Relacja nr 2 z obozu SEW „Orzeł Biały – III” – Brody, Wołyń

            Trudno było się zerwać rano, w sobotę. Na śniadanie musieliśmy jechać już o godzinie 8:00 – w restauracji „Impuls” czekała na nas urocza i bardzo wesoła dziewczyna, która zaserwowała bardzo smaczne potrawy z kuchni ukraińskiej. Było tego dużo. Zaskoczyło nas to totalnie – nikt nie spodziewał się, że będziemy jedli takie potrawy w tak dobrych warunkach. Krzysztof nie dojadł śniadanka i został przez gospodynię wyznaczony za karę do zmywania naczyń. Wcale się tą groźba jednak nie przejął. Może przyjął ją jako wyróżnienie?

            Cmentarz, na którym pracujemy, nie jest bardzo oddalony od restauracji. Pułkownik znał trasę do kwatery wojennej żołnierzy Wojska Polskiego z 1920 roku bardzo dobrze. Podjechaliśmy od strony garaży przy płocie jednostki. W drodze płk Krząstek opowiedział historię bitwy pod Brodami, która została stoczona w 1920 roku oraz o tym, jak w 1996 r. odnalazł cmentarz i Grób Nieznanego Żołnierza. Gdy wraz z całym bagażem weszliśmy na teren cmentarza ukazał się nam niezwykły widok. Długie rzędy jednakowych betonowych białych krzyży z szarfami w biało-czerwonych barwach. W prawej części tej wielkiej kwatery stał pomnik z dość dobrze odnowioną płytą czołową.

W roku 1996 pomnik był, wraz z płytą, zakryty górą śmieci. Rzędy krzyży skrywały gąszcze krzaków. Teraz jest już zupełnie inaczej. Przez kilka lat zrobiono wiele, by przywrócić pamięć o bohaterach bitwy pod Brodami.

Ucieszył nas widok zniczy z orłem i szarfą SEW, które pozostawili koledzy podczas powrotu z Ostroga do Warszawy 28 listopada. Utworzyliśmy delegację (w składzie Anny oraz Krzysztofa), która też postawiła Znicz Pamięci Studium. Każdy odmówił modlitwę w intencji poległych żołnierzy Wojska Polskiego.

Pułkownik wskazał wszystkie charakterystyczne miejsca na ogromnej nekropolii w Brodach. Udaliśmy się w kierunku dużej ściany zarośli i wysokich drzew. W trawie znajdowało się dziesiątki przedwojennych krzyży, częściowo zniszczonych, przewalonych. Wiele było zniszczonych nie tylko przez siły natury, ale również przez człowieka.

Wkrótce zaczęło się życie obozowe – dokładnie tak, jak w wojsku. Pułkownik podzielił nas na grupy. Filip – nasz kwatermistrz, otrzymał zadanie przygotowania paleniska do zagotowania wody na kawę i herbatę. Pomagał nam w tym Krzysztof. Siekiernicy poszli usuwać wystające pnie ściętych drzew. Anna dostała nożyce do cięcia krzewów. Drugi  Krzysztof miał uruchomić kosiarkę i kosić trawę. Wkrótce okazało się, że nasz  kolega  Łukasz Gąsiewski to strażak z OSP w Piasecznie i potrafi pracować piłą spalinową. Takiego zespołu jeszcze nie było, jak mówił później pułkownik podczas przerwy na herbatę.

Nowa pila spalinowa poszła szybko w ruch. Kosiarka po zmianie żyłki na trójstronne ostrze okazała się w rękach starszego Krzysztofa drugą piłą spalinową. Łukasz ciął bale jeden po drugim. Wkrótce szybko przeszkolił pułkownika i był  już drugi pilarz. Mistrzem pilarki okazał się także Filip nasz kwatermistrz.  Woda  na herbatkę i kawę gotowała się szybko- piliśmy po dwa razy. Przez pierwszy dzień uprzątnęliśmy kawałek cmentarza. Pracowaliśmy w deszczu ale bez najmniejszej przerwy. Obiad był wyśmienity i Krzysztof znowu coś zostawił na talerzu nie zjedzonego. Zaczynamy podejrzewać, że to jego strategia – najkrótsza droga do zaplecza ,, Impulsu” , tj. do zmywania naczyń. Są rożne strategie i taktyka działania. Dobra jest ta, która prowadzi ostatecznie do celu

Wieczorem przed kolacją wszyscy wyczyszczeni  i odpucowani udaliśmy się Sprinterem do centrum gdzie mieści się ATB na zakupy. Było z czego wybierać. Widać ,że Gruzja zalała albo wspomaga Ukrainę wieloma asortymentami przemysłu spirytusowego- te nas jednak nie interesują. Tak informujemy tylko z kronikarskiego obowiązku. Co innego naszego kierownika –dowódcę, który rano w poniedziałek udaje się z nami w gościnę do mera Brodów..

Kolacja to prawdziwa uczta . Nie wiedzieliśmy co mamy robić , jeść czy konsumować widok Sali. Wszystkie stoliki zajęte przez dziewczyny pięknej urody, zal że siedział i bawił się same a my musieliśmy jechać- niestety do hoteliku na zasłużony odpoczynek. Nikt nie odważył się zostać. Kierownik srogi- prawie ,ze dyscyplina wojskowa. Jutro Radziwiłlów i pułkownik ma cos jeszcze w zapasie po południu. To ma być niespodzianka, to coś wystrzałowego- tylko co to będzie? Jutro Wam napiszemy w kolejnej dziennej relacji.

Możecie też do nas pisać, zapraszamy internautów.

Anna Kamińska i Sławek Kirdzik