Litwa w pułapce: nie kupi energii elektrycznej z białoruskiej elektrowni atomowej, ale będzie ją używać
Energia elektryczna z Białorusi, mimo oporów Wilna, będzie nadal płynąć na Litwę. Trzy kraje bałtyckie przyjęły właśnie wspólny plan działań, który został skrytykowany przez Litwę.
W piątek litewska Państwowa Służba Regulacji Energetyki musiała zatwierdzić nową strategię, która była przygotowywana od dwóch lat. Od niej będzie zależeć obrót energią elektryczną po 7 listopada, kiedy uruchomiona zostanie białoruska elektrownia atomowa.
Zgodnie z planem Litwa i jej sąsiedzi nie będą już kupować białoruskiej energii elektrycznej. Ale „parkiet” z Litwy przeniesie się na giełdę na Łotwie, na której energia elektryczna będzie mogła być odsprzedawana przez rosyjskie firmy. Dowodem, że prąd nie pochodzi z białoruskiej elektrowni atomowej, ma być certyfikat, ale systemu jego kontroli jeszcze nie ma.
W praktyce oznacza to, że energia elektryczna będzie nadal dostarczana w sposób najprostszy – przez granicę z Białorusią.
Litewscy politycy, zarówno rządzący, jak i opozycja, skrytykowali przygotowaną strategię.
Minister ds. energetyki Žygimantas Vaičiūnas tłumaczy, że podpisując dokument, stanął przed wyborem: albo pozwolić Estończykom i Łotyszom na handel z Białorusią bez żadnych ograniczeń, albo jakoś skontrolować ten proces. Podkreśla, że zakup energii elektrycznej ze Wschodu skończy się wtedy, kiedy nastąpi synchronizacja z sieciami europejskimi.
Źródło: DELFI Žinios, Lietuvos rytas, DELFI.lv, Eesti Rahvusringhääling
Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium