Relacja nr 3 z obozu SEW „Orzeł Biały – III” – Brody, Wołyń

Niedzielny poranek zaskoczył wszystkich niezwykle pozytywnie. Z restauracji w sobotę po kolacji wyjechaliśmy w strugach deszczu. W niedzielę gdy wyszliśmy z hotelu przywitało nas radośnie prawdziwe letnie słońce i lekki mróz. Piękna pogoda dobrze nastroiła wszystkich. Pułkownik żartował, że wszystkie prognozy na ukraińskich stronach okazały się lipą, a jego barometr, czyli uszkodzony kiedyś mocno bark nie zawiódł.  W sobotę wbrew komunikatom synoptyków prognozował mocne ochłodzeni, wysoką podstawę chmur i słonce.

W trasę ruszyliśmy z Brodów szybko do Radziwiłłowa. Udało się nam zlokalizować szybko  kościół polski, obecnie cerkiew wyznania grekokatolickiego. Pytali nas ludzie skąd przyjechaliśmy no i dlaczego do Radziwiłłowa. Celem naszym był cmentarz. Gdy go zobaczyliśmy przyszło zwątpienie czy uda nam się odnaleźć tablicę (pomnik) powstańców styczniowych 1863 roku.

Cmentarz w Radziwiłłowie jest bardzo duży. Widać od razu, że jest podzielony. Jedna część to nagrobki i krzyże ludności prawosławnej. Zachowało  się wiele nagrobków i pomników z polskimi  inskrypcjami, symboliką polską, herbami rodowymi szlachty polskiej. W wielu miejscach widać postępującą ruinę kwater polskich, leżą poprzewracane nagrobki, figury i pomniki. Pułkownik rzucił nas tyralierą od jednej do drugiej strony. Byliśmy rozstawieni co 10 metrów. Wszyscy szukaliśmy śladów powstańców styczniowych, mogił żołnierzy 1920 roku, 1939 roku. Długo, długo nie było nic. Pierwsza Anka znalazła pomnik kolumnę z inskrypcją i datą 1863 roku. Wszyscy pobiegli obejrzeć znalezisko. Jak się okazało na kolumnie były tablice z nazwiskami żołnierzy carskich poległych w bojach z oddziałami Pułku Jazdy Wołyńskiej gen. E. Różyckiego.

Pytaliśmy wiele osób, grabarzy, którzy w kilku miejscach pracowali na cmentarzu, ale nikt nie słyszał o polskich powstańcach, nikt nie wiedział gdzie był ich pomnik. Pułkownik się mocno niecierpliwił i denerwował. Kazał szukać do oporu i znowu szliśmy tyralierą od brzegu do brzegu. Szczęście sprzyjało w niedzielę naszemu strażakowi Łukaszowi, który zaczepił starszego człowieka i wypytał go o pomnik. Nie wiedział on o powstańcach polskich, ale zaprowadził Łukasza do niewysokiego, ale długiego kopczyka z metalowym, niewysokim ogrodzeniem i powiedział: „Tu było coś co Ruskie bardzo za radiańskiego sojuza nienawidzili.”. Intuicja nie zawiodła Łukasza. Na kopczyku rozgarnął krzewy, liście i wreszcie ziemię. Nagle ukazała się piękna płyta powstańców 1863 roku, taką jaką widział pułkownik na archiwalnym, przedwojennym zdjęciu. Wszystko się zgadzało. Radość opanowała wszystkich, rzuciliśmy się do pracy. Kornel szpadlem odkopał wkoło tablicę. Kwatermistrz Filip przywiózł wodę. Anka polewała tablicę i czyściła szczotką. Płyta stawała się coraz bardziej czytelna. Cały zespół wycinał  siekierami i nożycami krzewy i badyle, trawę do ziemi. Wszystko usuwaliśmy z kopczyka poza ogrodzenie. W samo południe widać już było oczyszczony kopczyk, oczyszczoną tablicę. Kopczyk był już w zupełnie innym wymiarze. Naszej pracy przyglądało się kilka osób, wyrażali pozytywne opinie.

Pułkownik zarządził uroczystą ceremonię postawienia zapalonego Znicza Pamięci z szarfą SEW. Odśpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego i po nim trąbki zagrały „Sygnał Wojska Polskiego”. Może tym kilku powstańcom styczniowym spoczywającym w bratniej mogile zrobiło się lżej, przyśniła Polska i wróciła wiara, że ktoś jeszcze ich szukał, pamięta o nich i ceni ofiarę krwi i życia, jaką dali walcząc z carskim zaborcą o wolność i suwerenność Rzeczypospolitej Trojga Narodów. Znicz z szarfą na kopczyku był widoczny jeszcze gdy wsiadaliśmy do Sprintera kilkadziesiąt metrów dalej. Może ktoś jeszcze odwiedzi to miejsce i zapali symboliczną lampkę pamięci. Wszyscy studenci będą już pamiętali, gdzie jest ten grób. Uważamy, że nasza ojczyzna w ramach opieki nad grobami powinna ufundować na kopczyk krzyż z  symboliką powstania 1863, trójdzielną tarczą z herbem Królestwa Polskiego, Litwy i Rusi.

Niespodzianką pułkownika na niedzielę okazała się Ławra Poczajowska – Ławra Zaśnięcia Matki Bożej („Częstochowa Rusi Żachodniej”). Żaden student nie był uprzednio w tym miejscu, tylko Ania oglądała  ją z zewnątrz. Ławra Poczajowska jest jednym z trzech klasztorów prawosławnych na Ukrainie, mających ten status religijny. Zaczęto ją budować w 1597 r. dzięki fundacji Anny Hojskiej z Kozińskich. Większość budynków sakralnych powstała w XVIII wieku. Rokokowy.  Sobór Zaśnięcia Matki Bożej ufundował magnat Mikołaj Bazyli Potockai. Cały kompleks robi ogromne wrażenie. Złote wieże i kopuły błyszczą się w słońcu już z odległości kilku kilometrów. Wszyscy byliśmy porażeni jej widokiem. Zwiedziliśmy kolejno cały zespół architektoniczny klasztoru. Obok głównego soboru tworzą go: Sobór Trójcy Świętej, Dzwonnica Monasterska, Grota Hioba Poczajowskiego i Cerkwie Skalne, Pułkownik załatwił z kozakami ochraniającymi Główny Sobór zgodę na fotografowanie. Robiliśmy zdjęcia, także kilka grupowych. Wszyscy obiecują, że jeszcze tam pojadą, by na spokojnie zwiedzić cały zespół klasztorny. Wspaniała niedziela. Zrealizowaliśmy plan całkowicie. Przez cały czas uśmiechało się do nas słoneczko. Zrobiliśmy zakupy na straganach w Poczajowie: czapki, wkładki do butów, płyty ze śpiewami cerkiewnymi (w tym chóru z Ławry Poczajowskiej). Będą symboliczną pamiątką, gdy wrócimy już do Warszawy.

Wieczorem „Obóz” integrował się na wesoło, ale niestety, nasz zespół INFO musiał pracować z pułkownikiem, abyście Wy, Szanowni Czytelnicy, mieli co czytać i oglądać.

Anna Kamińska, Sławomir Kirdzik

Fotografie: Płk Tadeusz Krząstek i Sebastian Kudła