Relacja nr 4 z obozu SEW „Orzeł Biały – III” – Brody, Wołyń

Poniedziałek był dniem powrotu do prac na cmentarzu. Po pierwszej naszej wizycie w sobotę oraz niedzielnym wyjeździe do Radziwiłłowa i Poczajowa byliśmy w pełni przygotowani do pracy w sprzyjających warunkach pogodowych. Musieliśmy to wykorzystać, żeby zrobić dziś jak najwięcej. Rano znowu przywitało nas pięknie świecące słoneczko, prawdziwa wiosna albo wczesna jesień. Wszystkie siły nam sprzyjają.

            Po śniadaniu udaliśmy się na spotkanie w magistracie z merem miasta Anatolijem Belejem. Byliśmy punktualni i czekali na nas . Już przez okno nawiązaliśmy pierwszy kontakt i dzięki wskazówkom głównej sekretarki mera trafiliśmy od razu na salę posiedzeń Rady Miasta Brodów. Mer przywitał nas serdecznie i był żywo zainteresowany naszym przyjazdem i celem wykonywanej przez nas pracy. Kierownik obozu w dość szerokim zakresie omówił co i dlaczego będziemy robili na cmentarzu w Brodach. Pokazał pięknie wydaną przez Konsulat Generalny w Łucku książkę ,,Polska i Ukraina w walce o niepodległość na początku XX wieku. Były w niej kolorowe zdjęcia , które wykonał w 1996 roku na cmentarzu gdy odnalazł Grób Nieznanego Żołnierza. Wspomniał nazwiska generałów i oficerów Zbrojnych Sił Ukrainy, którzy doprowadzili do podniesienia dźwigiem płyty pomnikowej z Krzyżem Virtuti Militari. Uczynili to z własnej woli i walnie się przyczynili do renowacji kwatery żołnierzy WP poległych pod Brodami i w walkach o miasto latem 1920 roku.  Mer wymienił polskie miasta partnerskie, z którymi od kilku już lat Brody ściśle współpracują. Kończąc  nasz pobyt w magistracie pułkownik Krząstek wręczył merowi na pamiątkę naszego pobytu książkę , którą wcześniej prezentował, inną swoją publikację o udziale 6. Dywizji Strzelców Siczowych w obronie Zamościa w sierpniu 1920 roku oraz dwie książki ; Historia Polski w języku ukraińskim wydane przez IPN, symboliczne  upominki.  Mer wyraził wolę udzielenia nam pomocy technicznej ale pułkownik Krząstek  podziękował za okazaną taką życzliwość mera i podkreślił, że jest to dla nas zadanie honorowe i sami musimy uporządkować polską kwaterę wojenną,. Po spotkaniu udaliśmy się na cmentarz celem wznowienia prac.

            Przez większość czasu pogoda sprzyjała, dzięki czemu udało nam się wykonać kawał ciężkiej pracy. Koniecznym było usunięcie pni wcześniej wyciętych lub zwalonych drzew, które wystawały z ziemi na terenie całej nieodnowionej części kwatery żołnierzy poległych w bitwie pod Brodami w 1920 roku. Równie ważne było usunięcie gałęzi i chaszczy, jak również skoszenie trawy często przysłaniającej pozostałości powalonych krzyży.

            Pan Filip bardzo szybko uporał się z ogniskiem. Dzięki temu, gdy zaczęło robić się coraz chłodniej, mogliśmy liczyć na rozgrzewającą kawę i herbatę. Filip nie dal się zaskoczyć i czujnie trzymał cały czas dyżur przy ognisku.

            Zobaczyliśmy, że na cmentarzu  poza kwaterą wojenną jest wiele starych i zrujnowanych grobów, których tablice były w różnych językach – choć przeważająca część z nich była w językach ukraińskim i polskim (przede wszystkim na przedwojennych, często zaniedbanych pomnikach), to znaleźć można było jeszcze pochodzące z czasów, gdy Brody były częścią Austro-Węgier, inskrypcje po niemiecku. Jedna z płyt, które Wiktor i Sławek znaleźli na terenie polskiej kwatery wojskowej, poświęcona była Eduardowi Liederowi – prawdopodobnie niemieckiemu żołnierzowi poległemu w 1915 roku podczas I wojny światowej. Trudno jednak stwierdzić, czy mógł być to tylko jeden grób znajdujący się niegdyś na granicy cmentarza, czy fragment znajdującej się tam większej kwatery niemieckiej. Niemniej to znalezisko było bardzo interesujące.

            Mnogość języków na płytach nagrobnych pokazuje, jak wiele narodów żyło w Brodach – jest to dowód wielokulturowości miasta, która jest najważniejszym elementem jego bogatej historii. W mieście znajduje się również wiekowy cmentarz żydowski ( bo przed druga wojną światową żyła w Brodach wielka społeczność żydowska, przez pewien czas największa w mieście).

            Nasza koleżanka, Daryna Khyzhniak, studentka studiów magisterskich, podczas wycinania krzewów w porośniętej gęstym lasem części cmentarza dokonała bardzo ważnego odkrycia – okazało się, że to, co mogliśmy zobaczyć nie było całością oczyszczanej przez nas kwatery. W gąszczu lasu skrywały się pozostałości mogił polskich żołnierzy, które dotychczas nie były nikomu znane. Pominięto je przy wytyczaniu granicy podczas prac renowacyjnych już w XXI wieku. Myśmy w gąszczu drzew i krzewów odkryli dzisiaj kilka nowych grobów z betonowymi krzyżami. Natychmiast pułkownik przerzucił gro sił na ten nowy front prac. Niewielka już grupka zajmowała się dokończeniem usuwania pni oraz śmieci, druga zaś, początkowo przy użyciu sekatorów, zaczęła oczyszczać drogę w głąb zarośli. Konieczne było również usunięcie części drzew przy pomocy piły mechanicznej, gdyż uniemożliwiały one poruszanie się w lesie i zakrywały kryjące się między krzakami nagrobki i krzyże.

            Od dziś spożywamy posiłki w sali reprezentacyjnej restauracji „Impuls”, co świadczy, że nasza obecność jest tu szanowana i ceniona. Obsługa wie, co robimy w Brodach, interesuje się naszą pracą, a wczoraj oglądali książki, w których znajdowały się fotografie cmentarza wykonane w 1996 roku.

Pozdrawiamy Was.

Prawdziwy szok nastąpił gdy Anka wzięła siekierę w dłonie i stanęła przed tęgim pniem. Rąbała jak rasowy i dobrze zaprawiony w pracy leśnej drwal. Siekiera  raz za razem uderzała w to samo miejsce, cos niezwykłego. Nie mogliśmy wszyscy wyjść z podziwu. Jak wykazało śledztwo  pułkownika  Anka   pochodzi ze stolicy Kurpiowszczyzny- słynnego Kadzidła. Wiadomo kto to są Kurpie . Od wieków rąbali wszystko w puszczy co się pod rękę nawinęło i jakieś wiekowe geny pozostały. Strach pomyśleć gdyby wpadła z taką siekierą i zaczęła wkoło rąbać.