„Istnieje ryzyko, że sytuacja na granicy przerodzi się w incydenty zbrojne, ponieważ obie strony konfliktu – Litwa i Białoruś – zadeklarowały nieustępliwość” – uważa białoruski analityk Arciom Szrajbman. – „Choć myślę, że gdyby Litwa zagroziła zablokowaniem przewozu białoruskiego potasu przez swoje terytorium, to napływ migrantów dość szybko by »wyschł« lub został przekierowany np. do Polski” — dodał.

„Na razie Litwa nie ustępuje i zacieśnia kontrolę oraz działania na granicy. A w momencie gdy po obu stronach mamy ludzi z bronią, o incydent nie trudno. Tak rozpoczęło się wiele wojen.” — ostrzega politolog.

Sytuację, zdaniem Szrajbmana, mogą pogorszyć zbliżające się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia: „Biorąc pod uwagę, że przed nami manewry »Zachód-21«, sytuacja staje się dość łatwopalna, bo wszyscy czekają na jakąś prowokację. Poza tym pojawia się pytanie, czy białoruskie władze będą próbowały wykorzystać obecność rosyjskich wojsk na swoim terytorium, aby prężyć muskuły i testować nerwy przeciwników?”.

Szrajbman dodaje, że retoryka władz białoruskich wciąga w wir eskalacji i Litwę, i sam Mińsk. Jednocześnie — jak dodaje, — eskalacja w relacjach z Zachodem  Rosji się dziś opłaca, dlatego Putin może powstrzymać Łukaszenkę.

„Wiadomo, że Putin jest teraz w sporze z Zachodem. Wydaje mi się jednak , że w pewnym momencie może cofnąć Łukaszenkę. Poza tym wątpię, czy z drugiej strony istnieje gotowość do rozpoczęcia wojny na pełną skalę w odpowiedzi na białoruskie  prowokacje. Choć nawet drobny incydent może wystarczyć Łukaszence np. do wprowadzenia stanu wojennego w kraju i dalszego zaostrzenia represji lub po prostu zamrożenia życia gospodarczego i politycznego ” – podsumowuje ekspert.

Źródło: Nasza Niwa, Biełta, BiełaPAN, Salidarnaść, Biełaruski Partyzan

Opracowanie BIS — Biuletyn Informacyjny Studium