Ruszyło „przedterminowe głosowanie” na Białorusi. Jak aparat Łukaszenki fałszuje wybory?

05-08-20 Promocja 0 comment

Czwartego sierpnia rozpoczęło się tzw. „przedterminowe” głosowanie w wyborach prezydenckich na Białorusi. Od wtorku do soboty lokale w całym kraju będą otwarte od 10:00 do 14:00 oraz od 16:00 do 19:00  — oddać głos wcześniej można w 5767 lokalach wyborczych, w tym w 44 poza granicami Białorusi. Ten wstępny etap głosowania poprzedza wybory  „główne” w najbliższą niedzielę. Jak twierdzą obserwatorzy, to właśnie a trakcie wcześniejszego głosowania odbywa się najwięcej fałszerstw.

CKW (Centralna Komisja Wyborcza) twierdzi, że w pierwszym dniu przedterminowego głosowania frekwencja wyniosła aż 4,98% (w tym w obwodzie homelskim — 7,55%, w Mińsku — 4,77%, w obwodzie grodzieńskim — 3,39%).

W komisjach wyborczych zwykle zasiadają lojalni wobec Łukaszenki ludzie z doświadczeniem pracy przy  „wyborach”. Z reguły są to pracownicy jednego zakładu,  a przewodniczącym komisji jest  zwykle  ich bezpośredni przełożony. Po zamknięciu lokalu, przewodniczący może robić co chce bez oglądania się na  innych członków komisji.

Takie komisje nie dopuszczają  obserwatorów z zewnątrz (mimo, że prawo wyborcze gwarantuje taką możliwość), tłumacząc najczęściej, iż na terenie lokalu brak miejsca. Białoruscy aktywiści stworzyli kilka platform Internetowych do obserwacji wyborów: chętni po prostu liczą wyborców pod drzwiami lokalu. Jednak podobne liczenie ma  znaczenie jedynie moralne: na jego podstawie w zasadzie nie ma możliwości udowodnienia naruszeń.

Białoruskie media opozycyjne relacjonują historię Alaksandry, niezależnej obserwatorki z Homla (miasto z „najwyższą frekwencją” we wtorek). Według Alaksandry, nie wolno jej było wejść do lokalu wyborczego: cały czas spędziła pod drzwiami. Naliczyła 39 osób, podczas gdy komisja podała, że zagłosowało 102 wyborców.

Alaksandra zapytała zastępcę przewodniczącego komisji, jak to się mogło stać, na co otrzymała odpowiedź, że nie był obecny przez cały czas i dziewczyna prawdopodobnie pomyliła się w liczeniu.

Alaksandra miała szczęście – ta komisja podała do publicznej wiadomości  liczbę głosujących, dlatego można ją   było zweryfikować, jednak wg. białoruskich mediów, nie wszędzie są pokazywane protokoły dotyczące frekwencji.

„W jaki sposób można sprawdzić frekwencję podawaną przez Centralną Komisję Wyborczą?” – artykuł z takim tytułem opublikowała we wtorek białoruska gazeta „Nasza Niwa”. Odpowiedź jest krótka: „Niestety, w żaden”.

Mimo to codziennie do soboty, CKW będzie podawała rosnącą frekwencję. Wzrasta ona wraz z każdą kolejną kadencją Łukaszenki: w 2015 roku wyniosła rekordowe 36,05%, w 2010 r. miała wynosić 23,1%.

Główna rywalka Łukaszenki, Światłana Cichanoǔska, która zbiera wielotysięczne wiece wyborcze, wezwała swoich zwolenników, by nie brali udziału w „przedterminowym głosowaniu”, tylko, żeby przyszli do lokali wyborczych w niedzielę. Wówczas, jeżeli doszło do wcześniejszego dorzucenia kart,  frekwencja wyniesie  ponad 100 proc. (realnie w dniu wyborów przychodzi głosować nawet do 70% Białorusinów, podczas gdy „dorzuconych” kart może być  ponad 30 proc.). „Dowiedzą się o tym jednak tylko członkowie komisji, gdyż protokoły końcowe sporządza samodzielnie przewodniczący. Mimo to, sztab Cichanoǔskiej liczy na zwykłych członków komisji, którzy tym razem mogą poinformować o rzeczywistych wynikach głosowania” — pisze „Nasza Niwa”.

Obecne  wybory prezydenckie po raz pierwszy w historii niepodległej Białorusi odbywają się bez obserwatorów OBWE/ODIHR i z ograniczeniami narzuconymi przez Centralną Komisję Wyborczą ze względu na sytuację epidemiologiczną. Mimo że Łukaszenka wielokrotnie mówił o „zwycięstwie” nad koronawirusem, CKW ogłosiła o podwyższonym zagrożeniu obiecując pilnować stosownych obostrzeń .

Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan

Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium