Relacja nr 1 z obozu SEW „Orzeł Biały – III” – Brody, Wołyń

Już po raz trzeci będziemy przekazywali relacje z przebiegu Obozu SEW „Orzeł Biały- III”, który rozpoczął się 7 grudnia rano. Znowu ruszyliśmy do pracy na polskim cmentarzu z wojny 1920 roku.
O godz. 8:00 pożegnał nas w piątek dyrektor SEW Jan Malicki. Wraz z kierownikiem obozu naszym wykładowcą płk. rez. Tadeuszem Krząstkiem na zbiórkę zgłosiło się 9 studentów. Daria i Sławek dojechać mieli już na miejsce w Brodach z Ukrainy. Naszym kolegą okazał się kierowca Krzysztof, który już w Ostrogu zintegrował się ze studentami i czynnie włączył do obozowego życia.

Był zimny dzień, padał deszcz, zaciągał silny wiatr. Stanęliśmy jednak na zbiórce. Dyrektor Malicki powiedział krótko, że wierzy w nas, jest przekonany o powodzeniu tej misji, będzie nam towarzyszył myślowo i kibicował. Czeka na codzienne relacje. Złożył życzenia i każdego osobiście pożegnał. Pułkownik Krząstek omówił trasę przejazdu na Ukrainę i ruszyliśmy w drogę. Już w Warszawie w busie zaczęła się odprawa, podział funkcji i zadań. Pułkownik wyznaczył na „szefa sztabu” Krzyśka Zareckiego, jedynego uczestnika trzech wypraw na Ukrainę i najbardziej doświadczonego. Funkcję kwatermistrza przyjął sam Filip Jędrzejczyk, a zespół INFO tworzyć będą Anna Kamińska i Sławek Kirdzik. Pułkownik będzie jak zwykle fotoreporterem. Mają go wspomagać inni studenci.
W drodze do Dęblina były wykłady o działaniach wojennych w sierpniu 1944 r. na przyczółku warecko-magnuszewskim, bitwie pod Maciejowicami w 1794 r., w której ciężko ranny został Tadeusz Kościuszko. Zobaczyliśmy też pomnik kościuszkowski w Maciejowicach. Była obszerna informacja o historii Dęblina i twierdzy, 15. Pułku Piechoty „Wilków”, Szkole Orląt. W Lidlu dokupiliśmy 15 dużych butli z wodą mineralną. Bagażnik był pełen na ful. Siekiery, piły spalinowe, kosiarka, garnki, wszelkie dobro potrzebne do życia w lesie i pracy na cmentarzu.
Pułkownik Krząstek przedstawił warunki pracy, dowiedzieliśmy się w szerszym wymiarze dlaczego cmentarz w Brodach a nie inny, co będziemy robili i jak żyli w Brodach. Niektórzy uczestnicy tej historycznej wyprawy pierwszy raz mieli przekraczać granicę wschodnią. Wszyscy mieliśmy pytania, ciekawość drążyła każdego, co ,jak i gdzie będziemy robili.
W „Bidzie” wspaniała zupa węgierska postawiła nas na nogi. Na granicy byliśmy zgodnie z planem. Pułkownik miał pisma polecające od Konsula Generalnego ze Lwowa Rafała Wolskiego na granicę. Bardzo przydały się na naszym GPK w Hrebennem. Niestety po stronie ukraińskiej plan się załamał bo celniczka poszła „pyty herbatku” i nie było jej prawie półtorej godziny. Jak wiele osób siedzieliśmy w naszym „Sprinterze” i cierpliwie czekaliśmy aż „herbatka” zostanie „wypyta”. No cóż, takie są realia pracy na granicy. Gdy przekraczaliśmy już graniczną strefę, zabraliśmy Martę- żołnierza Straży Granicznej Ukrainy, uroczą i sympatyczną dziewczynę, która się troszkę z nami zintegrowała i bardzo żałowaliśmy gdy przyszło się z nią żegnać na przedmieściach Lwowa.
Byliśmy mocno spóźnieni. Pułkownik uspokajał pracowników restauracji i hotelu, zapewniał, że jedziemy, będziemy a zamówienia to nie kawał. Wszystko się przydało, bo wszędzie na nas czekali. W „Impulsie” była smaczna kolacja a w hotelu pod Brodami czekały czyste, ciepłe i dość dobrze wyposażone pokoje. W drodze byliśmy ponad 13 godzin, ale nas mistrz kierownicy nie zawiódł. Mikrofon był sprawny i pułkownik już w busie ustalił wszystko co trzeba: podział załóg w pokojach, termin zbiórki w sobotę rano. Każdy dźwigał do hotelu swój bagaż osobisty i wiele innych rzeczy, w tym butle z wodą, żeby nie zamarzła. Wszyscy byli zmęczeni i pragnęli snu. Mimo tego pułkownik rano mówił, że jeszcze długo w nocy słyszał klubowe dyskusje integrujące studentów. Studenci to są studenci, ludzie przywykli do życia nocnego w akademikach.


Dlaczego Brody na Wołyniu?

Dlaczego na Obóz ,, Orzeł Biały III” wybraliśmy Brody, kwaterę wojenną na obecnym cmentarzu miejskim. W kwaterze po zakończeniu wojny z Rosją bolszewicką pochowano kilkuset / około 1400 żołnierzy Wojska Polskiego / poległych na przełomie lipca i sierpnia pod Brodami i Radziwiłłowem w krwawych bojach z konnicą S.Budionnego. W Brodach był jeden z największych cmentarzy  polskich n z lat wymienionej wojny i państwo polskiego bardzo dbało do 1939 roku o jego utrzymanie. Kwatera wojenna składała się z dwóch części przedzielonych alejką i  blisko muru oddzielającego cmentarz od jednostki wojskowej znajdował się piękny pomnik- Grób Nieznanego Żołnierza. Jego czołową ścianę stanowiła ustawiona pionowo tablica z szarego piaskowca z wykutym krzyżem Virtuti Militari. W godnym utrzymaniu kwatery władzom miejskim pomagali w czasach II Rzeczypospolitej żołnierze Garnizonu Brody.

Po 1945 roku w Brodach pozostało niewielu Polaków. Cmentarz polski zaczął stopniowo popadać w ruinę. Już w 1939 roku żołnierz sowieccy zwalili czołgiem  płytę z Grobu Nieznanego Żołnierza. Rozwalili częściowo grób. Płytę i grobowiec zasypano później  góra śmieci. Prawą część polskiej kwatery wojennej zlikwidowano  poprzez pochówki zmarłych po 1945 roku. Działo się to wbrew obowiązującym konwencjom międzynarodowego  prawa konfliktów zbrojnych, które podpisał ZSSR i USRR. Cmentarz, ocalałe grody zarastaly bujnie drzewa i bardzo gęste krzewy. Faktycznie cała kwatera wojenna zginęła w gęstwinie. O to chodziło sowieckim władzom komunistycznym. Stalin doskonale wiedział, że w Brodach pochowano żołnierzy Budionnego z 1 Armii Konnej będącej siłą napędową Frontu Południowo-Zachodniego , w którym był głównym komisarzem. Na tę ukrytą i mocno zniszczoną kwaterę trafił w 1995 roku pułkownik Tadeusz Krzastek, który był kierownikiem podróży historyczno-wojskowej. Brało w niej udział ponad 40 oficerów polskich i kilku ze Zbrojnych Sił Ukrainy. Obecni byli między innymi: gen. dyw. Ludwik Koberski, gen. bryg. Wiktor Omelczenko, ppłk Jarosław Kostiak. Polscy oficerowie weszli w krzaki i zobaczyli wtedy równe rzędy krzyży wojennych. Pulkownik Krząstek kazał rozwalić górę śmieci  i pod nią odkryto właśnie wtedy tablice z Krzyżem Virtuti Militari. Była w bardzom dobrym stanie. Na prośbę pułkownika obaj generałowie spowodowali u władz miasta zahamowanie pochówków na grobach polskich żołnierzy. Był to początek prawdziwej walki o uporządkowanie tej wielkiej wojennej nekropolii, faktycznie o jej odrodzenie z niebytu.

W 2000 roku w czasie kolejnej podroży historycznej płk Krzastek kolejny raz odwiedził cmentarz w Brodach. Wtedy to generałowie ukraińscy dali slowo honoru, że ciężkim dźwigiem przeprowadzą silami wojska podniesienie historycznej płyty z Krzyżem Virtuti Militari i ustawią ja w miejscu pierwotnym według zachowanych zdjęć archiwalnych. Słowa dotrzymali. Na Świętego Mikołaja  Attache Ukrainy gen. dyw. Mykoła Melnyk przywiózł pułkownikowi Krząstkowi kopertę z trzema zdjęciami i kartą, na której było napisane; ,, czy teraz jesteś już zadowolony”.

