„Biali”, „niebiescy” i „rządowi” „cyberpartyzanci”: co wiadomo o hakerach, którzy chcą zniszczyć reżim Łukaszenki
Jednym z symboli rozpoznawczych nowej fali protestów jest „cyfrowy opór” w Internecie. Anonimowi hakerzy włamują się na rządowe strony internetowe i zbierają informacje o funkcjonariuszach organów ścigania.
Pierwsze doniesienia o atakach hakerów na strony internetowe białoruskich władz pojawiły się na początku września. Najpierw zaatakowano Departament Zarządzania Majątkiem Prezydenckim: na jego stronie głównej pojawiła się biało-czerwono-biała flaga, która w latach 1991—95 była flagą państwową, a obecnie jest używana przez opozycję. Później zaatakowano stronę internetową Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Do działu „Poszukiwani” dodano Alaksandra Łukaszenkę i ministra spraw wewnętrznych Juryja Karajewa. Z kolei na stronie internetowej Białoruskiej Izby Przemysłowo-Handlowej pojawiło się zdjęcie mężczyzny z laptopem, w białej bluzie z kapturem na czerwonym tle i po raz pierwszy zostawiono wiadomość z nagłówkiem „Jesteśmy cyberpartyzantami”.
„Nasi przyjaciele i krewni są zabijani, torturowani i gwałceni. Nie możemy stać obok” — napisali cyberpartyzanci wzywając Białorusinów, by „przyłączyli się do walki”.
Okazało się, że istnieje także inna grupa hakerów, nazywających się „cyberpartyzantami”. Po kolorze logo można rozróżniać te dwie grupy, na „białą” i „niebieską”.
Przedstawiciel „białych” cybernetycznych partyzantów odpowiedział BBC, że ich zespół liczy około 10 osób, wszyscy mają duże doświadczenie w branży IT i żaden z nich nie był wcześniej zaangażowany w działalność polityczną. Według niego, grupa początkowo planowała znalezienie jak najwięcej informacji o pracownikach MSW, którzy brali udział w tłumieniu masowych protestów.
Te dane zaczęły pojawiać się na kanale w Telegramie Nexta. Aktywiści uważają odkrywanie tożsamości funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa za jeden z głównych celów swego cyber protestu.
Z kolei grupa „niebieskich” cyberpartyzantów pojawiła się około 5-6 lat temu. Umieszczali w Internecie prześmiewcze informacje na temat Kremla i prezydenta Rosji. W ruchu „niebieskich” uczestniczą ludzie z różnych krajów – wcześniej aktywiści wzywali do wspólnych działań obywateli Białorusi, Rosji, Ukrainy, Polski, Litwy i Łotwy. „Podjęto decyzję o stworzeniu cyfrowego frontu oporu” — czytamy w komunikacie „niebieskich”.
„Biali” cyberpartyzanci twierdzą, że nie zamierzają zbierać darowizn czy tworzyć własnej kryptowaluty. Z kolei „niebiescy” zbierali darowizny w kryptowalutach.
„Biali” cyberpartyzanci nie tworzą dokumentów czy apeli politycznych. „Niebiescy” uruchomili serwis „Białoruski IT-Front”, na którym zamieszczono manifest wzywający min. do „odsunięcia od władzy urzędników, którzy nie chcą słuchać głosu społeczeństwa i służyć interesom Republiki Białoruś”, kolejnym celem „Niebieskich” jest „włamywanie się do zamkniętych państwowych systemów informatycznych” dla „wyszukiwania materiałów mających wpływ na urzędników i organy ścigania oraz ich publiczne ujawnianie”.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Białorusi zareagowało na opublikowanie 19 września danych funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Służba prasowa ministerstwa podała, że policja dysponuje technologią pozwalającą na identyfikację osób odpowiedzialnych za włamania.
Co ciekawe, pojawili się także cyberpartyzanci prołukaszenkowscy . Opozycyjny portal „Kyky” ogłosił 28 września, że jego witryna została zaatakowana. W zamienionym artykule znalazło się zdjęcie Aleksandra Łukaszenki z jego inauguracji oraz nagranie audio , w którym krytykuje się działania cyberpartyzantów i wzywa do poparcia Łukaszenki. Jak dotąd jest to jedyna publiczna wiadomość od przeciwników cyberpartyzantów.
Zdaniem „białych”, białoruskie władze mogły poprosić rosyjskich informatyków o ochronę rządowych stron internetowych oraz danych osobowych funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa.
Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan
Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium