Ekspert: „Na Białorusi już jest stan wyjątkowy bez jego formalnego wprowadzenia”
Zdaniem politologa Andreja Jelisiejewa, są inne powody zamknięcia granicy przez reżim Łukaszenki, niż oficjalnie ogłoszony „koronawirus”.
„Zamknięcie granicy na pewno nie ma związku z koronawirusem. Zasady wjazdu na Białoruś po rozporządzeniach z 30 października już zminimalizowały zewnętrzne ryzyko zakażenia. Możliwość wjazdu do kraju została ograniczona tylko do lotniska, a Białorusini byli zobowiązani do odbycia po przylocie 10-dniowej kwarantanny.
W dodatku, większość Białorusinów zaraża się koronawirusem w siłowniach, przychodniach, sklepach, transporcie publicznym, w miejscu pracy — a nie za granicą” — pisze Jelisiejew.
„Nawet, jeżeliby wystąpił problem z dużą liczbą zarażonych osób, najnowsze rozporządzenie nie zawiera drakońskich środków zabraniających wyjazdu do pracy, nauki lub osobom z zezwoleniem na pobyt. Dekret wprowadza natomiast elementy stanu wyjątkowego, bez formalnego wprowadzenia. Prawdziwe powody zamknięcia granicy mają charakter polityczny.
Chodzi o dokładniejsze kontrolowanie ruchu obywateli, w tym — utrudnianie wyjazdu funkcjonariuszom bezpieczeństwa, którzy mogliby potencjalnie zbuntować się, oraz ich rodzinom. Drastyczne ograniczenie przepływów migracyjnych pozwoli na dokładniejszą kontrolę osobistą na granicy. Władze chcą maksymalnie utrudnić ofiarom i świadkom protestów wyjazd z Białorusi, aby zapobiec procesom w zagranicznych sądach, takich jak te, które rozpoczęły się już na Litwie.
Wydaje się również, że władze obawiają się odpływu informatyków, branży medycznej i nie tylko. Ktoś musi zapewnić wzrost gospodarczy i leczyć ludzi., podsumowuje Jelisiejew.
Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan
Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium