skopje udało się zwiedzić Cerkiew Zbawiciela, w której pochowany jest macedoński bohater narodowy Goce Delcev.  O cerkwi i sarkofagu Delceva opowiedziała nam koleżanka Liubov Kornijchuk. Obok znajdował się Meczet Mustafa Paszy, jedna z najważniejszych i najpiękniejszych świątyń muzułmańskich w Skopje. I tam także o zabytku opowiadała nam Liubov Kornijchuk.

Na wyniosłym wzniesieniu znajduje się twierdza Kale. Góruje ona nad miastem. Widać z niej jak rozwijało się miasto w poszczególnych epokach. Twierdza jest wiekowym zabytkiem. Jej historię przedstawiła Luiza Czulak. W twierdzy było miejsce i czas na dyskusje, na mały panel na trawce pod chmurką. Daria Khyżniak zaprezentowała bardzo bogate  dzieje miasta, jego wielokulturowość, symboliczne znaczenie dla państwa i narodu macedońskiego. Podkreśliła znaczenie moralne Skopje w budowaniu współczesnej tożsamości historycznej Macedończyków, kwestie konfliktu z sąsiednią na Grecją na tym tle. Tetiana Pustova przypomniała o wkładzie polskich architektów w odbudowanie miasta po tragicznym trzęsieniu ziemi.

Do niewątpliwie ciekawych zabytków Skopje należą położone obok siebie:  bazar Bezistem,  zajazd Suli Anoraz  Cifte Amam. Historie tych zabytków ukazaly nam koleżanki; Oksana Pestrykowa,Liudmyla Tereschczenko,Liubov Korniichuk.. Liubov mowil jeszcze o Muzeum Miejskim w  Skopje.

Przepiękne widoki są nad rzeka Vardar. W tym regionie znajduje się wielka cerkiew  św. Demetriusa,  pomnik króla Filipa II Macedońskiego,  Olimpii. Przy kamiennym moście omówiony został także przez Liubov słynny Projekt Skopje 2014. Idąc dalej co chwilę spotykaliśmy nowy pomnik. Najwyższy Aleksandra Wielkiego liczył około 46 metrów, prawdziwy gigant na miarę czynów wielkiego wodza i króla.. Gdy przeszliśmy do placu Wojownika na koniu minęliśmy słynną w Skopje kawiarnię Pelister. Po kilku minutach doszliśmy do domu  rodzinnego Matki Teresy , o której tak ładnie opowiadała nam Tetiana Pustova. Bardzo pozytywnie dyrektor Malicki i pozostali wykładowcy ocenili jej wypowiedż. Skopje to urokliwe miasto, pełne świątyń wielu wyznań, pomników. W wielu miejscach bardzo intensywnie  władze podkreślają jego stołeczność  suwerennego państwa macedońskiego. Pan dyrektor Malicki i dr Halili opowiadali nam o słynnym muzeum sztuki, jego bogactwie, wspaniałych dziełach najsłynniejszych mistrzów pędzla, rzeźbiarzy i innych twórców , które w ubiegłym roku obaj mogli zobaczyć. Ta wielka sztuka czekała na nas w dniu następnym. Po bardzo intensywnym dniu wieczorem w hotelowym ogrodzie przed ogromnym telebimem wiele osób oglądało mecz Liverpool- Tottenham, wspaniałe wydarzenie sportowe, które przyniosło wiele radości kibicom z SEW UW.

W Skopje – stolicy Północnej Macedonii – mieście pomników

Dzień 11

Śniadanie w Skopje zjedliśmy jeszcze wszyscy razem w przepięknym saloniku. Było bardzo bogate i smaczne. Wkrótce przy naszym ,,Smoku” pożegnaliśmy dyrektora Jana Malickiego, Aleksandrę Gryźlak i dr. Rigelsa Halili. Ze Skopje przed obiadem polecieli do Wiednia i póżniej do Warszawy. Kierownikiem objazdu został płk Krząstek.

W Skopje od razu pojechaliśmy do Muzeum Sztuki. Dyrektor Malicki i dr Halili opowiadali  o pięknych zbiorach tego muzeum,  zwłaszcza malarstwa europejskiego. Przeżyliśmy jednak prawdziwy bo szok  termiczny bo w tym muzeum nie ma co zwiedzać, dosłownie kilka papierowych reprodukcji, kilka nadpalonych dokumentów i to wszystko. Pieniądze biorą od razu na wejściu i nic godnego w zamian nie dają za to. Dzień zaczął się pechowo bo przestał nagle pracować mikrofon a mieliśmy do wygłoszenia jeszcze 9 referatów, 35 komunikatów i informacji o zabytkach. Po muzeum zjechaliśmy do centrum miasta i kierownik objazdu dał 45min czasu wolnego na zakup pamiątek. Studenci prosili sami o to. Warunek był jeden-nikt nie może się spóźnić na zbiórkę bo autokar nie może się zatrzymywać w centrum miasta. Niestety dwóch studentów spóźniło się około pół godziny. Cala kadra i kierowca byli mocno zdenerwowani, zwłaszcza pułkownik, który uznał postępowanie naszych kolegów za szczególny wyraz braku szacunku wobec niego, wykładowców i niestety koleżanek i kolegów. Zrobili to już kolejny raz w czasie objazdu i to było szczególnie denerwujące. Szczęśliwie uniknęliśmy mandatu w wysokości 200 euro. Gdy policja miejska po drugiej stronie ulicy zaczęła iść w kierunku autokaru kierownik objazdu odliczył już 200euro. W ostatniej chwili ruszyliśmy bez kary przez Skopje ku granicy. Spóźnialskim dostało się tego po uszach.

Granicę macedońsko- serbską pokonaliśmy dość szybko. Jechaliśmy dalej nowiutką autostradą do Niszu, jak podkreślił Bata jest ona dumą Serbii i faktycznie wyróżnia się bardzo nowoczesnymi rozwiązaniami technicznymi, biegnie malowniczymi dolinami wzdłuż rzek, bardzo długimi tunelami wykutymi pod masywami górskimi, robi wspaniałe wrażenie. Do Niszu przyjechaliśmy około godz. 16.00. Przed samym hotelem ,, Lotos” gdy wychodziliśmy z autokaru zaskoczył wszystkich niebywały huk, który narastał gwałtownie. Nagle z za bloku na bardzo małej wysokości ukazał się potężny  wojskowy transportowiec rosyjski. Pułkownik rzucił się po aparat żeby go sfotografować ale nie zdążył. Jak opowiadał w dniu następnym szukał w nocy przez dwie godziny w internecie  zdjęć rosyjskich samolotów  i porównywał je  z widokiem, który zapamiętał przed hotelem. Po przerwie obiadowej  niestety w dość dużym deszczu poszliśmy do Muzeum Czaszek. Nic się nie sprawdziło zamiast kilku minut szliśmy  około 5-6 kilometrów. Przewodniki i opisy są dość nie ścisłe.

Muzeum mieści się w słynnej Wieży Czaszek. Jego historię opowiedziała Luiza. W 1809r. wybuchło przeciwko Turkom powstanie serbskie. Na jego czele stanął  gen. Stevan Sindelić.  W Niszu krwawe boje stoczyli Serbowie  z przeważającymi trzykrotnie siłami Turków na wzgórzu  Ćegar.  Gdy brakowało już amunicji serbski generał wysadził w powietrze magazyn z prochami. Zginąć miało około 3000 Serbów i trzykrotnie więcej Turków.  Z czaszek poległych utworzono wieżę wysoką na 3 metry. Zdołano zebrać 952 czaszki. Gdy Serbia odzyskała niepodległość wieża stała się Sanktuarium Narodowym. Do współczesnych czasów  dotrwało zaledwie 58 czaszek i sa one wmurowane w ściany wieży. Muzeum robi mocne wrażenie. Warto było jednak go zobaczyć i posłuchać informacji Luizy. Chociaż mówiła sama dało się odczuć, że wspierało ją gorąco jeszcze co najmniej 75%  słynnego ,, kwarteciku ” warszawsko-krakowsko starachowickiego. Mając takie  silne wsparcie duchowo-moralne można swobodnie omawiać z marszu każdy temacik, sypać informacjami o zabytkach i  bajeczkami z rękawa czarodziejskiego. Ach ta Luiza i ten cały kwartecik.

 Okazało się, ze  pułkownik przez cały dzień sporo zaoszczędził kasy i dlatego mieliśmy w hotelu kolację. Zanim do tego doszło zorganizował jeszcze prawdziwy panel. Prowadził  go prof. Andrzej Żbikowski, znany powszechnie na objeździe jako ,, Żbik-Żbikover”. Wygłoszonych zostało 9 referatów. Nagle okazało się, że studenci potrafią bardzo dobrze referować bez tekstów, czytelnie formułują wnioski. Zaskoczenie było totalne. Wszyscy wykładowcy zgodnie ocenili, że w trudnych warunkach na sali recepcyjnej  w hotelu referaty wypadły najlepiej w przekroju całego objazdu. Z zakulisowych rozmów  stało się wiadome, ze posypało się dużo piąteczek, były nawet z plusikami. Te wiadomości docierające podskórnym nurtem i  zupełnie niezła kolacyjka wzmocniły mocno nastroje i morale studentów przed ostatnim dniem objazdu. Prawdziwa niespodzianka dla niektórych czekała dopiero w pokojach, iście królewskich. Pułkownik gdy wszedł do swoich sąsiadów od razu pobiegł po aparat i fotografował pokój błękitny. Jak stwierdził nigdy jeszcze  na objeździe nie spał w takim królewskim salonie. Później okazało się, że  w pokoju fioletowym spały również nasze dziewczyny. Świat stanął na głowie. Hotel  ,, Lotos” okazał się  baśniowym pałacem. Tak spali tylko studenci a w jakich warunkach kadra? Lepiej tego nie omawiać na naszym forum bo będzie tęga wtopa.

Dzień 12

Ostatni  dzień objazdu miał być mocno napięty i ciekawy. Pułkownik z dr. Rigelsem  rozliczyli  co do minuty całą trasę. Do pokonania zostało  z Niszu do Belgradu zaledwie tylko 200km. Jak mówił  później kierownik objazdu wszystko się rozbijało tylko o jedną godzinę . Nie mogliśmy się spóźnić na spotkanie z Ambasadorem RP  w Belgradzie. Obaj kierownicy obliczyli  w Skopje wszystko z dokładnością taką, że  po przybyciu do hotelu według planu miało być 1.5 godziny na małą przekąskę i i przygotowanie się do wizyty w ambasadzie. Plan planem  a los potrafi spłatać nieoczekiwanie figla w najmniej oczekiwanym momencie i mocno podkręcić temperaturę.

Rano wszystko zaczęło się zgodnie z planem. Przy  śniadaniu pułkownik poprosił  żeby Stanislaw z Bato przy pomocy swoich GPS ów ustalili trasę dojazdu w Niszu do dwóch ważnych miejsc, twierdzy i willi Medina, miejsca urodzenia  cesarza Konstantyna Wielkiego. Sprawnie odszukaliśmy twierdzę i wysiedliśmy  z autokaru przy Stambol Kapija. Twierdza robi ogromne wrażenie. Jest potężna. Ma  wysokie  na 8. metrów i szerokie na 3. metry  mury obronne. Ich długość wynosi 2100 metrów. Można było wejść do niej przez  5.bram. Zajmuje kilkadziesiąt hektarów powierzchni. Nasza grupa weszła przez główną bramę- Stmboi Vrata. Jak się wkrótce okazało twierdza jest skarbnicą wielu kultur, kryje w swym wnętrzu cenne pamiątki ze świata antycznego i póżniejszych wieków. Jej historię  opowiedział Mateusz przy pomniku serbskiego generała Księcia Milana Obremowicza, który w drugiej połowie XIX wieku wyzwolił z pod panowania tureckiego Nisz i zdobył samą twierdzę. Pomnik jest teraz cenną pamiątką dla Serbów odwołujących się do swoich chlubnych tradycji narodowych i orężnych. Udało się nam zwiedzić część twierdzy. Byliśmy przy rzymskim lapidarium z kolekcją nagrobków wykonanych z szarego piaskowca. Widzieliśmy posąg Jowisza z brązu, głowę Konstantyna Wielkiego. krypty w których pochowano 1931 powstańców z 1917roku. Nasza uwagę zwróciła także stacja meteorologiczna z 1869r., meczet turecki- bardzo dobrze zachowany, ruiny  łażni rzymskiej i bizantyjskiej, prochownia i arsenał. Pułkownik  omówił krótko system obronny twierdzy. Zwrócił uwagę na jej położenie względem miasta, rzeki , która otaczała ją od strony południowej i system fos. To Turcy tak rozbudowali twierdzę  w latach 1719-1723. Praktycznie bez użycia ciężkiej artylerii oblężniczej twierdza była w XVIII w. nie możliwa do zdobycia.

Gdy opuściliśmy twierdzę nastąpiło pierwsze załamanie planu. Jak się okazało Bato nigdy nie był koło willi Mediana i nie bardzo zrozumiał o co chodzi turystom z Polski, o jakim cesarzu mówią. GPS nie mógł zlokalizować willi. Gdy wróciliśmy do autokaru Bato po kilku minutach stwierdził, że ten cenny zabytek znajduje się tylko 5. minut drogi od autokaru, trzeba przejść tylko przez most  i zaraz na początku miasta będzie Mediana.  Pułkownik zaczął się już mocno denerwować. Ruszyliśmy z powrotem  do bramy głównej twierdzy, pokonaliśmy most i po kilku próbach poszukiwania Mediany przypadkowo Pułkownik i dr Dawid  natrafili na duży plan miasta.- Była na nim naniesiona willa. Dr Dawid wykonał zdjęcie planu- makiety z opisami w języku serbskim. Wróciliśmy ponownie  do autokaru i dopiero wtedy Bato zorientował się gdzie i jak ma jechać. Okazało  się, że Mediana  leży na przedmieściach  Niszu ale z drugiej strony, bardzo blisko Wieży  Czaszek. Minęliśmy ją po drodze. Niestety w poniedziałek teren wykopalisk był zamknięty. O Medianie opowiedział nam  kolega Arkadii Tkachuk. Z daleka zrobiliśmy zdjęcia i ruszyliśmy ponownie w drogę. Celem była twierdza Smederovo położona nad Dunajem 20. Km od Belgradu.

W drodze pracowaliśmy cały czas- zero luzu. Wygłoszonych zostało kilka komunikatów zaległych dotyczących współczesnych problemów związanych z polityką bezpieczeństwa państw bałkańskich w XXI wieku, rywalizacją mocarstw o wpływy na Bałkanach po 1991r..  udział Polski w misjach stabilizacyjnych na  Bałkanach, w tym w Kosowie w ramach KFOR, Misji ALTHEA i  innych. Cały czas mikrofon  pracował  aż do Smederowa. D o tej twierdzy weszliśmy zgodnie z planem dnia, nawet troszkę wcześniej jak przewidywał to kierownik objazdu. Twierdza jest wielkim zabytkiem  nowożytnej sztuki fortyfikacyjnej. W 2010r. wpisana została na listę zabytków , Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest położona na prawym brzegu Dunaju przy ujściu do niego rzeki Jezawy. Zbudował ja król Serbii Jerzy Brankovicz na początku XV wieku.  Była kilka razy szturmowana bezskutecznie przez Turków. Jest zbudowana w kształcie trójkąta. Bardzo wysokie, grube mury, silnie umocnione wieże i baszty wjazdowe oraz zewnętrzy pierścień  murów były jej atutami. Znakomicie została wkomponowana w rzeżbę ternu. W twierdzy mieliśmy miejscowego przewodnika. Był czas żeby wejść na wysokie mury i obejść po nich twierdzę. Z góry widać było znakomicie całe założenie obronne twierdzy oraz  dolinę  pięknego, modrego Dunaju płynącego  majestatycznie szeroką  wstęgą.  ,  Stało się znakomicie, że byliśmy w Smederovie.

Nerwówka na całego zaczęła się niespodziewanie po kilkunastu minutach. Jak się okazało Bato w dobrej wierze postanowił, że nie będzie wracał  drogą, którą przyjechaliśmy przez miasto po zjeździe z autostrady ale pojedziemy bocznym ciągiem  od razu w kierunku Belgradu. Miało być szybciej. Ruszyliśmy i po kilku kilometrach pułkownik zorientował  się ,że jedziemy inaczej jak uprzednio i to go mocno zaniepokoiło. Reagował już nerwowo bo czas cholernie szybko zaczął uciekać. Był przekonany, ze tak sam jak w Polsce nie ma wjazdu na autostradę  z bocznej drogi. Kazał  w pewnym momencie zatrzymać się w małej miejscowości i sprawdzić czy wjazd na autostradę do Belgradu jest faktycznie możliwy. Okazało się, że niestety nie. GPS pokazywał  drogę ale była ona dla ruchu zamknięta i  musieliśmy się wrócić z powrotem  ponad 20 km do miejsca, które poznaliśmy uprzednio. Strata wynosiła dokładnie godzinę w stosunku do planu gdy wreszcie wjechaliśmy na autostradę. Bato czując za plecami gorący oddech pułkownika pruł po autostradzie non stop 110 km. Nie da się jednak nadrobić tyle straconego czasu. Fatalny pech. Bato nie miał  na koniec swojego dnia. Przez cały objazd nie zawiódł  i zasługiwał na najwyższe uznanie.

W drodze  do Belgradu kierownik objazdu dokonał podsumowania  przebiegu podróży. Zwrócił szczególnie uwagę jak ważne jest właściwe metodyczne przygotowanie objazdu, wykonanie pomocy- map , szkiców, które należy wykorzystać podczas wygłaszania referatów i komunikatów.  Bardzo mocno podkreślił rangę sposobu ich wygłaszania odnosząc się konkretnych przykładów z objazdu. Bardzo pozytywnie ocenił studentów, którzy odeszli od czytania napisanych tekstów i faktycznie wygłaszali swoje tematy.

Przez dwanaście dni przejechaliśmy około 3000 km, to bardzo dużo i to w trudnych warunkach klimatycznych. Sprawna realizacja programu mocno uzależniona była od zwartości całej grupy, wszystkich  uczestników. W przekonaniu drugiego kierownika objazdu generalnie studenci zdali egzamin i byli odpowiedzialną grupą. Swoje refleksje przekazali również prof. A.Żbikwski i dr D.Kolbaia. Mikrofon był dostępny także dla studentów. W ich  imieniu  wystąpiły Marta I Anna. Mówiły co się podobało studentom, co należałoby zmienić w przyszłości przy organizowaniu podobnego objazdu Do Belgradu pod hotel ,,Slavija” dotarliśmy o godz. 15.50- pozostało już i aż  tylko 40 minut na zakwaterowanie, prysznic i zmianę garderoby. Na pożegnanie Bato  dostał symboliczny upominek od  pułkownika – „pisni za duszu” i to co Serbowie tez bardzo lubią jak Polacy, Dostał wielkie brawa, dużo serdecznych życzeń, nawet pocałunki. Wile osób upamiętniło go na wspólnych fotografiach. Był to bardzo miły gest ze strony studentów.

O godz. 16.30 zebraliśmy się ponownie na dole w hotelu. Brakowało tylko Daryny. Wszyscy  byli odmienieni nie do poznania. Aż trudno było uwierzyć ,że z plecaków i walizek bez prasowania można było wyczarować takie eleganckie sukienki, bluzki a studenci koszule. Stanislaw prowadził do ambasady. Jest ona położona w pięknym rejonie Belgradu i nie tak daleko od hotelu. Przy ambasadzie dogoniła nas dzielna jak zawsze Daryna, byliśmy w pełnym komplecie, sprawni jak żołnierze. Pułkownik był z tego już wyraźnie zadowolony.

Ku naszemu zaskoczeniu drzwi do Ambasady RP otwarły się dla nas szeroko. Bez najmniejszych przeszkód pokonaliśmy drzwi wejściowe bez piszczących bramek, wykładania kieszeni i torebek. Ochrona przyjęła nas spokojnie i serdecznie-potrzebne były tylko nasze  podpisiki na liście. Po kilku chwilach byliśmy  na piętrze w pięknej sali konferencyjnej i wkrótce przyszedł nasz Ambasador- Charge d affaires  Andrzej Kindziuk. Ambasador od razu wzbudził wielkie zaufanie. Okazał się prawdziwym dyplomatą w każdym calu. Znakomicie omówił aktualną sytuację polityczną  na Bałkanach, relacje polsko- serbskie, działalność organizacji polonijnych w Belgradzie i w Serbii. Mówił także o pracy ambasadora, jakie ma obowiązki. Swym wystąpieniem wzbudził wiele sympatii. Widać  i czuć było, że jest to bardzo właściwa ,,Osoba” na tym zaszczytnym stanowisku, dyplomata który z najwyższą godnością reprezentuje Polskę i służy Polakom. Są to wartości ,których niestety część polskich dyplomatów nie ma lub nie docenia. W Belgradzie jeszcze raz  podczas objazdu  byliśmy tak ciepło przyjęci w polskiej ambasadzie. Po części oficjalnej zostały wykonane pamiątkowe fotografie. Pułkownik Krząstek w imieniu studentów podziękował  Panu Ambasadorowi, wręczył  symboliczne pamiątki. Wkrótce Ambasador Kindziuk został od wykładowców skutecznie odizolowany łańcuszkiem studentek, które znacząco przedłużyły spotkanie. Ta dyskusja dopiero była żywa.  Przed Ambasadą Rzeczypospolitej pułkownik zakończył objazd. Potwierdził- na co czekali  studenci,- że wszyscy mają pozytywnie zaliczony objazd. Ostatnim aktem objazdu było wspólne zdjęcie całego objazdu na tle Ambasady RP do kroniki. Od tego momentu wykładowcy i studenci poszli już swobodnie swoimi drogami. Kadra wróciła do hotelu i pułkownik zarządził stawianie ocen. Widzieliśmy z naszych pokoi jak trzej panowie siedzieli nad listami i radzili co komu mają postawić. Studenci poszli w miasto. Belgrad jest równie piękny w nocy, może jeszcze bardziej jak w dzień. W małych, większych grupach, kwartetach / tu na pewno tak było/ i tercetach odżyły wspomnienie jeszcze bardzo gorące, ale niestety już wspomnienia. Rano zaczęły się odloty. Część  studentów odleciała z Belgradu bezpośrednio do Warszawy, część przez Monachium , Wiedeń, Eindhoven. Kilka osób pojechało do Budapesztu i dopiero dalej do Warszawy. Podróż trwała ponad 20 godzin. Wykładowcy mieli odlot dopiero około godz. 17.00. Z zakulisowych relacji wiemy co robili  w Belgradzie do południa. Otóż okazało się, że poszli razem jeszcze raz tym samym szlakiem co wszyscy pierwszego dnia. Spacer był po to żeby utrwalić w pamięci  cały szlak przemarszu. Pułkownik fotografował jeszcze raz pałace, pomniki i tablice, urokliwe miejsca belgradzkiej starówki. Może się to wszystko przydać jeszcze w przyszłości. Przywiązanie kadry objazdu do Bałkanów okazało się mocne i może owocować kolejnym objazdem za kilka lat albo bardzo szybko.

Objazd 2019 jak już pisaliśmy na początku  był historyczny z kilku powodów, przede wszystkim  SEW UW  pojechał pierwszy raz na Bałkany i to cały pierwszy rok, zupełnie inaczej jak latach ubiegłych. Jest to niewątpliwie duża zasługa dr. Rigelsa Halili, który przyjął na siebie główny ciężar organizacyjny. Wszyscy się przekonali, że warto jest studiować w SEW, poznawać w ramach studiów przepiękne regiony Europy, ich przebogatą historię, tradycje i kulturę. Wyjazd sprzyjał integracji całego roku. Wielkim bogactwem pozostaną nasze wspólne wrażenia, wspomnienia i  fotografie.

Z kronikarskiego obowiązku musimy Państwu zdradzić na koniec trochę tajemnicy, trochę wiadomości od ,, kuchni” jak powstawały nasze relacje na stronę internetową SEW, które czytało  po kilkaset osób dziennie  z całego świata. Skrybów piszących było początkowo aż trzech. Później dwóch i na koniec niestety został już tylko jeden, który z opóźnieniem  doprowadził temat do końca. Prawdziwa kronika objazdu dopiero powstanie. Jak drzewiej w historii bywało skrybowie lubili na długie wieki pozostać w cieniu, w mrokach historii. O słynnym Gallu wiemy, że był tylko Anonimem. Historycy spierają się czy inną kronikę pisał Janko z Czarnkowa czy też Jan Długosz, a może jeszcze ktoś inny. Dla potomnych i przyszłego prawdziwego kronikarza naukowego ,który wreszcie podejmie temat pracy magisterskiej czy też rozprawy doktorskiej  na temat historii objazdów naukowych SEW UW- ich roli i znaczenia w edukacji studentów podaliśmy tylko te informacje. Zapewne naprowadzą przeszłego badacza na właściwy trop. Takie dość czytelne sygnały na ten temat pozostały w tekstach ale wniosą one zapewne  również trochę niepokoju twórczego- nic do końca nie będzie jednoznaczne i jasne. Szczypta tajemnicy i niepokoju twórczego zawsze pozostanie.

Objazd dokumentowało fotograficznie kilka osób. Głównym  fotografem został z własnej i nie przymuszonej woli Tadeusz. Wspomagali go podczas uroczystości i spotkań oficjalnych Bohdan i Arkadii, Stanisław. Do kroniki część swoich zdjęć udostępniła jak zawsze solidna i uczynna Marta. Przekazała również  część fotografii główna animatorka tercetu ,, selfie” Mariana,  naczelna selfie, która nie odpuściła żadnej pojedynczej skały, klifu, nawet większej szczeliny na wieży zamkowej niestety nie przekazała żadnego najmniejszego zdjątka. To samo- zero-nic- gips- nie wpłynęło od ,,KWARTETU’ a też tęgo i gęsto cpykali fotki. No cóż takie jest życie, taka jest historia. Jedni ją piszą a drudzy zamazują.

 Z kronikarskiego obowiązku informujemy, że od pierwszego dnia objazdu do pożegnania pod ambasadą trwał konkurs na miss foto, miss czarodziejskich obiektywów Sony w następujących kategoriach: Miss Urody, Miss Gracja, Miss Fantazja.  Miss Wdzięku, Miss Uśmiechu, Miss Natura, Miss Pokładu ,,Smoka” i Miss Śpiąca Królewna. Wszystkie Miss dokumentowały dwa te same obiektywy pracujące dyskretnie,  szybko i bardzo cicho. Same się kierowały w stronę przyszłych Mis i cierpliwie nasycały karty pamięci  pięknymi widokami, które będą treścią konkursów. Niestety oba obiektywy są nieme i nie potrafią wyrazić , która Mis wygrała swoją kategorię Wielkiego Konkursu- Wielkiego Szlema. W relacjach obiektywy ukryły dość czytelne symbole i znaki na fotografowanych obrazach, które wszyscy uczestnicy zapewne łatwo odszyfrują  i wskażą nagrodzone Miski. Jeżeli będzie to mimo wszystko trudne zadanie to zachęcamy do ponownego obejrzenia kroniki fotograficznej załączonej do codziennych relacji Zespołu INFO SEW UW.

Kronikarze z żalem żegnają wszystkich uczestników serdecznie. Wierzą, że nic  nie ujrzy światła dziennego poza tym co już podane zostało na naszych kronikarskich, objazdowych stronach. Dziękujemy za odwiedzanie strony internetowej SEW . Bardzo serdecznie dziękujemy wszystkim naszym wiernym internautom śledzącym codziennie dzieje objazdu, losy jego uczestników, fotografie konkursowe i dokumentacyjne. Wierzymy, że się wspólnie jeszcze spotkamy żeby wrócić  choć na chwilę do Dubrownika, Sarajewa Mostaru, Kotoru ,Tirany czy Belgradu.

Nadal czekamy na Wasze materiały, wspomnienia i foty.

Twierdza w Smedereve

Spotkanie w Ambasadzie Rzeczypospolitejn w Belgradzie

Pożegnanie z Ambasadorem RP – Chargé d’affaires Andrzejem Kindziukiem

Zakonczenie objazdu przed Ambasadą RP – pamiątkowe zdjęcie na koniec

Belgrad-pomniki historii Wielkiej Serbii

Belgrad – ślady wojny z 1999 roku-budynki MON Jugoslawii zbombardowane przez lotnictwo NATO w MARCU 1999 r.

W Serbii Rosja ma się jeszcze dobrze

W Serbii też nadchodzi nowy powiew w polityce – na lotnisku w Belgradzie