W póżniejszych latach rennowacją cmentarza w Brodach zajęła się Rada Ochrony Miejsc Pamięci i Męczeństwa. Przy odbudowie kwatery pracowali wolontariusze ze Stowarzyszenia , Huta Pieniacka”, uczestnicy motocyklowych rajdów katyńskich, przedstawiciele organizacji społecznych i studenci SEW UW, oficerowie Wojska Polskiego, którzy odwiedzali cmentarz w ramach podróży historyczno- wojskowych.

W ramach obozu ,, Orzeł Biały III” studenci SEW UW będą porządkowali część cmentarza  z lewej strony wymagającą pilnie usunięcia bujnych jeszcze krzewów, drzew, pni zerżniętych uprzednio drzew. Wykonanie tych prac porządkowych będzie wymagało znacznego wysiłku fizycznego. Do porządkowania zgłosili się studenci na ochotnika i będą pracowali w ramach wolontariatu. Prace będą realizowane  dzięki życzliwości Mera Miasta Brody Anatolija Beleja. Godny podkreślenia jest fakt, że wyraził on życzenia spotkania się z całą grupą uczestników obozu w dniu 10 grudnia w magistracie miasta. Do całkowitego odnowienia i uporządkowania cmentarza pozostało jeszcze wiele pracy ale już mniej jak to było kilka lat temu. Mamy nadzieję, że jeszcze tu przyjedziemy i znowu będziemy czyścili mogiły bohaterów poległych za Ojczyznę.

Bitwa pod Brodami.

Plan bitwy

1 Armia Konna Siemiona Budionnego pojawiła się na froncie polskim na początku czerwca 1920 r. Jej przybycie było zaskoczeniem dla dowództwa polskiego ale nie dla Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego, który znał rozkodowane radiodepesze przez zespół polskich kryptologów wojskowych. Takich mas kawalerii nie było dotąd na Ukrainie. Pod komendą Budionnego było około 18 tys. Szabel. Armia miała na uzbrojeniu około 350 km i 350 dział, własne jednostki łączności, eskadry lotnicze i pociągi pancerne. W skład armii wchodziły: IV, VI, XI i XIV Dywizje Kawalerii, Brygada do zadań specjalnych. Dywizje były trzybrygadowe, każda po dwa pułki. Pułk składał się z pięciu szwadronów kawalerii i jednego szwadronu karabinów maszynowych na czterokonnych taczankach. 1Armia Konna była silnym operacyjnym związkiem manewrowym, zaprawionym w bojach. Sukcesy bojowe odniesione w bojach z armią kozaków dońskich gen. Antona Denikina oraz na półwyspie Majkop-Perekop opromieniły budionnowców sławą wojenną. Jej możliwości bojowe bardzo wysoko oceniał w 1920 r. wywiad francuski. Inną, bardziej krytyczną opinię zaprezentował po wojnie gen. Tadeusz Machalski, uczestnik bojów z konnicą Budionnego. Według niego: „Armia Konna działała więcej mocą sugestii niż realną siłą, posiadała tylko kilka wyborowych oddziałów, których łączna siła nie przekraczała dwóch dywizji kawalerii, reszta to tzw. lud konny, dosiadający koników wprost od pługa, na poduszkach zamiast siodeł, i ta masa jeźdźców, wzniecając na nieboskłonie olbrzymie tumany kurzu przesłaniające wszystko dookoła robiła wrażenie wielkiej, ruchliwej, niesamowitej siły wlewającej się w każdą szczelinę, co u przeciwnika wywoływało uczucie bezsiły”. Kronikarzem konarmii był Izaak Babel. Oto jak charakteryzował jej działanie: „Koszmarna historia – ograbienie kościoła, rwą ornaty, drogocenne lśniące szaty potargane na ziemi, siostra miłosierdzia wyniosła trzy tłumoki, wydzierają podszewki, gromnice pokradzione, szuflady powyrywane, bulle wyrzucone na ziemię (…) Bestie przyszli żeby nagrabić, to takie proste; idą w gruzy stare bóstwa”.

5 czerwca na Ukrainie w rejonie Skwira-Dzierna 1Armia Konna przerwała front polski. Wkrótce zajęła Żytomierz i Berdyczów, ważne węzły kolejowe na tyłach 3 Armii gen. Edwarda Śmigłego-Rydza, broniącej Dniepru i przedmościa w Kijowie. Zagroziła tym samym oddziałom 3 Armii, którą 10 czerwca zmusiła do rozpoczęcia odwrotu z Kijowa w kierunku na Korosteń. Gdy pod Borodzianką wojska 3 Armii w krwawych bojach przebijały się przez zaporę XII Armii rosyjskiej część dywizji Budionnego wykonała zwrot na Chwastów, co umożliwiło gen. Śmigłemu-Rydzowi wyjście z okrążenia. Dwie dywizje Budionnego zamiast okrążać 3 Armię faktycznie otworzyły jej drogę na zachód. Pod Łuckiem 1 Armia Konna ponownie zmieniła kierunek natarcia. Zgodnie z planem wojny dywizje Budionnego miały zająć Łuck i nacierać na Hrubieszów – Lublin, by wyjść nad Wisłę w rejonie Puław. Budionny samowolnie skierował armię na kierunek: Brody-Lwów. Za nią zmienił kierunek ofensywy Front Południowo-Zachodni Aleksandra Jegorowa. Przewodniczącym Rewolucyjnej Rady Wojennej Frontu Południowo-Zachodniego był Józef Stalin. Historycy uważają, że to pod jego presją Jegorow zmienił plan wojny z Polską, wikłając I Armię Konną w boje pod Brodami i  póżniej pod Lwowem.

W czasie bitwy pod Brodami na przełomie lipca i sierpnia inicjatywę przejęły wojska polskie. Operacją osobiście kierował marszałek Józef Piłsudski z Chełma. Dowódcy 2 i 6 Armii wykonali silne uderzenie na Radziwiłłów – Brody, żeby odciąć wysunięte na zachód dywizje Budionnego. Po stronie polskiej pierwszy raz wystąpiła dwudywizyjna grupa kawalerii dowodzona przez płk Juliusza Karola Rómmla.Wielką chwałą wojenną okryla się 18 Dywizja Piechoty gen. Kraliczka-Krajowskiego. To wymieniona dywizja poniosła ciężkie straty walcząc o Brody. Gdy 3 sierpnia Polacy zdobyli miasto, Budionny w popłochu musiał się wycofać na południowy wschód. Ciężkie straty poniosły IV i XI Dywizja Kawalerii (DK) oraz ILVII Dywizja Strzelców (DS). Bitwa została przerwana ponieważ armie Frontu Zachodniego Michaiła Tuchaczewskiego zdobyły z marszu twierdzę w Brześciu i sforsowały Bug. Było to wielkim zaskoczeniem dla Naczelnego Wodza WP. W tej sytuacji zarządził on odwrót na Ukrainie. Pierwszy raz oddziały polskie odniosły sukces i zmusiły do odwrotu 1. Armię Konną, paraliżującą wolę walki żołnierzy polskich na froncie ukraińskim i wywołującą w społeczeństwie polskim psychozę klęski. Pod Brodami była wielka szansa zadanie konnicy Budionnego znacznie większego ciosu, pełnego rozbicia co najmniej dwóch dywizji kawalerii , jednostek samodzielnych i zabezpieczenia działań wojennych.

W Brodach na rynku podczas tej wielkiej bitwy kawaleryjskiej Naczelny Wódz Wojska Polskiego Józef Piłsudski dekorował zasłużonych w boju żołnierzy Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari.

Bitwa pod Brodami miała także znaczący wpływ na realizacje rosyjskiego planu wojny nie tylko na jego południowej flance.    Pod koniec lipca i na początku sierpnia  Naczelny Dowódca RKKA Sergiusz Kamieniew był zaniepokojony opóźnianiem natarcia I Armii Konnej w kierunku zachodnim. Dostrzegał brak konsekwencji Budionnego w wykonywaniu jego dyrektyw. W wydanej 23 lipca 1920 r. dyrektywie dla dowódcy Frontu Południowo-Zachodniego S. Kamieniew określił nową linię rozgraniczenia pomiędzy frontami (przebiegała przez Ratno, Włodawę, Puławy). Zaznaczono w niej, że szybki marsz frontu Tuchaczewskiego wymaga tak samo energicznych działań na południu. Front Jegorowa miał za zadanie do 4 sierpnia osiągnąć silną grupą wojsk prawego skrzydła w łączności z frontem Tuchaczewskiego obszar Kowel-Włodzimierz Wołyński oraz resztą sił, tj. 1.Armią Konną i XIV Armią zadać decydujący cios wojskom polskim i ukraińskim gen.Omelianowycza-Pawłenki broniącym Galicji. 1 Armia Konna po ubezpieczeniu się od Lwowa miała następnie skoncentrować siły na kierunku lubelskim. Uczyniła to dopiero pod koniec sierpnia gdy armie Fronty Zachodniego zostały rozbite pod Warszawą w bitwie nad Wisłą, zmuszone do odwrotu za Niemen. I Armia Konna został kolejny raz pobita pod Zamościem  na przełomie sierpnia- września 1920 roku.