Protesty w Kiszyniowie trwają. Czy w Mołdawii jest możliwy „ormiański scenariusz”?

03-07-18 Promocja 0 comment

W Kiszyniowie od ponad 10 dni trwają protesty przeciwko anulowaniu wyników wyborów mera stolicy. Kolejna, licząca około 10 tys. osób, akcja protestacyjna odbyła się w niedzielę 1 lipca. Zgromadzeni na głównym placu stolicy przyjęli uchwałę oraz ogłosili swoje postulaty. Jeśli władze nie spełnią wymogów przed końcem tej sesji parlamentu, demonstranci obiecują rozpocząć masowe akcje protestu w całym kraju.

„W Mołdawii została oficjalnie ustanowiona dyktatura. Ogłaszamy protesty dopóki nie zostaną spełnione nasze postulaty – uznanie wyników wyborów mera Kiszyniowa i mandatu Andreia Năstasego, zniesienie mieszanego systemu wyborczego oraz rezygnacji sędziów, którzy unieważnili wyniki wyborów. Jeśli rządzący nie spełnią naszych żądań do końca tej sesji parlamentarnej, wszystkie miejscowości i diaspora rozpoczną pokojowe akcje nieposłuszeństwa wobec władz – protesty, blokady pracy struktur państwowych oraz dróg, strajki”- czytamy w uchwale.

Jednak ekspert Pawel Midrigan jest przekonany, że  ormiański scenariusz w Mołdawii nie jest możliwy. Protesty skończą się niczym. Głównym powodem jest brak jedności Mołdawian – etnicznej, językowej, społecznej i politycznej. Wg. prawnika, „w Mołdawii nie ma jednoczącej idei oraz sił zdolnych poprowadzić ludzi”.

Inaczej uważa  były przedstawiciel Mołdawii w Radzie Europy, obrońca praw człowieka, Alexei Tulbure. Jego zdaniem, powtórzenie scenariusza ormiańskiego jest możliwe pod warunkiem spełnienia kilku warunków. Po pierwsze, organizatorzy protestów muszą „znaleźć właściwe słowa, aby zjednoczyć ludzi i wyprowadzić ich na ulicę”. Po drugie, wśród inicjatorów powinni znaleźć się reprezentanci różnych grup etnicznych, językowych i zawodowych. I wreszcie, „liczy się nie liczebność protestu, a jego ciągłość. „Nie można opuszczać placu i  protestować raz na tydzień” – uważa ekspert.

Przypomnijmy, że w drugiej turze przedterminowych wyborów mera Kiszyniowa, 3 czerwca wygrał przewodniczący proeuropejskiej platformy „Godność i Prawda” (DA) Andrei Năstase, który zdobył 52,6% głosów. Jego przeciwnika z ramienia prorosyjskiej Partii Socjalistycznej Iona Cebana wsparło 47,4% wyborców. Zaraz po wyborach Ceban przyznał się do porażki i pogratulował Năstasemu zwycięstwa.

Jednak kilka dni później socjaliści zakwestionowali wyniki wyborów w sądzie, podkreślając, że w czasie kampanii na rzecz Năstasego prowadziło agitację wyborczą wielu znanych polityków zagranicznych, w tym rumuńskich, co jest niezgodne z prawem. Na skutek tego, 19 czerwca kiszyniowski sąd uznał wyniki wyborów za nieważne.

Andrei Năstase bezskutecznie próbował zaskarżyć decyzję sądu, a UE wezwała Mołdawię do respektowania wyników wyborów.

Źródła: Point.mdBlackseanews

Opracowanie BIS – Biuletyn Informacyjny Studium