Zmarł prof. Wołodymyr Morenec

01-07-21 Promocja 0 comment

Z wielkim żalem dowiedziałem się o śmierci prof. Wołodymyra Morenca.

Dowiedziałem się także z wielkim zaskoczeniem, bo przecież był przecież jeszcze stosunkowo młody. Był wybitnym znawcą literatury polskiej, człowiekiem niezwykle blisko związanym ze sprawami polskimi, mającym mnóstwo kolegów wśród polskich naukowców. Także i Studium Europy Wschodniej straciło wielkiego sojusznika w Kijowie.

Poznałem prof. Morenca w zaskakujących okolicznościach, w roku 2004. W czasie pomarańczowej  rewolucji, spędziłem razem chyba kilka tygodni na Majdanie, w tym 1 tydzień, kiedy dwoma autobusami przyjechali do Kijowa studenci Studiów Wschodnich, aby przeprowadzić badania sondażowe na żywo – wtedy jeszcze nikt takich badań nie robił. Będąc na Majdanie, troszkę wzorem tysięcy miejscowych uczestników, trzymałem na wysokim drzewcu flagę, tylko że w moim wypadku nie była to flaga pomarańczowa (choć oczywiście pomarańczową kokardę symbolizującą moje stanowisko miałem), ale polski biało-czerwony sztandar, w wersji z orłem w koronie. Nie byłem jedynym Polakiem demonstrującym solidarność, flag polskich było dość dużo. W każdym razie, podobnie jak u innych, moja obecność ze sztandarem budziła wielki entuzjazm, chyba nigdy tylu ludzi nie chciało się ze mną zmienić słowa i się sfotografować. I nagle, w ramach tej atmosfery, gdzieś na rogu Chreszczatyka i Instytuckiej odzywa się ktoś do mnie czystą polszczyzną:

– To Pan z Polski? Dziękuję, że Pan tu jest.

Obejrzałem się, zobaczyłem już lekko szpakowatego mężczyznę z wąsami. Potwierdziłem, że z Polski, z Warszawy, z Uniwersytetu Warszawskiego. Bardzo się ucieszył.

To był właśnie Wołodymyr Morenec. Zrobiłem przerwę w demonstrowaniu solidarności z Majdanem, poszliśmy na kawę. Szybko okazało się, że jest bardzo związany z Polską i Polakami, że serdecznie, niemal ze łzą w oku wspomina swoje pobyty w Polsce, w Warszawie, na Uniwersytecie. Wymieniał jednego za drugim polskich badaczy, kolegów swojej specjalności, lub innych poznanych w czasach pobytu na wizytach badawczych. Część z tych osób nich oczywiście znałem.

Okazał się być wytrawnym znawcą XX-wiecznej literatury polskiej. Kawa przeszła w obszerną rozmowę. Dłuższy czas poświęciliśmy rozmowie na temat Jarosława Iwaszkiewicza, co ująłbym w stwierdzeniu: ‘’człowiek i dzieło’’. I tu doszło do zaskakującej rozbieżności. Otóż, ja zdecydowanie krytycznie podkreślałem polityczne prokomunistyczne zaangażowanie Iwaszkiewicza, a Wołodymyr Morenec właściwie na to uwagi nie zwrócił. Wtedy zrozumiałem, że pewnych rzeczy, związanych z wewnętrznym życiem intelektualnym i społecznym Polski, nie zrozumie ktoś, kto tu nie był, nawet ktoś tak wybitnie zorientowany w sprawach polskich, jak mój rozmówca. Ale też muszę przyznać, że potem mi zwrócił uwagę, że to są rzeczy względne i nie da się ich porównać z postawami kierowników związków pisarzy w Związku Sowieckim i na sowieckiej Ukrainie. Oczywiście to wiedziałem i przyznałem rację. Ale na szczęście przy Iwaszkiewiczu połączyło nas coś innego – obaj nie mieliśmy wątpliwości, że niezależnie od jego politycznych postaw, był to wielki pisarz i wielkie pisarstwo. Wiedział wszystko, czytał wszystko, wszystkie filmy obejrzał…

To było nasze pierwsze spotkanie i pierwsza rozmowa. Potem było ich jeszcze wiele przy różnych moich wyjazdach na Akademię Kijowsko-Mohylańską, kiedy już działały wspólne Studia Wschodnie, albo przy innych okazjach. Także gdy był wiceprezydentem, a przez pewien czas wypełniającym obowiązki prezydenta tej słynnej uczelni. Co dziwne, mimo istniejących możliwości, nie mieliśmy już potem tak długich, tak swobodnych i tak pogłębionych rozmów, jak wtedy na historycznym Majdanie. Ale za każdym razem, kiedyśmy się widzieli, z serdecznym uśmiechem obaj przypominaliśmy sobie to nasze pierwsze spotkanie. Ja o tym nieraz mówiłem, także i prof. Morenec publicznie o tej dyskusji przy okazji majdanu wspominał.

To jest bardzo smutne mieć świadomość, że już nie ma Go wśród nas.

Będę go pamiętał i wspominał z serdecznością i wzruszeniem.

Jan MALICKI

Studium Europy Wschodniej UW

Hon. prof. Akademii Kijowsko-Mohylańskiej

 

З великим жалем я сприйняв вістку про смерть проф. Володимира Моренця.

Пішла від нас відносно молода люидна, звнавець польської літератури, з дуже тісними зв’язками з польськими справами, з великим колом знайомств серед польських вчених. Також і Центр східноєвропейських студій втратило великого союзника в Києві.

Я познайомився з проф. Моренцем несподівано, у 2004 рокці. Під час Помаранчевої революії я провів кілька тижнів на Майдані, у тому один тиждень, коли двома автобусами проїхали до Києва студенти Східних студій, щоб провести живі сондажні дослідження – тоі ще ніхто таких опитувань не робив. На Майдані, за зразком тисячей місцевих учасників я тирмав у руках прапор, але не помаранчевий (хоч, ясна річ, помаранчевиу стрічку я носив як знак моєї позиції), але польський біло-червоний прапор з орлом у короні. Я не був єдиним поляком, що проявляв солідарність, польських прапорів було досить багато. В кожному разі, ця присутність викликала великий ентузіазм, мабуть, ніколи стільки людей не бажало зі мною перекинутися словом та сфотографуватися. Т раптом, десь на розі Хрещатика та Інститутської хтось до мене промивив польською мовою, наче рідною:

– Ви з Польщі? Дякую, що Ви тут.

Я придивився ближче, побачив вусатого чоловіка з легкою сивиною. Я підтакнув, сказав, що з Варшави, з Варшавського університету.

Він дуже зрадів.

Це був Володимир Моренець. Я зробив перерву в демонстрації солідарності. Ми пішли на каву. Виявилось, що в нього близькі контакти з Польщею і поляками, що дуже сердечно, з сентементом згадує свої приїзди до Польщі, Варшави, Варшавського університету. Згадував польських дослідників, колег–полоністів, або інших, з якими познайомився під час своїх дослідницьких стажуванб. З частиною, ясна річ, я був знайомий.

Володимир виявився прекрасним знавцем польської літератури ХХ століття. Кава переросла в довгу розмову. Ми говорили про Ярослава Івашкевича як людину і про його творчість. І тут виявлося, що в нас протилежні погляди. Я критично ставився до прокомуністичної позиції Івашкевича, а Володимир Моренець обійшов це увагою. Тоді я збагнув, що деяких справ, які пов’язані з внутрішнім інтелектуальним та суспільним життям Польщі не може розуміти людина, яка тут не жила, навіть такий прекрасний знавець польської літератури, як Володимир Моренець. Але слід визнати, що потім він менізвернув увагу, що це дуже відносні речі, що взагалі це не йде ні в яке порівняння з поведінкою керівництва союзві письменників в СРСР та в радянській Україні. Звісно, я це знав і визнав за ним рацію. На щастя, в розмові про Івашкевича нас об’єднало інше – ми не сумнівалися, що незалежно від політичної позиції, це був великий письменник і влеика література. Він знав все, все читав, дивився всі фільми…

Це була наша перша зустріч і перша розмова. Згодом їх було багато, при нагоді візитів до Києво-Могилянської Академії, вже існувала програма спільних магістерських студій. Також і тоді, коли він був віце-президентом, а деякий час і виконуючим обов’язки президента цього славного університету. Дивно, що попри те, що були можливості, ніколи більше ми так довго і так глибоко не розмовляли, як тоді, на історичному Майдані. Однак кожного разу, коли ми зустрічали, з сердечною усмішкою ми згадували цю першу зустріч.

Велика шкода, що він пішов від нас.

Згадуватими його сердечно і зі зворушенням.