Fragment książki prof. Pawła Kowala pt. “Spokojnie już nie będzie. Koniec naszej belle époque”

28-02-23 Promocja 0 comment

Paweł Kowal, Agnieszka Lichnerowicz

Spokojnie już nie będzie

Wydawnictwo Agora

W rocznicę ataku Rosji na Ukrainę nakładem Wydawnictwa Agora ukazuje się książka Pawła Kowala i Agnieszki Lichnerowicz Spokojnie już nie będzie. Koniec naszej belle époque. Agresja Rosji na Ukrainę z 24 lutego 2022 roku zmieniła wszystko. Z jednej strony przyniosła krach imperialnych rojeń Moskwy, z drugiej – spowodowała solidarną reakcję państw zachodnich. To daje nadzieję na przyszłość, choć spokojnie już nie będzie. Wojna ostatecznie zakończyła belle époque w dziejach naszego regionu i pozbawiła liderów Zachodu złudzeń. Otworzyła też jednak przed Polską szansę na zajęcie bardziej poczesnego miejsca na arenie międzynarodowej. Jak nie zmarnować tej szansy? Na jakie zmiany możemy się przygotować? Co czeka nasz kraj, w którym skończyły się dobre czasy III RP, i nasz kontynent po fiasku polityki appeasementu wobec Rosji? Czego uczą nas burzliwe wydarzenia ostatnich lat i dekad? Paweł Kowal, profesor Polskiej Akademii Nauk, praktyk i teoretyk polityki wschodniej, szuka odpowiedzi na te pytania w rozmowie z Agnieszką Lichnerowicz, nagradzaną dziennikarką i reporterką relacjonującą najważniejsze wydarzenia na arenie międzynarodowej. „Od 1989 roku, początku pięknej epoki naszych czasów, Europa mogła cieszyć się spokojem i rosnącym dobrobytem. Takie możliwości nie otworzyły się przed Polakami być może nawet od XVI wieku – Polska i inne państwa dostrzegły to i z powodzeniem wykorzystały. Agresja Putina wymierzona w Ukrainę może położyć temu kres. Paweł Kowal i Agnieszka Lichnerowicz analizują obecną sytuację i zagrożenia w szerokiej perspektywie. I robią to w znakomitym stylu”. Daniel Fried, Ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce w latach 1997-2000.

Książka “Spokojnie już nie będzie. Koniec naszej belle époque” Pawła Kowala i Agnieszki Lichnerowicz jest już dostępna w sprzedaży. https://bit.ly/409OQvK

Fragment książki

TAJEMNICA KSIĘDZA MAJEWSKIEGO. EPILOG

W 2019 roku po jednym z wykładów o polityce wschodniej w ramach Podyplomowych Studiów Wschodnich na Uniwersytecie Warszawskim jedna ze słuchaczek napisała, że zainspirowałem ją do przeszukania internetu, i podejrzewa, że ksiądz Majewski, autor listu do „Kultury” z 1952 roku, nie tylko istniał, ale wciąż żyje. Podesłała mi stosowne tropy. Niestety, nie udało mi się wtedy nawiązać z nim kontaktu, a pandemia covidu uniemożliwiła wyjazd do Nowego Jorku. Wiedziałem, że władze seminarium w Pretorii zaprzeczały, żeby ktoś o tym nazwisku studiował u nich w latach pięćdziesiątych poprzedniego wieku – co sugerowało, że zbieżność nazwisk z ojcem Majewskim odnalezionym przez słuchaczkę Studiów Wschodnich może być przypadkowa. Niemniej nadal próbowałem ustalić, kim był Majewski. Przed wyjazdem do Stanów Zjednoczonych skontaktowałem się ze Zbigniewem Chrzanowskim z Fundacji Kościuszkowskiej, a przez niego z Markiem Skulimowskim, szefem fundacji. Okazało się, że wpadli oni na trop osoby, która może wiedzieć więcej – okazał się nią zakonnik, kapucyn Jerzy Krzyśków. Decyzja zapada natychmiast – lecę do Nowego Jorku 13 stycznia, kilka dni przed rozpoczęciem zaplanowanych wykładów na North Carolina University. Dzień później po mniej więcej godzinie drogi z lotniska Newark docieramy do tonącego w zieleni, na pierwszy rzut oka opuszczonego domu w małej miejscowości w stanie New Jersey. Wita nas serdeczny gospodarz. Na dole sień, spory hol, pokoje mieszkalne, na piętrze kaplica. Jerzy Krzyśków opowiada historię miejsca, w którym się znaleźliśmy. Ten duży, tajemniczy dwór zbudował w latach 1913–1916 Alfred Theodore Ringling, członek rodziny, która stworzyła jeden z największych cyrków w Stanach. Alfred zmarł tutaj w październiku 1919 roku. Od 1955 roku w obiekcie działała katolicka fundacja, której celem było powołanie do życia wydawnictwa i radia zwalczających komunistyczną propagandę. Projekt ten spalił na panewce i od 1958 roku posiadłość zajmowali kapucyni. Służyła jako rodzaj domu wypoczynkowego pod Nowym Jorkiem dla pracujących w okolicy księży, a ostatecznie zakonnicy kupili ją w 1967 roku. Pełen zakamarków dwór z kilkudziesięcioma pokojami mieszkalnymi tak naprawdę nigdy nie był wykorzystywany w stu procentach. Kapucyni bywali w nim po kilka dni w miesiącu, a na stałe mieszkało tu kilka osób. Tym właśnie obiektem zarządzał w latach 1989–2005 ksiądz Józef Majewski. Po nim schedę przejął pochodzący z Polski brat Jerzy Krzyśków. To dzięki niemu dostałem możliwość przejrzenia archiwum księdza Majewskiego, które jest ukryte w dziwnym dworze w New Jersey. Losy Majewskiego rekonstruuję na podstawie dokumentów zgromadzonych w Ringling Manor oraz relacji na jego temat. Urodził się 10 listopada 1928 w Husiatynie w ówczesnym województwie tarnopolskim. Został ochrzczony jako Zdzisław Franciszek. Józef to jego imię zakonne, być może przyjęte w związku z imieniem matki. Matka, Józefa Majewska (ur. 1909), była Ukrainką, a ojciec Stanisław Majewski (ur. 1902) – Polakiem. Mieszkali w przysiółku Anielówka. Józef wraz z bratem chodził do szkoły w Kociubińczykach. W październiku 1939 roku szkołę przejęły władze sowieckie, a w ramach pierwszej wielkiej wywózki Polaków, którą NKWD rozpoczęło 10 lutego 1940 roku, Majewskich wywieziono do Kraju Ałtajskiego. Tam zostali skierowani do przymusowych prac w lesie. Wytrwali na Ałtaju do października 1941. Wtedy na mocy porozumienia Sikorski–Majski rozpoczęli ewakuację z miejsca zesłania w Rosji. Najpierw Majewscy pociągiem towarowym zostali przewiezieni do Uzbekistanu, gdzie pracowali na plantacjach bawełny. W kwietniu 1942 roku rodzina dotarła do polskiej placówki wojskowej w Kenimech, miasteczku w Uzbekistanie. Ojciec zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego, matka zatrudniła się w pralni szpitala wojskowego. Ostatecznie rodzice się rozdzielili. Ojciec został z wojskiem, a matka z Józefem i jego bratem nie bez przeszkód (ojciec omyłkowo zatrzymał ich dokumenty wyjazdowe) dostali się do portu w Krasnowodzku (obecnie Turkmenbaszy) w Turkmenistanie, skąd przez Morze Kaspijskie dotarli do Iranu. Tam Majewscy znaleźli się pod opieką aliantów. W ówczesnym Iranie przebywało około 116 tysięcy Polaków, w tym 20 tysięcy dzieci. Historia Majewskich odzwierciedla los tysięcy polskich rodzin, które starały się wydostać w tamtym czasie ze Związku Sowieckiego. W marcu 1943 roku Majewscy wyjechali z Teheranu do Ahwazu, następnie zaś do Karaczi w Pakistanie. W lipcu rozpoczęli podróż przez Ocean Indyjski do brytyjskich kolonii w Afryce Wschodniej, gdzie znajdowały się obozy dla uchodźców, między innymi w Rodezji. Już w drodze do Afryki, na statku, do Majewskich dotarła informacja o śmierci generała Władysława Sikorskiego, wodza naczelnego, w katastrofie lotniczej pod Gibraltarem. Kolejne pięć lat przyszły ksiądz Majewski spędził z rodziną w Zambii i Zimbabwe. Z zachowanych dokumentów wynika, że Józef działał tam w polskim harcerstwie. W Lusace zmarła Józefa Majewska. Po jej śmierci Józef przeniósł się do Związku Południowej Afryki, gdzie w latach 1951–1953 studiował w Wyższym Seminarium Duchownym świętego Jana Vianneya w Pretorii. W 1952 roku wysłał słynny list do redakcji „Kultury”, a Jerzy Giedroyc go wydrukował. W głowie redaktora miesięcznika kiełkowała myśl jak na tamte czasy kontrowersyjna: w interesie Polski jest zrzeczenie się praw do utraconych po drugiej wojnie światowej ziem wschodnich i skupienie się na zabezpieczeniu granicy zachodniej. Tę myśl należało umiejscowić w kontekście postulatu normalizacji relacji Polaków ze wschodnimi sąsiadami. Eseje na ten temat napisali dla Giedroycia wybitni znawcy Wschodu Włodzimierz Bączkowski i Józef Łobodowski. Jednak to ambitny dwudziestoczterolatek z Pretorii w prostych słowach sformułował główny postulat polityczny „Kultury”. W końcu lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych Majewski prowadził szeroką korespondencję z Polakami na całym świecie. Miał dobrą orientację w sytuacji Polonii w Stanach, utrzymywał kontakt z Polakami, którzy działali w południowej części Afryki. Współpracował z werbistą księdzem Emilem Drobnym, muzeologiem i historykiem, który zmarł w lipcu 1948 roku w wyniku wypadku drogowego. Majewski zachował dużą część zbiorów i pamiątek po Drobnym. Po trzynastu latach Majewski zdecydował się opuścić Afrykę, dotarł do Włoch i Francji, gdzie prawdopodobnie udało mu się spotkać z Jerzym Giedroyciem. W tym samym 1956 roku postanowił wstąpić do zakonu braci mniejszych kapucynów w Stanach Zjednoczonych. Na statku „Mauretania” dotarł do Nowego Jorku, jednak wszystko wskazuje na to, że ze względu na jego trudny charakter kolejne seminaria odmawiały udzielenia mu święceń. W końcu poprzez kontakty z kapucynami w Kanadzie udało mu się w 1964 roku uzyskać zgodę na święcenia na księdza w Ottawie. Pracował w różnych parafiach w Ameryce Północnej, między innymi w latach 1983–1989 w parafii świętego Józefa w New Brunswick. Słynął z polemik politycznych i ostrych dyskusji ze współbraćmi, przez co często się od niego dystansowali. Od 1989 do 2005 roku kierował Ringling Manor, później pomagał w parafiach New Jersey i Nowego Jorku. Ostatnie lata życia spędził w klasztorze Świętego Wawrzyńca w Beacon w stanie Nowy Jork. Zmarł 25 maja 2020 roku i został pochowany na miejscowym cmentarzu klasztornym. Z doświadczenia wykładowcy wiem, że ludzie lubią słuchać o księdzu Majewskim. Kim był? Czy Giedroyc go znał? Czy pisząc list, Majewski działał z własnej inicjatywy, z czyjejś inspiracji, czy na polecenie komunistycznych służb specjalnych? A może kogoś innego? Mówi się, że pisarzowi wystarczy, by napisał jedną dobrą książkę, która wejdzie do historii literatury – ale żeby zapisać się na kartach historii Polski tylko jednym listem do redakcji? Niesztampowe życie Majewskiego to gotowy materiał na scenariusz filmowy czy książkę. W trakcie pracy nad Spokojnie już nie będzie – książką, której Majewski jest jednym z epizodycznych, ale istotnych bohaterów – drzwi do jego tajemnicy zaledwie się uchyliły. Zbiory Majewskiego wymagają zabezpieczenia i dodatkowej kwerendy – przyniesie ona zapewne wiele ciekawych epizodów z życia Polaków i Polonii po drugiej wojnie światowej, a może odsłoni kulisy powstania listu do redakcji „Kultury”. Tymczasem dziękuję za wyrozumiałość i pomoc wspomnianym przedstawicielom Fundacji Kościuszkowskiej, a przede wszystkim Janowi Malickiemu, dyrektorowi Studium Europy Wschodniej UW, który szybko i bez wahania wsparł pomysł wyprawy do New Jersey.

Paweł Kowal
Chapel Hill, 16 stycznia 2023