Czy warto na poważnie traktować ostatnie groźby Łukaszenki?

12-11-21 Promocja 0 comment

Groźbami odcięcia dostaw rosyjskiego gazu do Europy Łukaszenka próbuje pokazać Zachodowi pięść – uważa białoruski politolog Alaksandr Klaskoǔski. Łukaszenka nie konsultował tej sprawy z Moskwą, a jednocześnie ogłasza: „ogrzewamy Europę”.

„Tymczasem sama Białoruś jest konsumentem rosyjskiego gazu i stale ostro targuje się o cenę. Gazprom ma własne interesy w Europie i zobowiązania wobec europejskich dostawców. Jasne jest, że nikt nie pozwoli Łukaszence szantażować klientów tak ważną strategicznie  rzeczą. A on sam nie odważy się na podobny krok wbrew Moskwie. Wynik konfliktu z Europą, w którym Mińsk nadal podnosi stawkę, zależy od stanowiska Moskwy.

Ponadto wydaje się, że Rosja nie dała Łukaszence nic w zamian za podpisanie programów związkowych, a konieczność zwrócenia się o wsparcie finansowe jest bardzo duża. W tej sytuacji Łukaszenka nie odetnie Europy od gazu” — podkreśla Klaskoǔski.

Politolog uważa groźby białoruskiego dyktatora za „gest czysto PR-owski”. „To taka wyprzedzającą odpowiedź na zapowiadany pakiet sankcji. Łukaszenka stara się tak przedstawić sprawę, żeby dać sygnał Kremlowi.  W ogóle, jeśli posłuchać Łukaszenki, który mówi, że rosyjskie samoloty – bombowce Tu-22M3 – będą „monitorować sytuację na granicy”, można sobie wyobrazić, jak sam lata i „monitoruje” poczynania polskich pograniczników. Każdy, kto ma większą lub mniejszą wiedzę w sprawach wojskowych, uśmieje się po takiej deklaracji.

Do obserwacji jest używane zupełnie inne lotnictwo, do tego wcale nie jest trzeba angażować bombowców strategicznych, które mogą wystrzeliwać pociski na odległość 10-u tysięcy kilometrów. Jasne, że mówimy o pokazaniu Zachodowi imponującej pięści, ale przede wszystkim, chodzi o udowodnienie, że Łukaszenka może wezwać rosyjskie bombowce na pstryknięcie palca, więc lepiej z nim nie zadzierać” — podkreśla Klaskoǔski.

Jednocześnie politolog nie wyklucza konfliktu zbrojnego na granicy z udziałem migrantów.

„Oczywiście takie niebezpieczeństwo istnieje, bo ludzie, którzy tam koczują, są naprawdę w rozpaczliwej sytuacji, nie mają dokąd pójść. Wygląda na to, że zostali zablokowani i nie pozwala im się wrócić. Oni muszą coś zrobić. Niektórzy mogą mieć doświadczenie bojowe. Oczywiście taka sytuacja sama w sobie jest wybuchowa” — konkluduje.

Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan

Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium