Analityk: „Łukaszenka zajął się swoją ulubioną grą: handlem zakładnikami”
Łukaszenko wykorzystuje fakt, że Moskwa ma stosunkowo mało narzędzi do wywierania na niego presji — uważa białoruski ekonomista Siarhiej Czały.
„Po roku nieprzyjemnych rozmów z Mińskiem Kreml odkrył, że ma niewiele narzędzi do wywierania nacisku na Łukaszenkę” — powiedział analityk. — „A Łukaszenka stopniowo coraz wyraźniej demonstruje, że jest w stanie wciągnąć Kreml we własne gierki, bo Putin nic mu nie może zrobić.
Z jednej strony Kreml z przykrością słucha, jak Łukaszenka mówi coś o zamknięciu gazociągu, który w całości należy do Rosji. Okazuje się jednak, że Moskwa nie ma specjalnych możliwości, by na to wpłynąć” — uważa Czały.
„To jest taka bardzo specyficzna relacja współzależności, kiedy wydaje ci się, że młodszy brat jest całkowicie zależny od twojego materialnego wsparcia. Ale w rzeczywistości sam znajdujesz się w sytuacji, w której nie możesz mu odmówić. Nie ma tu zbyt wielu instrumentów wpływu. A Łukaszenka próbuje powiedzieć na cały świat: „No, kto jest przeciwko nam z wujkiem Wową?” Cały czas mówi: nie ja, tylko „my”, „my” — i już w wyobraźni leci broń atomowa” — tlumaczy Czały.
Według eksperta, w sytuacji z migrantami władze białoruskie, podobnie jak w wielu innych sprawach w ostatnim czasie, działają spontanicznie, nie analizując konsekwencji i wyrządzając tym samym szkody przede wszystkim sobie.
„Od samego początku nie było, moim zdaniem, strategicznego zrozumienia, co z tymi ludźmi zrobić. Łukaszenka w zasadzie działa w ulubiony sposób — bierze ludzi jako zakładników, najpierw więźniów politycznych, teraz migrantów. A potem ich sprzedaje: jeśli chcesz rozwiązania problemu, zapłać. Mówi o tym od samego początku. W Mińsku nikt nie wie, co zrobić z tymi ludźmi. A jaka jest korzyść z działającej głownie na rynku wewnętrznym propagandy? Na zewnątrz panuje opinia, że to hybrydowa agresja, wykorzystywanie ludzi, zamienianie ich w narzędzie walki.
Problem w tym, że im dłużej ta sytuacja się utrzyma, tym większym kłopotem stanie się dla samego Łukaszenki. Bo widzimy kryzys humanitarny i prędzej czy później trzeba będzie przyjąć misje humanitarne. Takie decyzje nie biorące pod uwagę długofalowych skutków w końcu przynoszą więcej szkody tym, którzy je podjęli” — uważa Czały.
Jeśli chodzi o reakcję na działania władz białoruskich, według Czałego, najbardziej bolesnym instrumentem mogłoby być zamknięcie granic z Polską.
„Największe zagrożenie tkwi w scenariuszu, o którym Polska mówi otwarcie — groźba zamknięcia granic. Nie chodzi tylko o komunikację samochodową, rozważano już możliwość zablokowania połączenia kolejowego. A przecież tędy idzie główny tranzyt, kontenery chińskiego „Jedwabnego Szlaku”. Jeśli tak się stanie, to wszelkie sankcje, które zostały już wprowadzone i mogą być nadal nakładane, po prostu przygasną w obliczu szkód spowodowanych przez zamknięcie tranzytu. To będą nie dziesiątki milionów dolarów miesięcznie, ale miliardy” — uważa białoruski ekonomista.
Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan
Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium